czwartek, 20 sierpnia 2020

O moim ogrodzie w czerwcu 2015 roku






W moim ogrodzie 

Przekwitły krokusy, żonkile, szafirki,

Migdałek z forsycją już też zapomniany.

W moim ogrodzie wciąż idą zmiany

Przeminą pachnące dni białym jaśminem

Nie będzie za płotem welonów z szaleju

W ogrodzie zakwitną czerwone maki.

Mój ogród przy domu właśnie jest taki.

Lipa zbyt mała, by miodem zakwitła,

stokrotki wkrótce ustąpią powojom.

Po oknem malwy wysokie stoją.

Już się sposobią ostróżki, róże

Aromat zbierają goździki pachnące

Kwiatów mam dużo, choć nie tysiące

Nęcić będą barwą i swoim zapachem

Pszczoły, motyle,

I mnie umilą też niejedną chwilę.

Lipy jeszcze nie mam jak Jan z Czarnolasu

Rośnie dopiero maleńka, potrzeba jej czasu.

Wkrótce dojrzeją owoce, u nas jeszcze mało

A zerwać z krzaka już by się chciało.

Słodkie maliny, kwaśne agresty,

Wiśni, poziomek kiedyś będzie w bród,

Owoce latem, soczysty to cud.

Jedno co było, a może będzie

To papierówki, jabłka soczyste,

Opadłe po burzy, prosto spod drzewa.

Ten cud się może kiedyś powtórzy,

Drzewko maleńkie, kiedyś urośnie

Urodzi jabłka po którejś wiośnie

Będzie i groszek  prosto ze strączka,

A potem spacer, zielona łączka.

Póki nie skoszą wysokich traw,

Przejdziemy przez nie prawie jak wpław.

Zakątki już kuszą różnymi ziołami,

Niektóre też straszą nas pokrzywami.

A kiedy się ranek budzić zaczyna

W moim ogrodzie śpiewa ptaszyna.

Rano, wieczorem, i przez dzień cały

Będą mi teraz ptaki śpiewały.

I rechotały żaby przy stawie

Koncert na żywo co wieczór mam prawie.

Lecz kto ogródek ma do uprawy

Dla tego latem nie tylko zabawy.

Tu podlać kwiatki, tam zebrać z grządki.

Nie tylko wiosną się robi porządki.

Choć bolą plecy, to serce rośnie

Śmieją się oczy i jest radośnie.

Kocham mój ogród . 

            Ten wiersz napisałam w czerwcu 2o15 roku, czyli na początku mojej ogrodowej przygody. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Przepadły gdzieś welony z szaleju za płotem i nie ma łanu maków. Szleje same gdzieś przepadły, a maki usunęłam, bo nasadziłam w to miejsce inne rośliny. Maki siały się same, były ładne jak kwitły, ale co by nie mówić, był to chwast. Lipa chociaż już większa, ale nigdy jeszcze nie zakwitła. Kwiatów miałam dużo już wówczas, ale dzisiaj mogę powiedzieć, że mam ich tysiące. Może nie gatunków, ale licząc na sztuki. Liczyłam wiosną hiacynty, było ich ponad setkę. I te papierówki soczyste. Miały być, tak kupione zostało drzewko, ale ta nasza " papierówka" jest późnym jabłkiem, czerwonym, ale również smacznym. Są zioła, groszki ze strączka, kwaśne agresty, słodkie maliny, wszystkiego w bród. Dla nas wystarczy, aż nadto. Pszczoły, motyle, rechot żabek przy oczku. Tylko w tym roku gdzieś przepadł kos, co urządzał rano i wieczorem cudowne koncerty.

3 komentarze:

  1. Wiersz bardzo mi się podoba, na pewno Twój ogród jest piękny, uwielbiam kwiaty.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiersz bardzo ładny. Wiem to po sobie, że ogród ciągle się zmienia. Co roku coś dosadzam, przesadzam, odświeżam, tak aby w nim było pięknie.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny wiersz :) Oj tak płynie czas a z nim wszystko co otacza nas :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń