czwartek, 31 grudnia 2020

Sylwester 2020/2021

           W tym roku Sylwester będzie inny niż zwykle. Ze względu na niesłabnącą pandemię koronawirusa, rząd podjął decyzję o wprowadzeniu kwarantanny narodowej, która będzie obowiązywać od 28 grudnia do 17 stycznia. Oznacza to, że musimy zapomnieć o hucznych imprezach, domówkach w gronie znajomych i puszczaniu fajerwerków o północy. Tej nocy będzie obowiązywać godzina policyjna od 19 do 6 rano w Nowy Rok. W stosunku do restrykcji wprowadzonych w innych krajach Europy, ograniczenia w naszym kraju nie są aż tak szerokie. Przykładowo, w Wielkiej Brytanii w czasie świąt Bożego Narodzenia będzie obowiązywał zakaz wychodzenia z domu bez ważnej potrzeby. We Włoszech takie obostrzenia weszły w życie aż na 10 dni, od 24 grudnia do 6 stycznia. W tym czasie na terenie kraju obowiązuje godzina policyjna od 22 do 5 rano. Zbliżone do wymienionych restrykcje wprowadzono także m.in. w Czechach, Słowacji, Belgii, Hiszpanii i w Niemczech. No cóż, Sylwester będzie i za rok, a teraz zdrowie i życie ważniejsze. Ale przecież w gronie wyłącznie domowników też nie musi być smutno. Fajerwerki można puszczać we własnym ogródku, kto oczywiście ma. Rozpaczać z tego powodu nie warto. Pamiętamy przecież sylwestra w stanie wojennym, fajerwerków wtedy u nas jeszcze nie było, do przemieszczania się potrzebna była przepustka, a zgromadzenia były zabronione i przeżyliśmy. Przeżyjemy i teraz, a dzięki temu będziemy zdrowsi.

środa, 30 grudnia 2020

Życzenia noworoczne

 

Na wszystkie dni Nowego Roku

Wiary w sercu, światła w mroku.

Aby jednym krokiem omijać przeszkody.

Być zdrowym, silnym i czuć się młodym.

wtorek, 29 grudnia 2020

Czy świat się zatrzymał?

 

          Mówi się teraz często świat się zatrzymał, ale czy naprawdę. Przecież minął kolejny rok, bez wzgledu na to, co się stało. Świat nigdy się nie zatrzymuje. Było w jego historii tyle nieszczęść i kataklizmów, a on biegł do przodu. Czasem może nawet przyspiesza, jakby chciał uciec od tego co złe i prędko dotrzeć do lepszego jutra. Mam wrażenie, że ten rok tak pędził do przodu. Nawet gdyby doszło do rzeczy strasznych, zagłady życia na ziemi, to przyroda z biegiem czasu przystosuje się do nowych warunków i się w taki czy inny sposób odrodzi. Nie byłoby tylko nas, a może wogóle ludzi, jednak świat nie zaginie. Nie wrócimy przecież do stanu sprzed wielkiego wybuchu. Teraz żyjemy we współzależności. Zmieniamy świat. Czy na dobre? Świat się zmienia też sam, bez nas i nigdy się nie zatrzymuje.

poniedziałek, 28 grudnia 2020

Szczepienia przeciw COVID 19

         26 grudnia dotarła do Polski pierwsza partia szczepionek. Dzień później zaszczepiono pierwsze osoby. Masowe szczepienia   w Wielkiej Brytanii rozpoczęły się 8 grudnia, w USA - sześć dni później. Na świecie szczepienia prowadzone są obecnie w sześciu krajach (Chiny, Rosja, USA, Wielka Brytania, Izrael, Kanada). Skorzystało z nich już 2,1 mln osób.  W ciągu ostatnich dwóch tygodni pojawiły się dane mówiące o ciężkich reakcjach alergicznych u co najmniej ośmiu osób. Naukowcy przypuszczają, że spowodował je jeden konkretny składnik szczepionki. Obecny zarówno w preparacie Pfizera, jak i Moderny. Jest to glikol polietylenowy (PEG), który stanowi budulec lipidowej osłonki informacyjnego RNA (mRNA) wirusa. PEG nigdy wcześniej nie był stosowany w żadnej zatwierdzonej szczepionce, ale znajdziemy go w wielu lekach, które czasami wywoływały anafilaksję - potencjalnie zagrażającą życiu reakcję, która może powodować wysypkę, obniżenie ciśnienia krwi, duszność i przyśpieszone bicie serca. Niektórzy alergolodzy i immunolodzy twierdzą, że niewielka liczba osób wcześniej narażonych na PEG może mieć wysoki poziom przeciwciał, co naraża je na ryzyko reakcji anafilaktycznej. Badania kliniczne Trusted Source preparatu Pfizera pokazały, że mniej niż 1 proc. z ponad 22 tys. osób, które otrzymały szczepionkę, doświadczyło reakcji alergicznych. Jednocześnie nie odnotowano przypadków anafilaksji. Chodziło o reakcje podobne do tych, jakie mogą występować po podaniu szczepionki przeciwko grypie, czyli o ból ramienia, zmęczenie, ból głowy lub gorączkę. Do reakcji anafilaktycznych może dojść w przypadku każdej szczepionki, ale są one niezwykle rzadkie , około jeden przypadek na 1 mln dawek. Thomas Clark z CDC przedstawił raport mówiący, że do 19 grudnia br. w Stanach Zjednoczonych odnotowano sześć przypadków anafilaksji na 272 tys. osób, które otrzymały szczepionkę. Wielka Brytania odnotowała dwa takie przypadki. Mimo to naukowcy podkreślają, że szczepienia powinny być kontynuowane. -Musimy się szczepić - podsumowuje dr Phillips. - Trzeba spróbować ograniczyć tę pandemię.  Polacy boją się szczepionki. Ja też się boję, ale pójdę, z nadzieją, że to pozwoli zatrzymać pandemię. Z myślą o moich wnuczkach, aby przywrócić im normalny świat.

sobota, 26 grudnia 2020

Święta niezwykłe, trudne, a może z cudem.

 

          19 grudnia naświetliłam sytuację przedświąteczną w naszej rodzinie. Nawet przez myśl mi wtedy nie przeszło jak tragiczne będą kolejne dni. Wtedy mieliśmy nadzieję, że córka z malutką wnusią wróci ze szpitala na święta do domu i pomimo covidu u dziadków, ich rodzina spędzi święta razem. Niestety. Pomimo, że dziadkowie, choć ciężko, ale przezwyciężali w swoim domu covida, pomimo że, zięć kończył kwarantannę, a dodatkowo miał ujemny wynik testu, nie było się z czego cieszyć. Młodsza wnusia z mamą zostały przyjęte na oddział niemowlęcy wieczorem w czwartek. Temperatura 39,5 nie chciała spadać, zmiany w moczu, którego badanie córka zrobiła wcześniej. W szpitalu zrobiono badania krwi. Było dobrze. Wszystkie parametry prawidłowe, CRP 3. Stwierdzono, że to wirus. Od razu wyladowały na izolatce. Zaczęły się badania w kierunku covida, chociaż nie miała żadnego podejrzanego kontaktu. Wyniki były negatywne. Robiono wszelkie USG, EKG, echo serca i nie wiem już co, a temperatura trzymała. Podano jej antybiotyk z grupy cefalosporyn. W piątek jeszcze nie było źle, ale w sobotę zaczęło się. Zmiany we krwi zaczęły się tragicznie pogłębiać. / przyjęta była z bardzo dobrymi wynikami/. Powtarzano kolejne badania, rozszerzano o kolejne, a krew z godziny na godzinę się pogarszała. Pojawiła się anemia, płytki krwi gdy ilości referencyjne wynoszą 200 do 560 , były 66, niektóre wskaźniki były zerowe. Wreszcie stwierdzono neutropenię. Ciężką neutropenię można rozpoznać wtedy, gdy bezwzględna liczba granulocytów obojętnochłonnych (neutrofili) (ANC) jest niższa niż 500 komórek/µl (0,5×109/l). Wnusia miała 10. Już nie był ważny powrót na święta do domu, do starszego, chociaż zaledwie pięcioletniego dziecka, tylko zdrowie maluszka. Antybiotyku nie odstawiono. Dożylnie dwa razy na dobę, podawano do końca kuracji. Czy potem stał się cud?

           Gdzieś na poczatku grudnia zadzwoniła do mnie jakaś pani z propozycją zakupu książek o niektórych świętych i ich cudach. Zakup miał być promocyjny dla byłych klientów wydawnictwa z 50 % zniżką. Zgodziłam się na zakup. Po chwili jednak nabrałam wątpliwości, czy to nie jakaś ściema, bo dane adresowe, które ta pani podała wydawało mi się, że nie powinny im być znane, bo wydawało mi się, że zakupy u nich robiłam baardzo dawno. Sprawdziłam telefon, okazał sie być z grupy telematerkingowych. Zadzwoniłam więc bezpośrednio do wydawnictwa. Wszystko się zgadzało. Zamówienie było prawdziwe. Książki nadeszły przed świętami. Nie miałam czasu na ich przeglądanie. W niedzielę wieczorem sięgnęłam po jedną z nich, dotyczącą świętej Rity, orędowniczki od spraw beznadziejnych. W książce były też różne modlitwy o wstawiennictwo świętej. Zaczęłam się modlić. Córka mówiła mi, że tej nocy po raz pierwszy spokojniej przespała noc. Ogarnęło ją przeświadczenie, że wszystko będzie dobrze. Od poniedziałku ustąpiły wszystkie objawy, a od wtorku zaczęła poprawiać się krew. Wczoraj płytek było już 164, inne wskaźniki też ruszyły. Nie osiągnęły jeszcze wymaganego minimum, ale rosną. Wnusi wrócił apetyt i wigor. Czy zdarzył się cud? Nie otrzymywała żadnych innych leków jak wspomniany antybiotyk i probiotyk. Tak jak uważam, że wnusia była jednym z tych pacjentów u których ten antybiotyk wywołuje neutropenię, tak wierzę, że pomogła święta Rita.

środa, 23 grudnia 2020

Życzenia Świąteczne.

 


Zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia
i oby ten nadchodzący rok był dla nas łaskawszy, a co najmniej nie gorszy.

poniedziałek, 21 grudnia 2020

"Ucho igielne" - Wiesław Myśliwski



         " Ucho Igielne" to kolejna medytacja nad ludzkim losem, pamięcią, historią, a przede wszystkim konfrontacją młodości ze starością i tęsknocie za upływającym czasem. Tłem powieści, jak zwykle u Myśliwskiego,  są  dobrze nam znane  wydarzenia z historii Polski. Los bezimiennego bohatera jest uniwersalny. To historia nie tylko człowieka, to historia pokolenia żyjącego w określonym czasie.  Książka stworzona ze strzępków wspomnień, bohatera i osób z którymi związało go jego życie. Czasem ich pamięć gdzieś się spotyka, innym razem nie. Pamiętamy to co chcemy i w konfiguracji idealnie nam pasującej. Czym więc jest prawda historyczna? To sentymentalna podróż po dawnych czasach. "Ucho igielne jest kolejnym przykładem wyższości języka, nad treścią. Jest  prawdziwą czytelniczą ucztę dla szukających mądrej, refleksyjnej lektury o ludzkim losie, miłości, przeznaczeniu, pamięci i sensie istnienia.

" Pustka to najgorsze co może nas spotkać. Zaradzić jej tylko można, żyjąc w czyimś życiu".

" Młodość to wiara, że zawsze się będzie młodym"

" Może samotność sobie sami zadajemy, jako niezgodę na świat, w którym przyszło nam żyć"

" Młodość nigdy nie przemija. To ciała nasze przemijają"

        I ten najbardziej mi bliski.

" Bóg powinien być kobietą. Bo kto rodzi świat? Kto cierpi za świat? Kobieta. Ona jest naszym losem. My, mężczyźni jesteśmy tylko od wojen, rewolucji i różnych zawieruch.Nasza siła to tylko złudzenie.Bóg przelał swoją moc na kobiety"

sobota, 19 grudnia 2020

Terapia na uspokojenie

               Zdarzenia ostatnich dni , jakie mają miejsce w naszej rodzinie powodują u mnie duży stres. Chociaż w moim domu jest wszystko Ok, to, to co się dzieje u bliskich jest stresujace. Teściowie córki z covidem, mąż córki pracuje razem ze swoim ojcem, ma kwarantannę i jest w domu z 5 letnią córką. Oby nie zachorował, bo kto zajmie się dzieckiem. Córka z młodszym dzieckiem w szpitalu, pisałam wczoraj. Nie wiadomo  jak się to wszystko zakończy, kiedy wyjdą ze szpitala, może będą bezdomni, bo do domu nie mogą narazie wrócić, a może mogą same zarażąć, więc czy do nas? Chyba jednak trzeba zaryzykować, pomimo że, lekarz kazał się dobrze zastanowć, bo jesteśmy w wieku covidowo niezbyt bezpiecznym. Co ze świętami, dorosły zrozumie, ale jakie to będzie przykre dla pięciolatki. Chyba lepiej nie mówić, że już są święta, tylko przenieść je na potem, jak się wszystko uspokoi i ich rodzina będzie razem. Wnuczka chciała przyjść do nas jak mama będzie w szpitalu. Nie może, bo kwarantanna. Wszystko jest pokręcone, zagrożone i stresujące. Aby chociaż trochę zapomnieć, ale jak zapomnieć, czy można, czy chcę, więc może, aby ciągle nie myśleć , terapia przez pracę i to taką, którą lubię. Decoupage świąteczny.















            Teraz idę do prac przygotowawczych do wigilii i na święta. Mam nadzieję, że może, nawet jeśli to stałoby się w Wigilię, okaże się, że rodzina spędzi jednak te święta razem, ale ktoś musi pomóc, aby mieli świątecznie.

piątek, 18 grudnia 2020

Przedświątecznie

          Przedświątecznie, bo to przecież ostatni tydzień przed, a wcale nie czuję, aby to miały być święta. Szaro, ponuro i smutno. Nie czułam nastroju przedświatecznego, ale zaplanowałam, że od dzisiaj się wezmę za konkrety. I co? Wszystko wzięło w łeb, bo jak tu myśleć o świętach, jak nie wiadomo jakie one będą. Wszyscy naokoło się pochorowali, nie wiadomo na co, bo na covid przecież skierowania się tak łatwo nie dostanie. Brak wskazań. Najgorsze jest jednak to, że córka jest od wczoraj na niemowlęcym w szpitalu, z wnusią. Temperatura około 40 stopni, trudna do zbicia, zrobiła badanie moczu i jest złe, ale CRP tylko 3, gdy dopuszczalne jest 5.   Zaraz przenieśli je z sali dwójki na jednoosobową, bo jakisś wirus, ale jaki? Robią badania i mówią o dziesięciodniowym pobycie w szpitalu. Więc jakie to będą świeta. Miała być pierwsza gwiazdka, pierwsza choinka, starsza siostra pięciolatka pisała do Mikołaja o prezenty, a tu nic. My na nieszczęście mieliśmy w sobotę kontakt z wnukiem siedemnastolatkiem, a tu okazuje się, że jego mama była u swojej, a tą w niedzielę zabrano do szpitala na covid. Pomiędzy tymi dwoma przypadkami nie było dotychczas żadnego kontaktu , nawet pośredniego, ale co dalej, co ze świętami. Ojciec z pięciolatką w domu, mama z jedenasto miesięczną w szpitalu. Czy w takiej sytuacji, ewentualnego zarażenia, mogę w święta odwiedzić swoją 86 letnią mamę, chorującą na astmę i nie tylko. Smutne to mogą być święta. Mniejmy jednak nadzieję, że ci co nie dostali skierowania na test, robią go prywatnie - pięć stów chyba, okaże się, że rzeczywiście nie mieli na niego wskazań, że siedemnastolatek nic nam nie zasiał przez kontakt jego mamy z chorą babcią, a córka z wnusią wrócą na święta do domu. Postaram się, to co będę mogła im przygotować i że pozostali członkowie rodziny się nie pochorują. 

        Zrobiłam dzisiaj wianek na drzwi i powiesiłam plasterki suszonych pomarańczy na choinkę przy wejściu. Kupiłam, jeśli przetrwa będzie kolejna do ogrodu, a jeśli nie, to do wyrzycenia. Miały być światełka przed wejściem. Mówię o tym już od Mikołaja, ale jeśli sama nie zrobię, to trudno się doprosić. Tego jednak robić nie będę. Od początku adwentu świecą się jedynie adwentowe świeczniki w oknach. Moje " okno dupereli" w tym roku skromne. O, zrobiłam świąteczne słoiczki do kuchni. Pojemniczki na herbatki lub inne drobiazgi. I to tyle. Daj Boże zdrowie moim bliskim.











piątek, 11 grudnia 2020

"Kamień na kamieniu"- Wiesław Myśliwski

             Moja fascynacja twórczością Wiesława Myśliwskiego zaczęła się od " Nagiego sadu". " Kamień na kamieniu" to czwarta powieść tego pisarza, którą przecztałam, z tego trzecia przeczytana w całości. Autor poprzez narracyjne przemyślenia bohatera Szymona Pietruszki, wprowadza nas w świat dawnej wsi, z jej tradycjami, zwyczajami, organizacją pracy, wypoczynku, zabawy, łobuzerskich zachowań wiejskich kawalerów itd. Chociaż narracja nie jest ciągła, autor przeprowadza nas przez zmiany dokonujące się na wsi od końca XIX wieku, przez czas II wojny światowej, do absurdów peerelu. Burzliwe losy Szymona Pietruszki, którego życie zmuszało do ciągłych korekt życiowych planów, posłużyły do ukazania  zawiłej historii i odchodzącej w przeszłość tradycji opłotkowej wsi, oraz sposobów radzenia sobie w trudnych sytuacjach  powojennej rzeczywistości, zmian w mentalności mieszkańców wsi. Powieść naszpikowana jest mnóstwem z pozoru mało ważnych, bo nie posuwających akcji naprzód,  ale jakże istotnych szczegółów, przywołujących w mojej pamięci mniej lub bardziej świadome obrazy z przeszłości. Autor pochodzi z małej wsi, może dlatego daje tak bardzo obrazowy opis z czasów swojego dzieciństwa i młodości. Ponoć z uwagi na epicki rozmach i szerokie potraktowanie tematyki wiejskiej, dzieło porównywano z "Chłopami" Reymonta. Tytuł " Kamień na kamieniu " nawiazuje do słów ludowej pieśni i ma znaczenie symboliczne, bo czyż z tej dawnej wsi nie ostał tylko kamień na kamieniu. I jak w każdej książce Myśliwskiego, aż roi się od słów i myśli do cytowania.

" bo cierpliwość będzie człowiekowi potrzebniejsza niż bogactwa"

*

" Można być sławnym i bogatym, a nie być szczęśliwym"

*

" Życie to tak samo fach jak każdy inny. A kto wie czy nie najtrudniejszy."

środa, 9 grudnia 2020

Gorzej niż dziecko

               Moja pięcio i pół letnia wnusia wie, że jak się kicha to w rękaw, zastawia sobie usta. Dzisiaj byłam świadkiem wprost niewyobrażalnego zdarzenia w sklepie. Pan,około siedemdziesiątki, więc znowu nie aż tak stary, podczas rozmowy z obsługą sklepu, nagle odwrócił się do tyłu, zsunął maseczkę, kichnął i powtórnie nasunął maseczkę. Zatem maseczka to dla niego element dekoracyjny, nie mógł jej przecież zanieczyścić swoim kichnięciem, a co fruwało w powietrzu, wolę nie myśleć. Takich starych, bezmyślnych dziadów powinno się na czas pandemii zamykać w odosobnieniu.

niedziela, 6 grudnia 2020

Mikołaj

              Czas biegnie nieubłaganie. Dzisiaj już druga niedziela adwentu. Za trzy tygodnie będzie już po świętach i będziemy stali na progu nowego roku. Co nam przyniesie. Czy zakończy się to co zaczęło się w tym, covid? My starsi, coraz starsi, czy zdołamy zrealizować jeszcze to co się nam marzy? Dzieci rosną, czekają, chociażby na dzisiejsze pełne, mniej lub bardziej skarpety. Przecież my też kiedyś tak czekaliśmy. Za moich czasów dziecięcych nie było skarpet. Czyściło się buty i stawiało na okno, a rano z biciem serca zagladało, czy był. Zawsze był, tylko że wówczas Mikołaj przynosił tylko słodycze i jaka to była radość. Czasem była też rózga, tak dla przestrogi. Pamiętam jak moja córka nie mogła zasnąć z przejęcia, bo buty już stały na oknie, a Mikołaj, czytaj mama zasnęła i rano w bucie było pusto. Jaki to był żal. Dziadek wrócił z kościoła chyba i tłumaczył, że widział Mikołaja, a ten się tłumaczył, że nie zdażył do wszystkich dotrzeć i będzie jeszcze w kolejną noc chodził. No i przyszedł o dzień później. Moja wnusia, też wczoraj pytała, kiedy przyjdzie, bo skarpety przygotowane. 


           Mama ją zapytała, a byłaś grzeczna? Ona szczerze odpowiedziała, że trochę tak, a trochę nie, ale w zeszłym roku też byłam trochę grzeczna, a trochę nie i jednak przyszedł. Więc za szczerość przyjdzie, a zresztą nie wyobrażam sobie, jak może być niegrzeczna taka pięcio i pół letnia dziewczynka. Rano zadzwoniła do babci, że był. Wczoraj pisała list do Mikołaja. Podyktowała mamie, a potem własnoręcznie przepisała. Nie zapomniała w nim o małej siostrze, ani o rodzicach.



            Grudzień, ze swoimi przygotowywaniami do świąt, to piękny czas, zwłaszcza jak są dzieci i chociaż wiele się zmienia w stosunku do czasu mojego dzieciństwa, jeśli się kultywuje tradycje to, to co najważniejsze, pozostaje wciąż żywe. 

sobota, 28 listopada 2020

"Pięć Stawów. Dom bez adresu" Beata Sabała -Zielińska

 
                     Książkę dostałam w imieninowym prezencie. Do życzeń Asia dodała " nie może Mahomet do góry, to góra przyszła do niego, chociaż w innym wymiarze" . Ona wie jak bardzo kocham Tatry, a przez ostatnie lata je zaniedbałam.

            Książka jest o  stuletniej historii schroniska w Pięciu Stawach Polskich i historii rodziny go prowadzącej. Mówi o ludziach związanych z tym miejscem, ale też z innymi w naszych Tatrach. O zdarzeniach mających tam miejsce, o trudnym, a jednocześnie pięknym życiu, które tam można spędzać, o miłości do gór, o pasji, o braterstwie. Jest to najwyżej położone schronisko w polskiej części Tatr. "Szef Tatra Trade mówi, że dojście do Pięciu Stawów i to niezależnie od trasy podejścia, to ambitna wysokogórska wyprawa. Jest to szczebel wtajemniczenia tatrzańskiego z górnej półki"

Cytaty:

" Po co chodzisz w góry? - żeby dotknąć nieba"  - całkowicie sie z tym zgadzam.

Stara legenda góralska mówi:

 " Kiedy zimą widzi sie czarnego motyla, w tej chwili w górach umiera człowiek"

        Kiedy byłam pierwszy raz w górach /  Morskie Oko i Czarny Staw pod Rysami/ w 1973 roku, miałam dwadzieścia lat i jedynie  szkolną wiedzę na ich temat.  Autokar podjeżdżał do  Włosienicy, dalej zaledwie dwa kilometry i byliśmy nad Morskim Okiem. Część grupy dołączyła przy schronisku. Mówili, że szli szlakiem przez Piątkę.  Wtedy, wydawało mi się to nie lada wyczynem. Potem były tylko obowiązki i długo, długo nic. Po dwudziestu trzech latach zaproponowano mi udział w tzw. wycieczce wagonowej. Sypialny wagon miał być zarówno środkiem transportu jak i hotelem, w którym w cenie noclegu serwują śniadania i kolacje, własnoręcznie przyrządzane. To nie był typowy wyjazd w góry. Ja, po dwudziestu ponad latach, wracałam, a moja córka miała je poznać, tak przy okazji. Podczas trzydniowego stacjonowania na bocznicy w Płaszowie, zwiedzaliśmy Kraków. Do Zakopanego wypadało wpaść. Zaplanowano na to zaledwie niecałe dwa dni. W tej sytuacji niewielki był wybór dokąd pójść. W pierwszym dniu było Zakopane: Pęksowe Brzysko, Krupówki i Gubałówka. Na drugi dzień wybrano Morskie Oko. Tym razem autokar zatrzymał się już w Palenicy Białczańskiej. Dalej na piechotę. Przy Wodogrzmotach rozdzieliliśmy się. Część grupy szła asfaltem do Morskiego, a część, niewielka, przez Piątkę. Nie wiedziałam co może nas tam spotkać, ale córka chciała, więc ja w pewnym sensie musiałam, bo nie chciałam jej puszczać samej. Dolina Roztoki była piękna, a ja coraz bardziej zmęczona. Córka daleko na przodzie, a ja ledwo szłam. W schronisku pierwsi już odpoczęli więc był sygnał, aby iść dalej, więc tylko wc  i bez odpoczynku. Na Świstówce  pamiątkowe zdjęcie grupy i przysięgłam wszem i wobec, że nigdy więcej, za żadne skarby świata. Potem były Karkonosze. W Tatry powtórnie pojechałam w 2000 roku. Wtedy to była już miłość. Każdego roku, a nawet dwa razy jak się udało. W 2008 roku powtórnie przeszłam z Palenicy do Morskiego przez Pięć Stawów. Sama, bez poganiania, z namaszczeniem, z czasem na podziwianie. Mam nadzieję, bardzo bym chciała pójść tam jeszcze raz, na pobyt z noclegiem, aby zobaczyć zachód i wschód słońca z tego miejsca. Ten nocleg w Piątce to było moje marzenie odkąd zaczęłam samodzielnie chodzić po górach. Niestety, rezerwować trzeba było zawsze z rocznym, albo i dłuższym wyprzedzeniem. Bałam się, że zapłacę, a potem nie pojadę, bo warunki pogodowe nie pozwolą. Przez ostatnie lata zaniedbałam góry. Książka obudziła tęsknotę, poszły w ruch znowu mapy i marzenia, a może nawet już plany. Mam nadzieję, że jeszcze się uda. Teraz myślę o trzech noclegach i dłuższym tam pobycie. Dolina jest duża, więc spacery na nie wymagających trasach i rozkoszowanie się widokami w miejscu,  gdzie krzyżują się szlaki . Wiem, że to byłoby już po raz ostatni, a jeśli się nie uda to i tak cieszę się, że wiem jak smakuje tamtejsza słynna szarlotka. 

wtorek, 24 listopada 2020

Wspomnienie lata - decoupage

                   Było, minęło, pozostały wspomnienia i czekanie na następne. Trochę lata zatrzymałam w zasuszonych kwiatkach i decoupagu.






niedziela, 22 listopada 2020

Wiesław Myśliwski - "Pałac"

 
               Zafascynowana przeczytanymi książkami Wiesława Myśliwslkiego, zaraz sięgnęłam po trzecią, " Pałac". Jest to kolejna filozoficzna powieść z pogranicza jawy i snu. W notace na okładce  czytamy  krótkie streszczenie"
         " Do wioski zbliża się front. Jakub, pasterz, jest świadkiem ucieczki państwa z miejscowego dworu. Kiedy kierowany ciekawością, przekracza próg pałacu, zagłębia się w świat arystokracji - na poły realny, na poły utkany z fantazji. Przemierza puste korytarze i zasiada w fotelach, wcielając się w rolę arystokraty. Wizje przodków i wyobrażenia o innym życiu przenikają go zwolna, zmieniając jego świadomość. Jakub staje się swoim własnym panem.". Jest to pewnego rodzaju rozrachunek z epoką, dokonany przez autora, niewątpliwie wartościowy, jak to u Myśliwskiego. Niestety, tym razem poległam. Książka pisana  " jednym tchem", bez rozdziałów, przystanków. Czytając 217 stron niełatwej prozy, musiałam się zatrzymać, wracając gubiłam się , duże fragmenty czytałam ponownie, aż wreszcie odłożyłam książkę. Nie dobrnęłam do końca, co nie oznacza, że może kiedyś do niej nie wrócę.
          Cytaty"

"Tylko wielkie uczucie rozgrzesza człowieka z istnienia."

"Żyjemy.  Przecież tylko wtedy naprawdę człowiek żyje, kiedy wie o tym.... jeśli cierpi."

piątek, 20 listopada 2020

Dom - książka z Lidla

             Czy książka z Lidla, to też książka, bo czy poradnik to też książka?  Otrzymana za punkty, to znaczy za wcześniej robione zakupy, ot taki prezent lojalnościowy. Nawet nie za grosz, za darmo. Książki z Lidla są bardzo starannie wydane. Dotychczas były to książki kucharskie. Tym razem poradnik o wszystkim co dotyczy domu. Przydatny zwłaszca dla młodych gospodyń, ale każdy może coś w niej znaleźć. Dla mnie taka odskocznia od poważnej literatury na jeden wieczór.
" Dom. Krótkie słowo, a jak wiele się w nim mieści. Rodzina. Dzieciństwo. Beztroska. Bezpieczeństwo."

wtorek, 17 listopada 2020

J.M.Coetzee - " W sercu kraju"

             Ale się zawzięłam. Miesiąc jeszcze ma daleko do końca, a ja już piątą książkę przeczytałam. Tak mnie to czytanie wciągnęło. Ale może trudno się dziwić. W ogrodzie już nic nie robię, chyba że sprawdzam to i owo, wychodzić gdzieś nie bardzo teraz się powinno, poza tym byłam chora i jeszcze czuję jakieś osłabienie, więc odpoczywam i czytam. Właśnie skończyłam " W sercu kraju" J.M. Coetzee. Książka przeleżała trochę na półce. Kupiłam kiedyś, pewnie nie miałam zaraz czasu na czytanie, potem zapomniałam, aż wreszcie doczekała się. Przypuszczam, że powodem jej nabycia była nagroda Nobla jaką autor otrzymał w 2003 roku. Jak przeczytałam w jego notce biograficznej, ten południowoafrykański i australijski pisarz urodzony w 1940 roku w  Kapsztadzie -Republika Południowej Afryki w swojej twórczości skupia się na portretach samotników oraz ludzi uwikłanych w przemiany społeczno-gospodarcze i polityczne. W anglojęzycznym świecie jest uważany za jednego z najważniejszych żyjących pisarzy. Oprócz Nagrody Nobla, jako pierwszy twórca otrzymał dwukrotnie najbardziej prestiżową nagrodę literacką dla literatury anglojęzycznej, Bookera w 1983 i 1999 roku." W sercy kraju" jest monologiem samotnej kobiety żyjącej w kolonialnym świecie, na afrykańskiej farmie położonej w środku kamiennej pustyni. Jest to 266 krótkich notek zawierających wspomnienia, wyobrażenia, wizje, marzenia, tęsknoty, fantazje, koszmary, lęki, czasem sny z których wyłania się obraz życia  przedwcześnie osieroconego dziecka, któremu ojciec nie potrafił okazać miłości, zgorzkniałej kobiety, aż wreszcie opuszczonej staruchy, jak mówi o sobie bohaterka. W tym studium psychozy teraźniejszość przeplata się ze wspomnieniami, wizjami, koszmarami. Chwilami trudno jest się odnaleźć w jakim stanie jest bohaterka. Co jest prawdą, a co fikcją w jej życiu. Autor ukazuje do czego może prowadzić samotność, odrzucenie, izolacja w życiou człowieka.

" Człowieka da się utrzymać pod kluczem, nie tylko w małym pomieszczeniu, lecz także na wielkiej przestrzeni"

*

" To nie dzięki mowie człowiek jest człowiekiem, tylko dzięki mowie innych ludzi"

" Gdy śni nam się, że śnimy, chwila przebudzenia jest bliska"