Wyruszyliśmy rano o ósmej. Chociaż może to nie było aż tak prędko, ale mamy czas. Po co się spieszyć. Myślałam, że do Torunia pojedziemy autostradą, a potem kierunek Lubostroń, ale nawigacja kazała nam zjechać z autostrady już przed Bydgoszczą i po dziesiątej byliśmy w Lubostroniu.
Znajduje się tam klasycystyczny pałac, wybudowany w latach 1795–1800 na zlecenie hrabiego Fryderyka Skórzewskiego, czyli ponad dwieście lat historii. Pałac zbudowano na terenie folwarku Piłatowo, a nazwę Lubostroń nadał mu sam właściciel od słów „lube ustronie”. Dobra łabiszyńskie zostały nabyte w 1762 roku przez hrabiego Franciszka Skórzewskiego, generała wojsk koronnych, zwolennika konfederacji barskiej. Majątek ten przeszedł następnie w posiadanie jego syna Fryderyka Skórzewskiego, znawcy i miłośnika sztuki. On to właśnie we wsi Piłatowo postanowił wznieść pałac, nazywając to miejsce Lubostroniem. Na projektodawcę oraz wykonawcę tego zamierzenia wybrał Stanisława Zawadzkiego, architekta wykształconego w Rzymie, znanego ze swych realizacji budowli reprezentacyjnych i wojskowych między innymi w Warszawie. Do budowy pałacu nabyto bazy, kapitele, i całe kolumny przeznaczone wcześniej do budowy Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
Lubostroń pozostawał w rękach różnych gałęzi rodu Skórzewskich do wybuchu II wojny światowej. Po wojnie gospodarzem obiektu było miejscowe Państwowe Gospodarstwo Rolne. W latach 60-tych losem zabytku zainteresował się dyrektor Filharmonii Pomorskiej namawiając włodarzy regionu do przeprowadzenia remontu i postanowił ożywić zabytek muzyką. Począwszy od pierwszych Festiwali Muzyki Polskiej, organizowanych od 1963 roku przez bydgoską filharmonię, zaczęto w rotundzie pałacu w Lubostroniu organizować koncerty. Słuchaczy i gości festiwalowych przywożono z Bydgoszczy autobusami. Tradycja koncertów w Lubostroniu trwała wiele lat. Gdy po likwidacji PGR, pałac został przejęty przez państwo, utworzono zespół pałacowo-parkowy i przeprowadzono w nim remont kapitalny, tworząc miejsce wraz z zespołem hotelowo-restauracyjnym na różnorodną działalność, także artystyczną.
oraz zabudowania stajni i wozowni, również projektu Zawadzkiego, a także późniejsze neogotyckie zabudowania folwarczne.
Wnętrza zazwyczaj zwiedza się teraz z audioprzewodnikami, i w takowe nas wyposażywszy, wpuszczono na salony. Po wysłuchaniu / w holu/
Pałac otoczony jest około 40 hektarowym parkiem krajobrazowym przechodzącym płynnie w las. W nocy z 2 na 3 sierpnia 2017 wichura zniszczyła około 200 drzew w parku, w tym 4 pomnikowe lipy. Kolejnych zniszczeń dokonała burza z 11 na 12 sierpnia 2017, niszcząc kolejne pomniki przyrody oraz powodując uszkodzenia oranżerii. Spacerując parkowymi alejkami uwieczniałam na zdjęciach pałac z wszystkich stron.
Dalej był Inowrocław, ale tylko na chwilę. Zatrzymaliśmy się w sanatorium, bo chciałam coś kupić w sanatoryjnym sklepiku. Kupiłam więc i zaraz wyruszyliśmy dalej. Zaplanowana droga prowadziła przez Strzelno, a tam zespół dawnego klasztoru Norbertanek. Powstanie miasta związane jest z osobą Piotra Włostowica,
wojewody Bolesława Krzywoustego. Uważany jest on za fundatora kościoła św.
Krzyża, czyli kościoła św. Prokopa. W latach 80-tych XII wieku w ówczesnej wsi
Strzelno założony został klasztor norbertanek. W 1231 roku Strzelno uzyskało prawa
miejskie. Podczas rozbiorów miasto znajdowało się pod panowaniem
pruskim. Wyzwolone zostało
podczas powstania wielkopolskiego 2 stycznia 1919. W czasach II Rzeczypospolitej było siedzibą powiatu
strzeleńskiego. Z tego okresu pochodził Szpital Rejonowy. Z początku XX
wieku pochodzi większość kamienic w centrum.
Podczas II wojny światowej dochodziło tam do masowych aresztowań. Niemcy likwidowali miejscową inteligencję, weteranów Powstania Wielkopolskiego, zakładników oraz Żydów. Urodził się tam laureat nagrody Nobla i wybitny fizyk Albert Michelson. Mimo że wówczas teren znajdował się pod zaborem pruskim, zawsze i uparcie jako kraj urodzenia podawał Polskę. Upamiętniono go ławeczką stojącą na rynku.
W Strzelnie znajduje się jeden z najważniejszych zabytków sztuki romańskiej w Polsce, Ponorbertański kościół Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny z unikatowymi kolumnami z przedstawieniami cnót i występków oraz Rotunda św. Prokopa.
Strzelno było siedzibą jednego z najstarszych żeńskich zgromadzeń zakonnych w Polsce. Przez siedem wieków norbertanki strzeleńskie kontynuowały tradycje swojego zgromadzenia oraz gromadziły i chroniły cenne dzieła sztuki sakralnej. W tym czasie klasztor cieszył się wsparciem biskupów kujawskich, możnowładców, książąt oraz polskich królów. Znajdujące się w obrębie założenia dwa romańskie kościoły, mimo burzliwych dziejów, zachowały autentyczność. W kościele pw. Świętej Trójcy dokonane przebudowy nie naruszyły zasadniczej struktury pierwotnej świątyni. To właśnie w Strzelnie znajduje się nie tylko najliczniejszy, ale także najbardziej oryginalny zespół rzeźby romańskiej na terenie naszego kraju. Dekorowane wizerunkami Cnót i Przywar kolumny, stawiają założenie wśród najważniejszych miejsc w historii sztuki polskiego średniowiecza. Unikatowe na tle Europy dzieła, wyróżnia wysoka jakość artystyczna. Początki założenia klasztornego w Strzelnie sięgają XII wieku i związane są z osobą Piotra Włostowica, zwanego też Włastem z rodu Duninów. Jan Długosz przypisuje mu fundację strzeleńskiego kościoła pw. św. Krzyża i Najświętszej Marii Panny, który, jak podaje kronikarz, został poświęcony w 1133 roku. Zgromadzenie Sióstr zwanych norbertankami, które w Polsce pojawił się w 1162 roku., sprowadził na Kujawy zapewne wnuk Piotra Włostowica, wojewoda kujawski z nadania księcia Mieszka Starego. Obecnie przyjmuje się, że klasztor został założony w latach 80-tych XII wieku. Również w XII wieku miały zostać zbudowane z kamienia kościół klasztorny pw. Świętej Trójcy /dawniej pw. Świętej Trójcy i Najświętszej Marii Panny/ oraz rotunda pw. św. Prokopa. Pierwsze zabudowania klasztorne były drewniane. W drugiej połowie XV wieku powstał budynek murowany łączący oba kościoły W pierwszej połowie XV wieku spaleniu uległa rotunda pw. św. Prokopa, którą ekssekrowano, a następnie włączono do zabudowań klasztornych, gdzie pełniła rolę furty klasztornej. W okresie panowania Kazimierza Jagiellończyka, zakończono przebudowę kościoła klasztornego, która nadała mu gotycki charakter. U schyłku XV wieku pożar Strzelna przyniósł kolejne zniszczenia. Potem był „potop” szwedzki i wojna północna i kolejne zniszczenia i naprawy. Kiedy po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej Strzelno znalazło się w granicach monarchii pruskiej, klasztor utracił na rzecz domeny królewskiej wszystkie swoje dobra ziemskie. W 1812 roku rozebrano trzy skrzydła klasztoru, a rotundę pw. św. Prokopa zamieniono w stajnię i spichlerz, przebudowując budynek dla celów gospodarczych. Kasata przez władze pruskie klasztoru strzeleńskiego nastąpiła w 1834 roku. Od tego czasu kościół klasztorny stał się wyłącznie parafialnym. W 1892 roku na skutek interwencji posłów polskich w parlamencie Rzeszy przeprowadzono na terenie zespołu klasztornego pierwsze prace konserwatorskie. Podczas II wojny światowej rotundę ponownie zamieniono na magazyn, a pod koniec wojny wojska niemieckie zdetonowały we wnętrzu ładunek wybuchowy poważnie uszkadzając budynek i niszcząc wyposażenie. Odbudowa kościoła miała miejsce w latach 1945-1953. W 1946 r. podczas prac konserwatorskich we wnętrzu kościoła pw. Świętej Trójcy odsłonięto ukrytą pod tynkiem romańską dekorację rzeźbiarską kolumn.
Zwiedzanie zaczęliśmy od rotundy Świętego Prokopa. Jest to orientowany kościół murowany z kamienia i częściowo z cegły. Widać, że jest po niedawnej renowacji. Powiedziałabym błyszczy.
W oryginalnej części dawnych zabudowań klasztoru Norbertanek znajduje się muzeum. Zbiory podzielone są na dwie części: romańsko-archeologiczną /lapidarium/ i liturgiczną, dotyczą bogatej historii zakonu norbertanek. Ekspozycję romańską z lapidarium można zaliczyć do największych w Polsce zbiorów rzeźby romańskiej. Są to elementy architektoniczne, a szczególnie rzeźby wykonane w piaskowcu takie jak np. pierwotne wejście do kościoła, pyty nagrobne i inne elementy ze świątyń. Wśród innych eksponatów zobaczyć można także detale architektoniczne, rekonstrukcję celi zakonnej oraz znaleziska archeologiczne Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
I wchodzący w skład zespołu Kościół Świętej Trójcy i Najświętszej Maryi Panny.
datowane są one na drugą połowę wieku XII i początek XIII. Odkryte zostały podczas prac remontowych prowadzonych w 1946 roku. Na każdej z kolumn przedstawiono po 18 statycznych postaci, w trzech kondygnacjach oddzielonych ornamentem roślinnym, czyli po sześć w każdej strefie. Każda z tych rzeźb jest inna, posiada własny atrybut, za pomocą którego oglądający może rozpoznać symboliczne jej znaczenie. Razem jest zatem 36 personifikacji: 18 cnót i 18 przywar. Cnoty wyobrażają tylko postacie kobiece z nimbami nad głową, o dużych dłoniach i wydłużonych twarzach. Przywary uosabiają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Cennym zabytkiem jest też ołtarz św. Krzyża, zdobiony 658 relikwiami.
W ostatnich latach odnaleziono we wnętrzu kościoła wiele barwnych polichromii. Niektóre z nich są już odsłonięte, inne czekają na zabiegi konserwatorskie. Do ciekawych zabytków należą także: tęczowa belka z 1740 roku, zespół pięciu konfesjonałów z 1741 ozdobiony malowidłami z życia Jezusa Chrystusa i Maryi Panny.
Kościół posiada także organy 24 głosowe, piszczałkowe o trakturze mechanicznej, wybudowane przez firmę Sauer z Frankfurtu nad Odrą w II połowie XIX w.
I kamień z legendy o Świętym Wojciechu wędrującym przez Strzelno.
Ostatnim punktem w pierwszym dniu było Czerniejewo i kolejny pałac położony na północnym skraju miasta, połączony z nim długą aleją. Pałac wzniesiony w latach 1771-1780 lub 1790 przez generała Jana Lipskiego na ziemiach, które otrzymał w posagu. W 1823 roku pałac stał się własnością rodu Skórzewskich. Po wybuchu II wojny światowej pałac zajmują wojska niemieckie, które stacjonują w nim do czasu wyzwolenia. Po wojnie służy jako schronienie dla sierot z Wołynia, bo utworzono w nim Dom Dziecka.
Prawdopodobnie w tym miejscu znajdował się wcześniej zamek. Pałac wielokrotnie przebudowywano. Pierwsza przebudowa, z lat 1789-1790 i późniejszych nadała pałacowi charakter klasycystyczny. W 1800 dodano czterokolumnowy portyk wysunięty znacznie przed linię elewacji. Portyk umożliwiał kryty dojazd pod samo wejście i dodał rezydencji okazałości.
Pałac w czasie II wojny światowej użytkowany był przez Niemców, dlatego zabudowania przetrwały wojnę w stanie nienaruszonym. Wnętrza i wyposażenie uległy znacznemu zniszczeniu w końcowym okresie wojny. Od 1977 roku, gdy przestał być siedzibą domu dziecka, wyremontowany z przeznaczeniem na hotel i centrum konferencyjne. Piszą, że pałac w Czerniejewie to jeden z najbardziej tajemniczych pałaców w Polsce. Dlaczego? Pałac można zwiedzać z przewodnikiem tylko w niektóre dni w roku, po wcześniejszym zapisaniu się. Najbliższy termin 19.10. Od przewodnika dowiedzieć się można jakie dzieła sztuki z pałacu w Czerniejewie zabrali Hermann Göring i Joseph Goebbels. Co się stało z biblioteką pałacową liczącą 50 tys. tomów. Gdzie znajdowała się „Grota Pompejańska”. Dokąd prowadziło tajne przejście do którego wchodziło się z sypialni hrabiny. Jaki film został nakręcony w 1989 roku w Bażantarni. Gdzie w pałacu znajdują się najstarsze polichromie. Ilość miejsc jest ograniczona, dlatego decyduje kolejność zgłoszeń. My przelecieliśmy go w telegraficznym skrócie. Hol, Sala Pompejańska, Myśliwska, Belkowa, Balowa, sypialnie itp.
I przejście galerią do oficyny w której mieliśmy zapewniony nocleg. Pani, która nas przyjmowała, udzielała wszelkich praktycznych informacji i oprowadziła po pałacu, była bardzo miła. Teraz to takich raczej szukać ze świecą.
Byliśmy głodni, a restauracja pałacowa w poniedziałki i wtorki jest nieczynna. Możliwe, że tylko po sezonie, ale niedaleko pałacu jest restauracja, że można zjeść. Przy okazji podjechaliśmy aleją prowadzącą prosto od pałacu do kościoła.
Pierwszy kościół został zbudowany z drewna. Jego pierwotne
położenie, koło pałacu, upamiętnia okolicznościowy obelisk, który znajduje się
przy trasie Czerniejewo – Pawłowo. Obecny pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela,
orientowany, powstał w XV wieku za czasów rodu Górków. Fundatorem świątyni
został biskup poznański Uriel Górka, który w roku 1498 przeznaczył znaczą kwotę
na jej budowę.
W kościele było dosyć ciemno, więc zdjęcie wnętrza ze strony parafii.
I powrót do pałacu. Brama jest zamykana na noc. W razie późnego przybycia mieliśmy telefon do ochrony.
Przed pałacem są dwa dziedzińce. Pierwszy, zewnętrzny tzw. przeddziedziniec ma po bokach wozownie i stajnie.
Przy pałacu, jak zwykle w takich miejscach jest 13 hektarowy park krajobrazowy, pierwotnie założony jako ogród francuski, od XIX wieku jako ogród angielski, z alejami lipowymi, grabowymi i stawem. W głębi parku budynek bażanciarni z początku XIX wieku, przebudowanej potem na domek myśliwski. Rano, po śniadaniu wybrałam się na godzinny spacer po nim.
Wspomniana bażanciarnia jest sporo oddalona od pałacu. Prowadzi do niej piękna kasztanowa aleja, a sam obiekt znajduje się trochę w w głuszy.
W pałacu można nabyć książkę autorstwa Mariana Kwiatkowskiego " Perła Wielkopolski Pałac w Czerniejewie" . Z owej książki dowiadujemy się, że w 2021 roku Marian Kwiatkowski nabywa aktem notarialnym zespól pałacowo-parkowy od hrabiego Leona Skórzewskiego, ostatniego spadkobiercy Czerniejewa i Lubostronia. Z książki tej dowiedziałam się też historii z wielbłądami, będącymi kaprysem II ordynata. A może to nie był kaprys, a przedsiębiorczość niestety źle ulokowana. Otóż Ordynat Hrabia Zygmunt Skórzewski w młodości podróżował po bliskim wschodzie, gdzie podziwiał majestatyczne wielbłądy pracujące dla człowieka. Chciał zobaczyć, czy sprawdzą się w warunkach polskich. Pomysł zrealizował w 1896 roku, kiedy sprowadził do Czerniejewa cztery kirkiskie wielbłądy. Chciał sprawdzić, czy tanie w utrzymaniu i silne zwierzęta mogą zastąpić w pracy konie. Kalkulował tak, wielbłąd zadawala się słomą pokrzywami i chwastami i bez wysiłku dźwiga 500 kilogramów. Na wiosnę można jeszcze z niego zebrać 15 funtów cennej wełny i przy tym żyje 20 lat dłużej niż koń. Na początku czerwca 1896 roku na polach czerniejewskich odbyły się porównania. Wymierzono trzy poletka po pół morgi i zaczęto orać. Konie ukończyły pracę po 55 minutach, woły po 60 minutach, a wielbłądom zajęło to 80 minut. Właściciel uznał, że konie i woły robią to codziennie, a kierujący nimi od dziecka są tego nauczeni, a w przypadku wielbłądów te elementy nie występowały, więc uznał wynik jako dobry i dokupił następne wielbłądy. Zygmunt zmarł w 1901 roku, a trzeci ordynat nie miał chęci do przyuczania wielbłądów do pracy na roli. Pojawiły się też lokomobile parowe wykorzystywane do pracy na roli, wielbłądy trafiły do parku pałacowego, a potem do ZOO w Hamburgu.
A tak wspominał tą historię syn nadleśniczego z Łabiszyna.
" Jak prawie każdy, miewał hrabia cudowne pomysły. Pomysły, które nieodkryte dotąd przez nikogo, miały dawać krociowe dochody. Kupił więc hrabia pięć wielbłądów. Rozumował tak, wielbłąd ma siłę równą trzem przeciętnym koniom. Koń jest dość wybredny na jedzenie, wielbłąd zje byle co, bo co on dobrego na pustyni może znaleźć. I wielbłąd daje co roku masę dobrej wełny. Że też nikt przede mną na ten pomysł nie wpadł. Jeśli się takiego wielbłąda weźmie do umiarkowanego klimatu, to on już z samej wdzięczności za wybawienie go z potwornych mrozów Azji, weźmie się do roboty, że tylko trzymać jak skończy, żeby na sąsiednie pola nie poszedł robić. Sprowadzono więc dwugarbne wielbłądy i zakwaterowano w czerniejewskim folwarku. Obsługa początkowo się ich bała, były złośliwe, gryzły, pluły, a tylną kończyną potrafiły sięgnąć tam gdzie obserwator się już bezpiecznie czuł. Okazało się też, że oprócz siana z koniczyny i czystego owsa nic do pyska nie brały. Założone do pługa, tylko w szczęśliwym wypadku chodziły dwie godziny, potem się kładły i nawet wracać nie chciały. Leżały więc, a obsługa siedziała obok z dedukcją, aby rozświetlić mroki wielbłądziego umysłu, a robota leżała. (...)
Za czasów Zygmunta Skórzewskiego park pałacowy, pomimo nominalnego zakazu, był dostępny dla każdego kto chciał. Jego następca Włodzimierz, nie lubił takiego niekontrolowanego szwendania się pod oknami pałacu. I tu wielbłądy okazały się niezastąpione. Wpuszczone do jesiennego parku łaziły i nudziły się. Zobaczywszy kogokolwiek szły do niego, a kiedy ten zaczynał uciekać, goniły go kłusem. Odtąd w parku nie było żywego ducha i to była jedyna korzyść z wielbłądów."
The buildings are very beautiful. The forest and the lake looks beautiful too. Have a nice weekend.
OdpowiedzUsuńSetnie mnie ubawiła historia o wielbłądach, pomysłowość ludzka nie zna granic. Poza tym dziękuję, że podałaś idealną trasę na wycieczkę po Wielkopolsce. Bardzo ciekawe miejsca o których do tej pory nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie