No i mamy pierwszą wiosnę w tym
roku. Pierwszą, bo pewnie zima jeszcze wróci. Ale póki co, śnieg stopniał,
chociaż nie było go aż tak dużo, temperatury dodatnie, słoneczko że aż chce się
żyć, a nawet iść do ogrodu pracować. Niestety z tym trzeba jeszcze poczekać,
ale cieszyć się już można. Dzisiaj nawet jakiś obcy kot penetrował nasz ogród.
Zaraz po nim poszłam ja. Po północnej
stronie, gdzie słońce jeszcze nie może do końca się przedrzeć , leży trochę
ostatniego śniegu.
W innych miejscach niebezpiecznie
wychylają swoje listki hiacynty, żonkile, tulipany. Niebezpiecznie, bo co
będzie jak wróci mróz.
Pąki mają też ciemierniki. Ponoć
mogą zakwitnąć już w grudniu, ale u mnie to się jeszcze nigdy nie zdarzyło.
Od października kwitnie za to skimia
japońska. Ma być okrywana na zimę. Ja jej tak nie rozpieszczam, chociaż może
kiedyś się zawiodę, ale dotychczas nie było problemów.
Pięknie wygląda też leszczyna.
Nabrzmiałe pąki ma bez, a
truskawki ukazują zielone serduszka.
I zaskoczenie dla mnie.
Posadziłam w ubiegłym roku epimedium. Czytałam, że dobrze znosi zimy, ale nie
sadziłam, że przetrwa w całości. Ciekawa jestem jak będzie kwitło, bo w
ubiegłym roku kwiatów nie było.
Mam nadzieję, że pogoda, która
jeszcze nas czeka nie zniszczy wszystkiego. Najlepiej żeby nic nie zniszczyła.
Jeszcze trochę, byle do wiosny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz