Ostatnio z czytaniem jest u mnie gorzej. Nie wiem, czy to przez zawirowania zdrowotne, ale odpuściłam, jednak kiedy zaczęłam wychodzić z covidu, sięgnęłam po książkę. W końcu, co można innego robić, leżąc. Sądząc po okładce, pewnie bym tej książki nie czytała, ale podsunęła mi ją sąsiadka. Jest to debiut literacki Anny Rosłoniec " Zorza" . Połączenie obyczajówki z sensacją. Akcja równolegle w dwóch przedziałach czasowych,
Styczeń 1939 roku. Zorza, agentka polskiego wywiadu dostaje zadanie przetransportowania wraz z partnerem ściśle tajnej, śmiercionośnej broni chemicznej w bezpieczne miejsce. Coś jednak poszło nie tak i agentka wraz z walizką z bronią giną bez śladu.
Styczeń 2017 roku. Historyk, Piotr Wilczyński, zbiera materiały do książki na temat tamtego wywiadu. Trafia na ślady świadczące o tym, że największa zdrada w historii polskiego wywiadu nie była tym, czym sądzono. Co tak naprawdę wydarzyło się w styczniu 1939 roku i do czego zmierza organizacja z którą nieświadomie współpracuje Wilczyński.
Wciągająca lektura, czyta się ją szybko i łatwo. Chociaż jest to w całości fikcja literacka, daje posmak prawdziwych zdarzeń i zaskakuje ustaleniami. Nie zawsze to co się świeci jest wartościowe. Polecam.
---
35 książka, 310/13.382
Nie znam żadnej książki tej autorki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)