czwartek, 18 kwietnia 2019

Moja choroba


            Wczoraj wieczorem myślałam, że w nocy pojadę na pogotowie. Temperatura wciąż trzymała ponad 39, a kaszel chciał mnie udusić. Charczenie które czułam, gdzieś w tchawicy, przypominało mi tatę, kiedy leżał nieprzytomny i zbierała mu się gdzieś w płucach woda. Pielęgniarki ściągały ją, bo mówiły że by się po porostu utopił. Mogłam tylko siedzieć. Myślałam już, że noc spędzę w fotelu. W końcu jakoś się uspokoiło. Rano miałam 36,6 i czułam w sobie ciszę jak po wielkim huraganie. Teraz znowu się pogarsza, ale może nie będzie już tak źle. Jeszcze nadzieja w moim laryngologu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz