niedziela, 10 lutego 2019

Jak choruje dziecko, chore jest wszystko


               Wszystko było już tak dobrze. Niestety wnusia od wczoraj wymiotuje i ma wysoką gorączkę. Rano pojechali z nią do lekarza. Odczekali swoje, aby przyjął je lekarz. Odczekali, bo dzieci było sporo. Większych, starszych, biegających, a to 3,5 letnie maleństwo przelewało się na rękach, ale musiało czekać na swoją kolejkę. Zbadali, zrobili analizy krwi. Słyszałam jak płakała przy zakładaniu wenflona, że boli i chce do domku. Wyniki były dobre. Tylko wysokie CRP. Za wysokie jak np. na grypę jelitową. Dostała skierowanie na cito na USG brzuszka, ze wskazaniem wyrostka. Cito to jednak pół godziny czekania, aż podejdzie lekarz. Co się dzieje z lekarzami? Wiem, była pora obiadowa, więc pewnie Pani doktor musiała spokojnie zjeść obiadek, a potem przyszła, słowem się nie odezwała. Badanie trwało chyba pięć minut. Była tam za karę? Przecież wybrała sobie taki zawód, ślubowała służyć chorym. A może chciała być lekarzem dla prestiżu, z myślą o zarobkach, które nie są jeszcze takie jakich oczekiwała. Na szczęście stwierdziła, że w brzuszku wszystko jest OK. To jednak nie pozwoliło postawić diagnozy i w końcu wnusia wylądowała w szpitalu. Kolejne badania, kolejne kroplówki i pierwsza noc na szpitalnym łóżku. Obok na kozetce była jej mama. Dalej jednak nie wiadomo co jej jest. Musimy poczekać do rana i aż strach myśleć co jeszcze może ją spotkać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz