Jesteśmy już dzisiaj, w Nowym 2023 Roku. To trochę tak, jakbyśmy przekroczyli kolejną niewidzialną linię mety, ale przecież nic się nie zmieniło. Wczoraj było takie jak dziś, a dzisiaj dalej kroczymy do przodu. A jednak minął kolejny kawał naszego czasu, przeleciał jak z bicza trzasł, albo zwyczajnie przepłynął, obyśmy nie stwierdzili, że może przeciekł miedzy palcami. Tak czy inaczej nie stał w miejscu, bo według nas czas się nie zatrzymuje. Ale czymże on jest? Kalendarzem z rubrykami miesięcy, tygodni, dni, ułożonymi jedna za drugą? Kartka zerwana i koniec, nie ma powrotu. Ta chwila już była i nie wróci, ale czy czas się skończył. Kalendarz pozwolił coś odmierzyć, określić, odnaleźć się nam gdzieś, pośród czegoś.
Naukowcy zastanawiają się czym tak właściwie jest czas i jaka jest jego natura, a nawet, czy on w ogóle jest. Czy istnieje obiektywnie, bo być może w sensie fizycznym go wcale nie ma. Został tylko stworzony, jako pojęcie, służące do obserwowania zmian zachodzących w przyrodzie i w nas samych. Co rok jesteśmy starsi, ale to przecież wcale nie zależy od kartek w kalendarzu.
Przed "wielkim wybuchem", gdy cały Wszechświat istniał w postaci statycznego praatomu, czas nie istniał. Nie będzie też istniał gdy wszelkie procesy ustaną. Niektórzy mówią, że obiektywnie rzecz biorąc, czas mógłby być mierzony tylko przez obserwatora znajdującego się poza czasem.
Według definicji czas to wielkość fizyczna określająca kolejność zdarzeń oraz odstępy między zdarzeniami zachodzącymi w tym samym miejscu. W fizyce klasycznej jest samodzielną wielkością niezależną od innych wielkości, biegnącą w takim samym rytmie w całym Wszechświecie. W mechanice relatywistycznej / teorii kwantowej/ jego upływ zależy od obserwatora i jest różny dla różnych obserwatorów.
Newton uważał, że istnieje tylko jeden, uniwersalny i wszechobejmujący czas, który płynie w jednostajnym tempie i nic nie wywiera na niego wpływu. Jest absolutny i obiektywnie jednakowy w całym wszechświecie. Teorii tej sprzeciwiał się Leibniz, utrzymując, że czas jest porządkiem następstwa zdarzeń zachodzących w świecie i bez świata zdarzeń, nie może być mowy o żadnym czasie. Także George Berkeley uważał, że bez umysłu, który postrzega ruch, sama idea czasu staje się zwykłą iluzją.
Nad tematem czasu pochylali się też filozofowie. Jest jedynie ilością ruchu, odliczaniem poszczególnych momentów "teraz" uwzględniających "wcześniej" i "później". Platon wierzył w czas cykliczny, będący „ruchomym obrazem wieczności, poruszającym się według liczby”. Za to Arystoteles utożsamiał czas przejściem od możności do aktu. Św. Augustyn rozważał pogląd, że czas jest nierozłączny z ruchem, stanowi pewien wymiar świata materialnego i wiąże się z przemijalnością. Teraźniejszość, czyli to, co istnieje materialnie, był dla niego czasem zauważanym, choć nieuchwytnym, przeszłość, to to, co istniało i jest pamiętanym, a przyszłość, to to, co będzie istniało, czyli oczekiwanym. Miał jednak wątpliwości, czy przeszłość i przyszłość, gdziekolwiek jeszcze albo już istnieją. Z całą pewnością stwierdzał , że czas stworzył Bóg, który znajduje się poza nim i obiektywnie rzecz biorąc, mógłby być mierzony tylko przez niego. A może czas to rzeczywiście iluzja naszych zmysłów.
W puszczy nad Amazonką czasu nie widać. Każdy dzień trwa po 12 godzin. Na równiku słońce zawsze
wstaje o 6 i zawsze zachodzi o godzinie 18, bez względu na porę roku, a pór roku właściwie
nie ma. Co prawda, przez kilka miesięcy deszcz pada bardziej, ale w pozostałych
miesiącach też pada prawie codziennie. Słońce jest zawsze w zenicie, a nocą przez listowie trudno
obserwować ruchy gwiezdnych konstelacji. Gdzie tu więc mówić o kalendarzu? W takich warunkach użyteczną miarą czasu nie jest ani
rok, ani miesiąc, tylko dzień albo pora. Pora dnia, pora życia, pora wzrostu,
pora umierania. A pory układają się w zamknięte i powtarzalne cykle. Drzewa
cyklicznie owocują. Kobiety cyklicznie rodzą dzieci. Mężczyźni cyklicznie idą
na polowanie. Cyklicznie się je, śpi, wstaje rano i kładzie wieczorem. Wciąż
to samo, wciąż od nowa. Koło za kołem, zamknięty cykl, który powtarza się w nieskończoność. Tak czują go w świecie Indian. Również wysoko rozwinięte cywilizacje Majów i Azteków przedstawiali kalendarz w postaci kamiennego koła. Odmierzali czas w zamkniętych cyklach po 52 lata każdy. A potem wszystko zaczynało się od nowa, kolejne narodziny świata, kolejna szansa. Koło za kołem.
W naszym świecie oś czasu jest jak nić, a chwile są na nią
ponawlekane jedna za drugą. Stanowią ciąg wydarzeń od “było” do “będzie”. Od
“dawno" do “przewiduje się, że w roku przyszłym…”. Wczoraj już nie ma, jutro, miejmy nadzieję, że nadejdzie, aż kiedyś nić się skończy.
Takie dziwne rozważania naszły mnie dzisiaj, na progu tego roku, a może czasu. Ech, filozofowanie.
"A potem stało się teraz."
" zabijanie czasu, póki czas nie zabije nas"
"Znane są tysiące sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesić."
Hm... zamyśliłam się czytając...........a potem stało się teraz i wszystkiego dobrego w poszukiwaniu straconego czasu
OdpowiedzUsuńCzasami przychodzi czas na przemyślenia i zadumę - moja myśl że życie jest kruche...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i tak sobie podumam ...