sobota, 26 sierpnia 2023

Wnusie i satyra w krótkich majteczkach

      

           Kiedyś czytywało się "Kobietę i życie",  najczęściej spod lady. Teraz jest gazet i czasopism zatrzęsienie. Wspomnianej " Kobiety" już nie czytam. Nie wiem nawet czy takowa się ukazuje, a może w innej szacie graficznej. Kiedyś na ostatniej stronie " Kobiety " była rubryczka " Satyra w krótkich majteczkach". Teraz mam 8 i 3,5 letnie wnusie i też trochę satyry.

**  Kiedy córka była z rodziną w Toruniu, opowiadała swojej ośmiolatce, że tam się uczyła, /  studiowała/ i przez kilka lat mieszkała. Często chodziła w tych miejscach i teraz miło to wspomina. Na co jej córka " i babcia Ci tak pozwoliła ?".

** Kiedy byli na urlopie w Łodzi, młodsza powiedziała " mama, nasza  Łodzia jest fajna".

             Tydzień spędzony razem potrafił zmęczyć, ale też dał dużo radości. Są takie kochane.

środa, 23 sierpnia 2023

Karma powraca - 3

                 Ciąg dalszy w kontekście, karma powraca. Zastanawiam się, co ja takiego w życiu zrobiłam, że zwaliło się na moje barki wszystko, że już nie mogę tego unieść,  to jej powrót? Karmy? Kiedyś nie żałowałam kobiet, które narzekały na swój los u boku męża. Mówiłam, mogą go zmienić, ja też przecież zmieniłam / wtedy/. Musiałam jednak dojrzeć, zrozumieć. Teraz jestem jedną z nich. Związek z przemocą psychiczną, dlaczego to znoszę? Przecież nie łączą nas dzieci, wspólny dom, kredyt, a jednak czegoś żal, bo są jakieś wspomnienia, kiedy  nie było tak źle i tak od jednego zdarzenia do drugiego, z nadzieją, że może to ostatni raz. Sama sobie tłumaczę że może jestem zbyt wrażliwa, że może, że może, że może... Wiem, że toksyczna osoba się nie zmienia, ale usprawiedliwiam go, że może to taka jego choroba. 



         Chciałabym wierzyć, że to jakiś przełom w moim życiu, czas na decyzje i wkrótce wyjdzie słońce. Jeszcze mam taką nadzieję.

niedziela, 20 sierpnia 2023

Milczenie

           Każdy z nas zna powiedzenie: „Mowa jest srebrem a milczenie złotem”, która mówi, że lepiej jest przemilczeć jakąś kwestię niż powiedzieć o dwa słowa za dużo lub niepotrzebnie. Milczenie ma również  inne oblicza.




                   Słyszałam jeszcze, mów jak masz co do powiedzenia, co oznaczało , mów co mi się podoba. Dlatego już tylko milczę.

środa, 16 sierpnia 2023

Jak na huśtawce

 Czy coś ze mną jest nie tak? Dlaczego tego samego dnia mam nadzieję, że jeszcze wszystko się ułoży, a za chwilę uświadamiam sobie, że nie wyobrażam sobie dalszego wspólnego życia. Czy takie zachowanie to tylko wewnętrzna walka z poczuciem odpowiedzialności za drugą osobę, a pragnieniem własnego spokoju, czy  efekt doświadczeń całego życia?  Tak, pragnę tylko spokoju i samotności. A co to właściwie jest samotność. Przecież można być bardziej samotnym, będąc obok niby bliskiej osoby, niż żyjąc samodzielnie, sama. Wiesz wtedy, że za wszystko odpowiadasz sama, że z wszystkim musisz sobie radzić sama, ale możesz też samodzielnie podejmować decyzje, decydować o sobie. Być szczęśliwa. Niektórzy mówią, człowiek jest istotą stadną, potrzebuje drugiego człowieka. Tak, to prawda, ale tego człowieka można znaleźć i niekoniecznie  z nim mieszkać, bo po co, jeśli w niezdrowej atmosferze, zatrutym powietrzu, w poniżaniu choruje nasz organizm, skraca się w sposób przyspieszony nasze życie. Czy ze mną jest coś nie tak, że nie walczę, że chcę zmian, a za chwilę się wycofuję. Wiem, dopóki żyjemy, nigdy nie jest aż tak źle, aby nie można tych zmian dokonać, a jednak zwlekam.

niedziela, 13 sierpnia 2023

Karma powraca - 2


              Opisuję od czasu do czasu moje problemy z mamą, ale to moja matka. Urodziła mnie, wychowała. Jest w tym też jest zasługa taty, że wyrosłam na porządnego człowieka. Mam taką nadzieję. Wiem, jest okropna, ale to matka i pomimo wszystko nie można jej krzywdzić. 
                Z moim Panem jestem od trzynastu lat. To nasz drugi związek. Z pierwszym byłam zaledwie trzy lata. Wtedy się mówiło, różnica charakterów, bo prędko okazało się, że nie pasowaliśmy do siebie. Były też inne sprawy. Przez 28 lat byłam sama, samowystarczalna, samodzielna, szanowana. Czasem chyba też samotna, bo w końcu, kiedy córka się usamodzielniła, związałam się po raz drugi. Teraz znalazłam się w najgorszym momencie mojego życia.  90 letnia, schorowana, dokuczająca matka, jedyny, młodszy brat z zaawansowanym rakiem i mąż, który pokazał swoje prawdziwe oblicze. Niestety, mieszkamy u niego, ja nie mam żadnych praw, bo, dwa tygodnie przed ślubem,  zadbał o intercyzę, a nieco później o notarialne zrzeczenie się zachowku. Już w styczniu, oznajmił, że mama powinna pójść do brata, bo on chce odzyskać swój pokój. Brat mieszka , na drugim piętrze w bloku. My mieszkamy w dużym domu z ogrodem. Trzeba by było ją znosić, aby pojechać 65 kilometrów do lekarza. Choroba brata całkowicie przekreśliła pomoc z jego strony. Ale to nie koniec. Wymawiał jej jedzenie, chociaż mama dawała na swoje utrzymanie, tyle ile mogła. Moim zdaniem, wystarczająco. On uważał, że powinna wrócić do swojego domu /wieś, stary dom bez wygód/ i niech zajmie się nią jakaś opiekunka, a jeśli ma mieszkać u nas to powinna pokrywać jedną trzecią utrzymana domu, czyli utrzymanie, podlewanie ogrodu, wszelkie konserwacje, remonty itd. Jednym słowem znalazł sobie sponsora na swoje wydatki, aby mógł więcej inwestować w kolejne swoje nieruchomości i oszczędności. Rozumiem jeśli mielibyśmy problemy finansowe, ale jego miesięczny dochód oscyluje w kwocie 30 tysięcy złotych. Nie będę opisywała szczegółów jego zachowania, bo jest to żenujące,  ale otworzył mi oczy, za kogo wyszłam. W sobotę mama wróciła do do siebie na wieś. Karma powróci, bo na swoich synów liczyć  raczej nie powinien.

wtorek, 8 sierpnia 2023

Karma powraca


       Często słyszymy, że karma powraca, a co to tak naprawdę znaczy? Klątwę, karę czy nagrodę za dobry uczynek? W buddyzmie, hinduizmie i podobnych religiach,  karma to przyczyna , wywołująca skutek, kiedyś, w przyszłości, może w przyszłym życiu. Ludzie wyznający hinduizm również często mówią, że karma jest zrobieniem złego uczynku, który trzeba odpracować, albo zrobić coś dobrego w zamian. Bywa więc, że karma jest traktowana jako kara.  Każdy jest odpowiedzialny za własne życie, cierpienie i szczęście, jakie sprowadza na siebie i innych.
         Oto kilka podstawowych praw karmy, a  to, co dajemy, zawsze do nas wraca, według niektórych religii.

1. Nawet małe działania mogą wiele zmienić

Każda czynność ma znaczenie. Liczy się intencja z jaką wykonujemy określone działanie, intencja ma większe znaczenie, niż większość ludzi zdaje sobie sprawę. Małe działanie wykonywane ze zła intencją może zainicjować niekorzystny przebieg wydarzeń w przyszłości. 

2. Zawsze można stać się lepszym

Nawet jeśli nasze życie nie było wcale dobre, nie oznacza to, że takie musi pozostać. Nawet po latach czynienia zła, można zacząć czynić dobro.

3. Karma nie oznacza kary

Karma to znacznie więcej niż tylko kara, choć tak jest głównie kojarzona. Możemy również otrzymać pozytywną karmę. Karma jest częścią tego, jak postępujemy w życiu. Jeśli dajemy dobro, to ono do nas wróci. 

4. Nie ma ludzi wolnych od karmy

Bez względu na to kim jesteś, czy masz władzę i pieniądze, nie łudź się, że prawo karmy ciebie nie dotyczy. Ona dotyka każdego człowieka i zawsze o sobie przypomni. Nic nie uchodzi bezkarnie.

5. Można zmienić złą karmę

Jeśli nawet masz złą karmę, to pracując nad sobą i dokonując pozytywnych zmian, możesz ją odwrócić.

6. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za naszą karmę

To my jesteśmy odpowiedzialni za karmę w naszym życiu. Jeśli mamy dobrą lub złą karmę, nie jest to niczyja wina, ale nasza własna. Nie obwiniaj nikogo innego za to, co cię spotyka.

       W naszej religii katolickiej nie ma pojęcia karmy, ale zasady, które się w nią wpisują są takie same. U nas jest piekło, czyściec i niebo. Zło, które czynisz bliźniemu, kiedyś do ciebie wróci. Podobnie z dobrem, jeśli nie czynisz go dla poklasku, a jedynie z serca.

niedziela, 6 sierpnia 2023

Orzechy włoskie

 

          Naturalnym siedliskiem włoskiego orzecha są Europa i Azja, dlatego dobrze czuje się  w naszym klimacie, a jego pielęgnacja nie jest bardzo trudna. Należy do drzew owocowych. Jego owoce mają kulisty kształt i zieloną, gładką okrywę. W październiku dojrzewa  i pęka, ukazując twardą, brązową skorupkę skrywającą dwa duże, jadalne nasiona. Stanowią one niezwykle cenne źródło składników odżywczych, w szczególności niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych. Najlepiej spożywać je na surowo, zerwane prosto z drzewa. Warto suszyć orzechy włoskie i następnie dodawać posiekane do ciast, deserów, lodów, a nawet pieczywa, wzbogacając ich walory smakowe. Nadają się także jako surowiec na domowe nalewki i likiery.
      Orzech włoski to drzewo o silnym wzroście, które dorasta do wysokości nawet 20 metrów, choć regularnie cięte może być znacznie mniejsze. Warto wiedzieć, że drewno, podobnie jak w przypadku orzecha czarnego, jest bardzo wartościowe. Orzech włoski, jako rozłożyste drzewo o pięknym pokroju, dobrze prezentuje się w ogrodzie, dając głęboki cień, który jest nieoceniony w czasie letnich upałów.

           Liście, kora i łupiny orzecha włoskiego mają właściwości lecznicze. Wykazują działanie przeciwbakteryjne, antyseptyczne, przeciwgrzybicze i przeciwzapalne. Łagodzą zmiany 
skórne i łupież. Stosowane doustnie wspomagają krążenie i obniżają poziom cukru we krwi.
      Uprawa orzecha włoskiego udaje się na glebach żyznych i zasobnych w próchnicę oraz składniki pokarmowe. Powinny być one lekko wilgotne, o odczynie obojętnym lub zasadowym. Drzewo to nie lubi gleb podmokłych, ciężkich, chłodnych i płytko uprawianych.
Dojrzewanie i zbiór owoców następują od końca września do końca października, w zależności od odmiany i pogody panującej w danym roku. Owoce są gotowe do zbioru po opadnięciu z drzewa – wówczas otoczka skrywająca orzechy otwiera się i te spadają na ziemię. 
 Czy uprawa jest kłopotliwa? Raczej nie. Głęboki system korzeniowy orzecha włoskiego świetnie radzi sobie z pobieraniem wody z głębokich warstw gleby, więc kilkuletnie drzewo poradzi sobie samo. Bardzo podobnie jest z nawożeniem orzecha, które potrzebne jest właściwie tylko w momencie sadzenia. Cięcie orzecha włoskiego jest bardzo ważnym zabiegiem, szczególnie w przypadku młodych drzew i egzemplarzy szczepionych. Jego celem jest odpowiednie uformowanie korony. Duże drzewa też warto jednak przycinać, aby prześwietlić koronę lub nadać jej nieco mniejsze rozmiary. Należy pamiętać jednak, że cięcie najlepiej znoszą te pędy, których średnica nie przekracza pięciu centymetrów – przycinanie grubszych pędów powoduje trudno gojące się rany i osłabia drzewo. Jedni polecają ciąć w drugiej połowie maja, inni na przedwiośniu. Warto wybrać słoneczny, suchy dzień i najpierw sprawdzić, czy z przyciętego pędu wypływają soki – jeśli nie, można przycinać, jeśli wypływają, zabieg należy przełożyć. Ranę zawsze trzeba zabezpieczyć maścią ogrodniczą. Nawet młodych drzewek nie okrywaliśmy na zimę, chociaż czasem radzą to zrobić.
          Orzechy włoskie nie są niestety całkowicie wolne od chorób i szkodników. Do problemów, które trapią je najczęściej, zaliczamy:
           antraknoza – bardzo groźna choroba grzybowa atakująca orzechy włoskie. Porażone liście i pędy obumierają. Aby jej uniknąć, przed kwitnieniem należy stosować prewencyjnie miedzian. Zarodniki mogą przetrwać w opadłych liściach, ich grabienie jest więc bardzo ważne;
         bakteryjna zgorzel orzecha włoskiego powoduje brunatne lub czarne plamy na liściach i pędach. Od antraknozy różnią się mniejszym rozmiarem plam chorobowych i brakiem zarodników. Zapobieganie jak w przypadku antraknozy;
      mszyce zdobniczki orzechowe najczęściej atakują drzewa osłabione. Bytują na blaszkach i ogonkach liści, powodując ich żółknięcie, skręcanie i obumieranie. Można zwalczać je skutecznie preparatami na mszyce; 
     szpeciel pilśniowiec orzechowy  należy do roztoczy. Atakuje liście, z których wysysa sok. Objawy są takie same jak w przypadku mszyc. Zwalcza się go preparatami na roztocza.
       W sąsiedztwie orzecha włoskiego lepiej nic nie sadzić. Drzewo wydziela substancje allelopatyczne, znaczy takie, które hamują rozwój innych gatunków. Nawet pod jego koroną zaleca się stosowanie ściółki, zamiast trawy czy roślin okrywowych. W dalszej odległości natomiast wybór gatunków będzie większy. Nie wiem co o tym sadzić, bo truskawki rosną na razie dobrze i dobrze owocują, jednak dopóki drzewka były małe w sąsiedztwie miałam piękny warzywniak, a teraz się popsuło. Podejrzewam, że chodzi o opadające liście. W nich znajduje się juglon, uważany jest za jedną z najsilniejszych substancji o działaniu allelopatycznym w świecie roślin. Sprzątam je jesienią, ale pewnie coś zawsze zostanie.
        Kiedy zaczęliśmy zakładać ogród w 2014/ 2015 roku działka była duża i pusta. Zamarzył nam się też orzech włoski, a nawet dwa w różnych odmianach. Mówi się często, że dla dobrego plonowania, a czasem w ogóle do jakiegokolwiek, potrzebne są dwa egzemplarze. Nie wiem czy w przypadku orzecha włoskiego tak jest, ale posadziliśmy dwa. Od dwóch, a może nawet już trzech lat mamy swoje orzechy, niestety z warzywami trochę gorzej. 

sobota, 5 sierpnia 2023

Do Ciebie M.

          Pamiętam, jak pisałeś o pachnących goździkach przed wejściem do domu, że chcesz mieć piwonie w ogrodzie. Ogrodu jeszcze nie miałeś, dopiero zadatki na niego. Chciałeś sadzić czerwone porzeczki, aby wnuki miały owoce. Chciałeś robić muszlę, gdzie miały być ławy i stół.  Grilla już nawet kupiłeś. Czy udało Ci się to zrealizować? Ja takich marzeń nie miałam. Cieszyłam się swoim ukwieconym balkonem. Zrodziły się we mnie, kiedy uzyskałam możliwość tworzenia ogrodu. Teraz mam pachnące goździki, piwonie i czerwone porzeczki. Czy to Ty wzbudziłeś we mnie takie chcenia? Ten ogród nie jest nawet moją własnością. Ja w nim tylko mieszkam i pracuję, ale czy cokolwiek tu na ziemi jest nasze? Kiedyś wszystko zostawimy, więc jakie ma znaczenie, czy kawał gruntu, na którym tworzę ogród jest mój czy nie mój. Ogród jest mój, bo przeze mnie tworzony. Mój, dopóty mogę się nim cieszyć. Kiedyś odejdę, nadejdzie czas pożegnania, nastąpi nowy, kolejny rozdział w moim życiu, a ogród mam nadzieję, dostanie się w dobre ręce.

środa, 2 sierpnia 2023

Rozmyślania przy prasowaniu.


Jack Sanko na facebooku daje różne porady. Oto jedna z nich.

Zróbmy reset do szczęścia

Weźmy głęboki oddech
popatrzmy świadomie wokoło,
otwórzmy szeroko okno
wypijmy kawę powoli
Poczujmy grunt pod nogami
i lekki wiatr we włosach
zaśmiejmy się bez powodu
i zadumajmy nas czymś
To wszystko
proste sprawy
zgubione 
w pędzie życia
to łatwe na
szczęście przepisy
do
ponownego odkrycia
Wyśpijmy się porządnie
powyciągajmy w łóżku
Smakujmy coś dobrego
idźmy na spacer powoli
Popatrzmy na chmury na
niebie na zieleń wokół siebie
wróćmy do dobrej książki,
wiersza, filmu, piosenki,
Utnijmy sobie drzemkę
zobaczmy stare zdjęcia
kupmy bukiecik kwiatów
jedźmy autem bez celu
za zachodzącym słońcem
Szukajmy ciepłych
wspomnień
w chłodnym
blasku księżyca
Usiądźmy 
na huśtawce
i ukołyszmy duszę
dotknijmy ręką serca
powiedźmy
"nic nie muszę".

           A ja np. dzisiaj prędkie śniadanie z niedopitą kawą i pojechałam nakarmić córki koty. Zawsze tak robię gdy gdzieś wyjeżdża z rodziną. Nie na długo, zaledwie na 5-6 dni wakacji. Dwa nasze ulubione maine coony, rybki, czasem podleję kwiaty i pomidory w ogródku. Teraz pada, więc to odpada. Patrzyłam na wysuszone pranie na suszarce. Powiesiła je przed wyjazdem, więc się dzisiaj wzięłam za prasowanie. Wiem, jak wróci powie, Mamuś bardzo Ci dziękuję, ale nie musiałaś tego robić. Co prawda, w domu czeka moje, ale cóż. Po powrocie będzie miała dużo nowego prania, a w poniedziałek powrót do pracy. Będę się opiekowała wnusiami. Może na kilka dni weźmie też druga babcia. Córka dużo czasu poświęca swoim córeczkom. Wspólne zajęcia, zabawy, czytanie itd., a w domu i ogródku wszystko też musi ogarnąć. Wiem jak to jest, kiedy nie ma się czasu dla siebie, na swoje przyjemności, na robótki.  Ona robi to tak jak ja, nocą. Dopóki mogę, to staram się jej pomagać. Mnie nikt nie pomagał. Chociaż mieszkałam u rodziców, to jedynie obiad miałam ugotowany, ale ja musiałam wszystko do niego przygotować. Zrobić zakupy, bo mama od wieku 42 lat przestała po nie chodzić. Akurat zbiegło się to z okresem octu i groszku konserwowego w sklepach, więc po pracy w kolejki. Po wszystko, nawet po kawę, której ja nie piłam, ale dla mamy. Najczęściej niewiele dostałam, bo w kolejkach stali jeż od wcześniejszych godzin ci, co nie pracowali, ale ja przez to nie zdążyłam na autobus. Następny był za półtora godziny. Z domu wychodziłam rano przed szóstą, a wracałam o siedemnastej. Owszem obiad był, ale zmywanie czekało na mnie. Często też obieranie, czyszczenie warzyw z ogródka na następny obiad. Wolnych sobót nie było, tyle że pracowało się krócej, więc po powrocie sprzątanie domu. Swój pokój na poddaszu dostałam dopiero jak wyszłam za mąż. I chociaż tam mieszkaliśmy, sprzątałam cały dom, " bo przecież korzystacie z wszystkiego". Tak, u mamy oglądaliśmy telewizję, w kuchni jedliśmy. Łazienka była wspólna. Prałam ręcznie, bo "popsujesz pralkę". Jedynie pościel mi wyprała mama, ale za to prasowanie wszystkiego również jej, należało do mnie. Kiedy się wreszcie wyprowadziłam na swoje, odetchnęłam, chociaż zakupy dalej robiłam. Tata tylko te codzienne, typu chleb, mleko. Reszta należała do mnie. Już nie jadałam tam obiadów, ale zaopatrzenie do mnie należało. Na szczęście skończyło się stanie w kolejkach. Kiedy taty zabrakło, to nawet chleb kupowałam ja. Mama do sklepu miała 300, może 400 metrów, ale jak się spóźniłam, to było źle, bo nie miała co jeść. Skoro nie chciała iść, to mogła sobie kaszy ugotować i by nie była głodna, ale była złość i uwagi. Pomimo, że miała 60, 70 lat jeździłam sprzątać, prasować, myć okna itd. jak dawniej. Do czasu mojej sytuacji udarowej, kiedy lekarz zabronił mi wykonywania niektórych prac, przez tą nieszczęsną tętnicę, która się zwężyła od nacisku i tylko w  niecałych 15 % przepuszczała krew do głowy. Teraz mam 70 lat i muszę wszystko. Ona już w wieku 30 lat wcześniej nic nie musiała. Teraz jest źle, kiedy nie jadę codziennie po świeży chlebek, a kupię więcej i zamrożę. "Przecież takiego chleba nie da się jeść". Rano wstaje o 10-11, a czasem nawet 12 godzinie, to sobie zagotuje owsiankę, którą ja wcześniej przygotuję, ale wieczorem cokolwiek by nie było, mleka sobie nie zagotuje, bo przecież " Eli nie powinno być za ciężko". Jej ubrania mam prać ręcznie, " bo w tej wspólnej wodzie i z innymi ubraniami". Nie nie piorę. Mam swoją pralkę i jej nie popsuję i ręcznie prać nie będę. Ostatnio trochę się uspokoiła z dokuczaniem. Może to przez sytuację z bratem, ale dokłada do pieca mój mąż. Na przykład zrobił ostatnio awanturę, bo w zapasach, które zrobiłam" na wojnę" znalazł przeterminowany o prawie trzy miesiące makaron. " Wydajesz pieniądze, a potem nie panujesz nad tym". Słyszę tylko " taki los kobiety" i nieważne, że jestem wykończona, zmęczona, zmartwiona bratem, On ma urodziny i musi zrobić zjazd rodzinny. Dobrze wypada, cztery dni od soboty do święta Maryjnego. Można się gościć. Zanim o swoich planach mi powiedział, zaprosił gości. Kiedyś też się cieszyłam, gotowałam, piekłam, smażyłam. Gościłam, ale w tej chwili uciekłabym , zaszyłabym się gdziekolwiek, aby odpocząć.

Na Kaszuby, na Mazury
albo nawet w góry
a jak nie, to jakiś pokój
byle by mieć święty spokój.

             Matki zostawić nie mogę, pomimo i jaka była i dopóki ona żyje muszę trwać w upokarzającym mnie związku. Czy jeszcze doczekam się zmiany, aby żyć jak w wierszu cytowanym na początku. Mówi się, że człowiek jest silniejszy od konia, wszystko zniesie, ale też, że życie jest kruche, a mnie nie chodzi o święty spokój w życiu po życiu, ale teraz.