środa, 27 lutego 2019

Początek prac ogrodowych

        Dzisiaj była super pogoda. W sam raz na rozpoczęcie prac w ogrodzie. Przycięłam  wiciokrzewy, glicynię i derenie. Nie dużo, ale nie chciałam zbyt długo przetrzymywać na dworze Oli. W końcu jest na rekonwalescencji. Z obciętych gałązek  zrobiłam wianki. Teraz tylko je przyozdobić. Niektóre stoją w wazonie w wodzie. Ciekawa jestem czy wypuszczą korzonki. Może będą sadzonki. Ale to tak tylko przy okazji. No cóż próbować warto, a to nic nie kosztuje.



poniedziałek, 25 lutego 2019

Robótki ręczne - decoupage

                       
                        Na ogród jeszcze nie pora, więc wykorzystuję czas na robótki ręczne. W ostatnich dniach był decoupage. Dwie kasetki. Jedna, ta większa na moje ogrodnicze "sprawki", a druga mniejsza jeszcze nie wiem na co, a może dla kogo.






piątek, 22 lutego 2019

No i chyba po wiośnie


           W poniedziałek wygrabiłam liście na trawniku w przed ogródku. W środę przyleciały żurawie. Wczoraj padał deszcz ze śniegiem i był tylko jeden stopień w plusie. Dzisiaj jest cztery stopnie mrozu i biało. Zatem wiośnie na razie stop. A chciałam w sobotę iść popracować co nieco w ogrodzie.



 Jeśli nie mogę pisać o moim ogrodzie, bo nic tam ciekawego się nie dzieje, to napiszę o tym co może mu przynieść dobroczynne korzyści, czyli o kompoście. Przeczytałam niedawno co można kompostować. Jest to trochę zaskakujące, ale może? Będę to dodawać, chociaż wiele z nich tam już lądowało. Przytaczam znaleziony zapis w całości.

Zaskakujące odpadki, które możesz kompostować:

- Przeterminowane wino i piwo
Przeterminowane wino? Dobre sobie! Ale jeśli uznasz, że coś takiego istnieje, możesz to wylać na kompost, tak samo jak wszystkie poimprezowe resztki ze szklanek i kieliszków. Najwyżej kompost będzie miał przerwę w życiorysie, ale nic złego się mu nie stanie.

- Włosy i sierść
Kompostowanie własnych włosów może wydawać się co najmniej dziwnym pomysłem, ale jeśli właśnie zgoliłeś swoją matuzalemową brodę lub ścięłaś włosy "na Brodkę" nic nie stoi na przeszkodzie, aby trafiły na kompostownik - tak samo jak funty kłaków którymi uszczęśliwiają cię nieustannie czworonożni przyjaciele.

- Lateksowe rękawiczki, balony i prezerwatywy
Lateks jest naturalnym materiałem ulegającym biodegradacji, dlatego jeśli do prac ogrodniczych używasz czasem lateksowych rękawiczek, albo po wielkim przyjęciu zostały Ci pęknięte balony i (ekhm, oby całe) prezerwatywy, spokojnie możesz je dorzucić do pryzmy kompostowej. Powinny się rozłożyć po około sześciu miesiącach.

- Cukierki i lizaki
Niezależnie, czy właśnie znowu się odchudzasz i zuchwale rezygnujesz ze słodyczy czy cukierki rozpłynęły się w upale, możesz je wszystkie dorzucić do pryzmy. Glukoza jej skoczy że ho-ho!

- Suchy i spleśniały chleb
Suche bułki zawsze jeszcze można zetrzeć i przerobić na bułkę tartą, ale pieczywem nie nadającym się już do spożycia lepiej uszczęśliwić kompostownik i wszystkie żyjące w nim stworzenia.

- Papier toaletowy, ręczniki papierowe i nawilżane bawełniane chusteczki
To wszystko może wylądować w kompostowniku, o ile warstwę papierową przełożysz warstwą zieloną i będziesz pamiętać o częstym zwilżaniu kompostu wodą. Chusteczki zapachowe, podpaski i pieluchy jednorazowe (tym bardziej te z ładunkiem) nie nadają się do kompostowania.

- Korki z wina
Naturalne korki do wina wytwarzane są z kory dębów korkowych, a czy może być coś bardziej naturalnego niż kora? Uważaj tylko, by nie pomylić naturalnego korka z syntetycznym. Korki przed wyrzuceniem na pryzmę warto rozdrobnić.

- Przeterminowany lub zepsuty nabiał
Spleśniały ser, kefir o podejrzanym zapaszku albo jogurt, który zaczyna żyć własnym życiem - te i inne produkty nabiałowe nie nadające się już do spożycia można dodać do pryzmy kompostowej.

- Zapałki, drewniane wykałaczki, patyczki do szaszłyków i papierowe parasolki do drinków
Zgoda, z takich drobnych przedmiotów niewiele będzie kompostu, ale skoro mogą się rozłożyć w kompostowniku, to dlaczego by ich tam nie umieścić? Zamiast przebijać worki na śmieci ostre patyczki mogą z powodzeniem próchnieć w kompoście.

- Zepsuty lub stary pokarm dla zwierząt
Ale tylko ten, który nie zawiera mięsnych dodatków, np. różnego rodzaju pokarm dla gryzoni i ptaków, albo bezmięsny pokarm czworonogów.

- Ubrania, sznurki, futra i pióra
Wełna i bawełna, len i konopie, jedwab, juta i sizal oraz naturalne futra i pióra ze starych poduszek - wszystko to możesz kompostować, ale w rozsądnych ilościach i pocięte na drobne kawałki, w przeciwnym razie będziesz czekać wieki aż się rozłożą.

- Papierowe torebki prezentowe i torby na zakupy
Eko-torby z Ikei, papierowe torebki z McDonald'sa czy prezentowe torebki na wino, przekazywane z urodzin na urodziny z powodzeniem mogą trafić na kompost, unikaj jednak lakierowanego papieru i sztucznych sznurków robiących za uchwyty.

- Naturalne gąbki kąpielowe i pumeks
Gąbki i pumeks świetnie nadają się do kompostowania pod warunkiem, że są zrobione z naturalnych surowców. Przed wyrzuceniem rozdrobnij je na malutkie kawałeczki.

-Zalewy z warzyw i owoców w puszkach
Wodę, w której w puszce pływały fasolki albo cukierkową zalewę po plasterkach ananasa i tym podobne mikstury zamiast do zlewu możesz wylać na kompost.

sobota, 16 lutego 2019

Jak wiosną


              Jest dzisiaj piękna pogoda. W nocy był mróz, ale w dzień, zachęca do spaceru, do prac w ogrodzie. Jeszcze nie skorzystałam. Narobiłam się dzisiaj w domu. Sprzątanie całego to nie lada wyzwanie. Narobiłam się, ale za tydzień jak będzie tak samo to z pewnością pójdę. 

piątek, 15 lutego 2019

Moje szycie - patchworkowa torba


             Jurek mówi, że mam ADHD. Co jednak pocznę, że nie potrafię siedzieć bezczynnie. Nawet odpoczywanie polega u mnie na pracy. Odpoczywam, kiedy robię to co lubię. Dzisiaj znowu szyłam. Tym razem z resztek uszyłam torbę. Moda na ekologię, wiec precz z plastikami i będę ekologiczna babcią. Szyjąc torbę nie miałam jednak na myśli ekologii. To wyszło tak przy okazji. Chciałam coś poszyć. Znalazłam resztkę od obrusa w paski i odcięty dół dżinsów, coś na podbicie i jest. Paski zrobiłam ze stebnówek przy dżinsach. Myślę, że wstydzić się nie muszę.




czwartek, 14 lutego 2019

Walentynki


            Zwyczaj czy może święto obchodzone u nas od niedawna. Ja przypominam je sobie nie dalej niż około dziesięć lat. Skąd wziął się zwyczaj obchodzenia walentynek? 
           Ponoć mają one  głębokie korzenie  jeszcze z czasów pogańskich. W starożytnym Rzymie 14 lutego był wigilią świąt ku czci Fauna, bożka płodności. Odeszły w zapomnienie po upadku Cesarstwa Rzymskiego. Potem nadano im chrześcijańską interpretację i ustanowiono je świętem ku czci świętego Walentego.
            W Kościele katolickim jest ponoć aż ośmiu Walentych, a trzech z nich  obchodzi się 14 lutego. Jeden był księdzem w Rzymie, drugi biskupem Terni posiadającym moc uzdrawiania chorych. Biskupa stracono, gdy rodzina uzdrowionej dziewczynki przeszła na chrześcijaństwo. Ksiądz rzymski, według podań, udzielał w tajemnicy  ślubów legionistom, co było niezgodne z zakazem Cesarza. Cesarz uważał, że kawalerowie są lepszymi żołnierzami. Ksiądz  Walenty za swoją konspiracyjną działalność zginął męczeńską śmiercią.
      Wspólnym elementem tych przekazów jest data śmierci męczennika, 14 lutego.  Jednak  jak było naprawdę z tymi świętymi, nie wiadomo.  Właśnie dlatego  św. Walenty został usunięty w 1969 roku przez komisję watykańską z kalendarza kościelnego.
     W średniowieczu święto to rozpowszechniło się w całej zachodniej Europie. Największy wkład w jego rozpropagowanie mieli poeci z Wysp Brytyjskich. Stamtąd pochodzi pierwsza walentynkowa kartka przechowywana w Muzeum Brytyjskim. Wraz z europejskimi osadnikami walentynki dotarły  za ocean, gdzie w XIX wieku zrobiły prawdziwą furorę. A dzisiaj? Walentynki są ponoć drugim, po Bożym Narodzeniu najbardziej dochodowym świętem. Kartki,  upominki czyli biznes. Święto stało się symbolem amerykańskiego stylu życia. Niestety, promowane za wszelką cenę mogą wzbudzać raczej niechęć, podobnie jak Dzień Kobiet. Jednak mimo niechęci do całego walentynkowego szału miło wysłać kochanej osobie walentynkę, czy wyznać jej miłość, chociaż to warto pielęgnować przez cały rok.
             A ja zrobiłam walentynkowy wieniec na drwi. Będzie wisiał dłużej niż tylko w Walentynki. Serduszka z masy solnej zrobione przez wnusię.


Moje szycie.


                Przedwczoraj pisałam, że biorę się za szycie.  Pościel na łóżeczko zrobiona z dużej wyszła całkiem dobrze. Jeszcze chciało mi się robić falbaneczki, ale cóż to przecież dla małej dziewczynki.



            Mam nadzieję, że będzie się jej w niej dobrze spało.

środa, 13 lutego 2019

Zimowo wiosenna refleksja


                   Kiedy jechałam dzisiaj po zakupy naszła mnie dziwna refleksja. Za oknem auta prawdziwa wiosna. Zawsze do niej tęskniłam, nie mogłam się doczekać, a dzisiaj pomyślałam, czy to aby nie za wcześnie. Jest dopiero połowa lutego, ale nie to świadczyło, że to zbyt wcześnie. Przecież zimy prawie nie było, a ja chyba nie jestem na wiosnę gotowa. Tyle rzeczy chciałam robić zimą, niestety nie zrobiłam, a nadal chciałabym. Choroby, złe samopoczucie i uciekający czas. Analizowałam już różne informacje, oglądałam strony, czytałam blogi ogrodowe, ale dzisiaj pomyślałam, że jeszcze za prędko. Przecież jeszcze nie odpoczęłam, jeszcze jestem zmęczona, a lada dzień powinnam wyjść do ogrodu z sekatorem, a potem grabie itp., itd. Czy podołam? Czy dam radę? Czy sprostam temu co chcę zrobić w tym roku? Póki co, chciałabym jeszcze odpoczywać, to znaczy być aktywna, ale nie ogrodowo. 

Ręczne robótki


             Wnusi jest lepiej, to i ochota do pracy wraca. Ostatnio było sporo książek. Zaczytałam się, może dlatego, ze sama trochę chorowałam. Było też decoupagowanie. Dopiero dzisiaj to dokumentuję. Z doniczki od świątecznego stroika, który dostałam w prezencie, zrobiłam takie coś. Pojemnik na szparagały, miska. Wprowadza trochę wiosny.



               Teraz biorę się za szycie. Wyregulowałam trochę starą maszynę i na razie działa. Co prawda nie nawija nici na szpulkę do bębenka i muszę to robić ręcznie, ale zszywa, obszywa zygzakiem a to najważniejsze. Uszyłam już pościel dla wnusi i dla jej lalki, ale nie zdążyłam zrobić fotki i im oddałam. Teraz szyję kolejną. Stare poszwy górę maja zawsze bardziej zniszczoną, a dół jest całkiem dobry, więc na mniejszy rozmiar , czyli długość 140 cm wystarcza, bo przycinam je w poprzek. Jak uszyję to udokumentuję. Idę do maszyny.

niedziela, 10 lutego 2019

Jak choruje dziecko, chore jest wszystko


               Wszystko było już tak dobrze. Niestety wnusia od wczoraj wymiotuje i ma wysoką gorączkę. Rano pojechali z nią do lekarza. Odczekali swoje, aby przyjął je lekarz. Odczekali, bo dzieci było sporo. Większych, starszych, biegających, a to 3,5 letnie maleństwo przelewało się na rękach, ale musiało czekać na swoją kolejkę. Zbadali, zrobili analizy krwi. Słyszałam jak płakała przy zakładaniu wenflona, że boli i chce do domku. Wyniki były dobre. Tylko wysokie CRP. Za wysokie jak np. na grypę jelitową. Dostała skierowanie na cito na USG brzuszka, ze wskazaniem wyrostka. Cito to jednak pół godziny czekania, aż podejdzie lekarz. Co się dzieje z lekarzami? Wiem, była pora obiadowa, więc pewnie Pani doktor musiała spokojnie zjeść obiadek, a potem przyszła, słowem się nie odezwała. Badanie trwało chyba pięć minut. Była tam za karę? Przecież wybrała sobie taki zawód, ślubowała służyć chorym. A może chciała być lekarzem dla prestiżu, z myślą o zarobkach, które nie są jeszcze takie jakich oczekiwała. Na szczęście stwierdziła, że w brzuszku wszystko jest OK. To jednak nie pozwoliło postawić diagnozy i w końcu wnusia wylądowała w szpitalu. Kolejne badania, kolejne kroplówki i pierwsza noc na szpitalnym łóżku. Obok na kozetce była jej mama. Dalej jednak nie wiadomo co jej jest. Musimy poczekać do rana i aż strach myśleć co jeszcze może ją spotkać. 

piątek, 8 lutego 2019

Pierwsza wiosna w tym roku

            No i mamy pierwszą wiosnę w tym roku. Pierwszą, bo pewnie zima jeszcze wróci. Ale póki co, śnieg stopniał, chociaż nie było go aż tak dużo, temperatury dodatnie, słoneczko że aż chce się żyć, a nawet iść do ogrodu pracować. Niestety z tym trzeba jeszcze poczekać, ale cieszyć się już można. Dzisiaj nawet jakiś obcy kot penetrował nasz ogród.


         Zaraz po nim poszłam ja. Po północnej stronie, gdzie słońce jeszcze nie może do końca się przedrzeć , leży trochę ostatniego śniegu.



      W innych miejscach niebezpiecznie wychylają swoje listki hiacynty, żonkile, tulipany. Niebezpiecznie, bo co będzie jak wróci mróz.



              Pąki mają też ciemierniki. Ponoć mogą zakwitnąć już w grudniu, ale u mnie to się jeszcze nigdy nie zdarzyło.


         Od października kwitnie za to skimia japońska. Ma być okrywana na zimę. Ja jej tak nie rozpieszczam, chociaż może kiedyś się zawiodę, ale dotychczas nie było problemów.


             Pięknie wygląda też leszczyna.



               Nabrzmiałe pąki ma bez, a truskawki ukazują zielone serduszka.
  



              I zaskoczenie dla mnie. Posadziłam w ubiegłym roku epimedium. Czytałam, że dobrze znosi zimy, ale nie sadziłam, że przetrwa w całości. Ciekawa jestem jak będzie kwitło, bo w ubiegłym roku kwiatów nie było.


              Mam nadzieję, że pogoda, która jeszcze nas czeka nie zniszczy wszystkiego. Najlepiej żeby nic nie zniszczyła. Jeszcze trochę, byle do wiosny.

czwartek, 7 lutego 2019

Chata Magoda



              Skończyłam czytać bloga, Chata Magoda. Super blog. Zacytuję komentarz, który zostawiłam na stronie. Jeśli zostanie zaakceptowany, to się pokaże. Już prawie rok od  ostatniego wpisu. Prawie dziesięć lat zapisów, ale życia więcej, bo piętnaście, nie licząc wspomnień z poprzedniego'wcielenia". Przeczytałam jednym tchem. No może niezupełnie jednym, bo musiałam spełniać minimum potrzeb moich najbliższych. Ugotować obiad, zjeść, umyć się i trochę chociaż pospać. Czytałam długo po północy i od samego rana. Emerytka tak może.To była wielka przyjemność czytania tego bloga. Codzienne życie, czasem borykanie się z problemami, mądre cytaty, wesołe wstawki. Super. No i te zdjęcia. Trzeba być humanistą i romantykiem, aby widzieć piękno wszędzie tam, gdzie zostało uchwycone na zdjęciach. To dar, aby umieć je nam przekazać w pięknych zdjęciach. Nie każdy je widzi, chociaż wszyscy przecież z natury pochodzimy. Nasi pra pra ileś razy pra nie pochodzili z miast. One powstały później. Pierwotnie były lasy i łąki. Styl pisania bardzo przyjazny i zachęcający do czytania, zachwyt, gdy na zdjęciach widziałam ukwiecone łąki, mgły nad Bieszczadami itd. Czasem się uśmiechałam przy niektórych zdjęciach, bo wprowadzały w rozczulenie, zwłaszcza te ze zwierzętami. Wiem, że to trudne życie, ale wszystko co robi się z miłością i ochotą staje się łatwe. Gratuluję wyboru, zaparcia i życzę wszystkiego dobrego. Dzisiaj odebrałam książkę, zatem idę czytać dalej. Teraz już mogę w łóżku. 

PS
dopisałam rano następnego dnia.

          Książka niektóre zapisy z bloga powtarza, jednak czasem coś rozwija, dodaje. Inne są nowe, na użytek książki. Czyta się równie dobrze. Zaczęłam wieczorem i czytałam do końca. Zarezerwowałam już nocleg w Magodzie. Tym razem będą więc Bieszczady, no i coś po drodze.

Dzień Babci i Dziadka


                Dzień Babci i Dziadka wypada w styczniu, ale przez absencję chorobową dzieci, w przedszkolu naszej wnusi był wczoraj. Oczywiście byliśmy. Dzieci zaprezentowały  nam jasełkowe przedstawienie i kilka piosenek o babci i dziadku. Potem dostaliśmy prezenty wykonane z udziałem dzieci. Kwiat, laurka i serduszka. Cieszyliśmy się my dziadkowie, ale też nasza wnusia. To było pierwsze takie spotkanie. Przed nami jeszcze kolejne.  Bardzo się cieszę i jestem z niej dumna.

niedziela, 3 lutego 2019

Arktyka - film


              Co można robić w zimową niedzielę, jeśli nie jeździ się na nartach? To znaczy jeśli już nie jeździ się na nartach. Zaproponowałam kino. Wybrałam film "Arktyka" i wybór był bardzo dobry. Film opowiada o zmaganiach na arktycznym pustkowiu rozbitka z samolotu, który opiekował się dziewczyną, która chciała nieść mu pomóc i sama uległa katastrofie swojego helikoptera. Mróz, brak łączności ze światem, brak jedzenia, brak opieki lekarskiej dla rannej dziewczyny, niebezpieczny niedźwiedź, śnieżyce i hulający wiatr. Chwilami bliski poddania się walczy resztkami sił, aby nieść pomoc dziewczynie. Film prawie bez słów, ale bardzo wymowny. Polecam.

piątek, 1 lutego 2019

Jakość życia


          
            Mam 65 lat i wydawać by się mogło, że jeszcze dużo życia przede mną. Prawda może jednak być inna i wszystko może się zdarzyć. Co prawda mama ma o dwadzieścia jeden lat więcej, ale tata miał tylko więcej o pięć. Poza tym jaka może być ta jakość pozostałego życia. Refluks to pewno choroba do końca życia. Leczenie które na refluks pomoże, albo i nie do końca, ale na co inne zaszkodzi. Kiedy dzisiaj rano podniosłam się z łóżka miałam zawroty głowy. Od czego? Skutek uboczny lekarstwa na refluks, bo może taki być, czy coś innego. Przypomniał mi się zaraz mój incydent sprzed ponad dziewięć lat, kiedy wylądowałam na neurologii w szpitalu. Przecież to może się powtórzyć i to z zupełnie innym zakończeniem. Muszę się chyba poważnie wziąć za siebie, za leczenie i zaakceptować, że już nie wszystko jest dla mnie, a wszystko może się zdarzyć i to niekoniecznie to co dobre. Powiedziałam Asi, że gdyby mi się coś stało i musiałabym być nieświadoma swojej sytuacji, to ma mnie umieścić w ośrodku do tego przeznaczonym, a nie brać wszystkiego na siebie. Może mnie tam odwiedzać, ale powinna się zająć sobą i Olą. Ja wiem że mnie kocha i chciałaby dla mnie jak najlepiej, ale ja też ją kocham i nie powinna wszystkiego poświęcać dla mnie.