sobota, 27 stycznia 2024

Toksyczna rodzina


          Czytałam ostatnio ciekawy artykuł na temat toksycznej rodziny i to skłoniło mnie do napisania tego posta. Temat jakże mi znajomy.
         Rodzinne relacje mogą być skomplikowane i nie zawsze kojarzą nam się z osobami wspierającymi i bezwarunkową miłością. Pewnie w każdej rodzinie zdarzają się sprzeczki, a nawet  kłótnie i nieporozumienia, istnieje jednak wyraźna różnica, między konfliktami i różnicami a toksyczną relacją. Przez długi czas tego nie widziałam, nie zrozumiałam problemu i myślę, że nie zawsze jest to do zauważenia, bo przecież w rodzinie, jak to, to nie może być. Kiedy zaczęłam się wyraźnie męczyć, zaczęłam dużo czytać i otwierały mi się oczy. Stosunkowo łatwo wyzwolić się z takiej relacji z partnerem, mężem, chociaż też nie zawsze jest to proste. Odpowiedzialność za dzieci, brak środków do życia, brak mieszkania, brak odwagi i tkwimy czekając na cud, aż się coś wydarzy. Gorzej jest z toksycznymi rodzicami, a wśród tych chyba są to przede wszystkim matki. Dziecko rośnie w takim klimacie bez możliwości uwolnienia się, a potem już dorosłe naszpikowane tymi przeżyciami nie potrafi żyć normalnie, zwłaszcza, że często nadal jest nieświadome tego, co się dzieje.
    Nieświadomość niszczycielskiej siły takiego związku może zaowocować wieloma trudnościami w życiu dorosłym. Pojawiają się trudności w nawiązywaniu zdrowych i wartościowych relacji, a nawet  zaburzenia psychiczne. Toksyczne relacje, zwłaszcza te dotyczące najbliższej rodziny, są dużym obciążeniem psychicznym dla każdego człowieka. Mogą prowadzić do obniżenia samooceny, depresji, poczucia beznadziei i niepokoju. Osoby, które doświadczają  toksycznych zachowań ze strony bliskich, mają trudności z budowaniem zaufania, bo niestety taka rodzina podcina nam  skrzydła. Przykre i niepokojące jest to, że wywodzący się z takiej rodziny, też taką tworzą i przekazują to na kolejne pokolenia. Takie mają wzorce.
       Niektórzy ludzie mają jednak specjalną życiową misję. Jest ona trudna i bolesna. Kiedy zrozumieją problem, mogą próbować to zmienić.  Niekoniecznie dla siebie, ale dla następnych pokoleń. To gorzkie zwycięstwo, bo zawsze będzie towarzyszył mu żal, dlaczego to właśnie mnie musiało spotkać? Dlaczego moim udziałem była toksyczna rodzina? Dlaczego moi rodzice? Może dlatego, żebym ja,  Ty,  stała się silna dla swoich dzieci. I żeby wszystko, co złe raz na zawsze zmienić.
        Toksyczna rodzina to ciężar na całe życie.  To ogromne wyzwanie. Nie tylko gdy jest się  dzieckiem i za wszystkie nieszczęścia obwinia siebie. Nawet nie wtedy, gdy staje się nastolatką i być może dostrzega, że wszystko wygląda nie tak, jak powinno.  Czasem buntuje, a czasem, żeby chronić toksyka, akceptuje wszystko. Trudno jest także, gdy się  dorasta i stara chronić siebie i swoją rodzinę. Przez lata się próbuje i zabiega o to, żeby było dobrze, jednak w odpowiedzi dostaje się tylko  gorzkie słowa ciągłej krytyki, pouczania, poniżenia i pretensji, a nawet odtrącenia i pogardy.
         Nawet jak niby się uwolnisz, bo mieszkasz już samodzielnie, to po każdym spotkaniu jesteś chora i potrzebujesz  czasu, by dojść do siebie. 
          Dlaczego tak się dzieje? Przeczytałam właśnie, że tacy toksyczni rodzice nie potrafią inaczej, że najczęściej zostali wychowani w domach, w których sami zostali odtrąceni. Nie zyskali wystarczającego wsparcia. Byli traktowani jako te gorsze dzieci. Może faworyzowano ich rodzeństwo. Może nawet u siebie chcieli inaczej,  obiecywali sobie, że będą inni niż ich rodzice, niestety  dokładnie powtarzają te same błędy,  znane z przeszłości.
       Jeśli dodatkowo zdarzy się tak, że z jakiegoś powodu przypominasz „nielubianą” osobę
 zostajesz odtrącona w pełni. Uznana za winną wszystkich nieszczęść i na Tobie kumulują się wszystkie przykre emocje. Taka teoria nie jest  oczywiście żadnym pocieszeniem dla ofiary, bo co, ja cierpię i mam ich rozgrzeszać? Jest jedyne wyjście , zrozumieć i zmienić. Jak jednak wygrać?  I to jest ta trudna misja dla niektórych.
         Walka z toksyczną rodziną, czyli toksycznymi rodzicami i mechanizmami, które nikomu nie służą, jest niezmiernie trudna. Jeśli dotyczy  osoby dorosłej, może ona sobie z tym wyzwaniem poradzić. Ale gdy trudne zachowania zaczynają uderzać w  dzieci,  to czas reagować, by nie skrzywdzić kolejnego pokolenia.
       Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, że jest się podatną na  toksyczne zachowania . Zrozumienie, co się dzieje i praca nad sobą  są trudne, ale konieczne. Pozwalają zerwać z rodzinnym dziedzictwem, które jest przekazywane z pokolenie na pokolenie.
           Można w końcu zerwać z piętnem zazdrosnej, odtrącającej matki, agresywnym ojcem / na szczęście takiego nie miałam/, przemocą w rodzinie zarówno słowną jak i fizyczną,  
pogardą, brakiem szacunku, wyśmiewaniem emocji, przekonaniem, że musisz być taka, jak chcą rodzice, bo inaczej zostaniesz odtrącona.
         Po uświadomieniu sobie mechanizmów, w których się żyło, a do tego potrzebny jest czas i dystans, przychodzi pora na pracę nad sobą i zerwanie z automatycznymi reakcjami.
        To trudne zadanie, jednak należy się go podjąć. Nie uciekać, ale stawić  czoła. Dla dobra i spokoju dzieci i najbliższej rodziny, aby nasze dzieci  wychowały się w zdrowej i kochającej rodzinie. By cieszyły się bezwarunkową miłością, akceptacją, były odważne, przebojowe i  umiały walczyć o swoje prawa. Dzięki temu, że będą wzrastały w domu, w którym szanuje się emocje i kieruje inteligencją emocjonalną, zyskają potencjał na całe życie. Następnie wychowają swoje dzieci bez piętna, z którym musieli mierzyć się ich przodkowie. 
           Nie wiem co się działo w rodzinie mojej matki, że taka jest. Z sześciorga dzieci, a mogę wypowiedzieć się zaledwie o jej dwóch siostrach, bo z resztą nie było bliskich kontaktów, żadna nie była taka jak ona. O tym co było w moim rodzinnym domu uświadomiłam sobie, kiedy zauważyłam, że moja matka ma negatywny wpływ na moją córkę. Wyprowadziłam się, ale nadal pozostawałam pod jej wpływem. Jedyne co było dobre, to to, że córka wychowała się w domu otoczona miłością i pozytywnymi wzorcami/ tak myślę/ To co odebrała teraz przekazuje swoim dzieciom. Niestety ja dopiero teraz zrozumiałam cała resztę problemu, że sobą byłam tylko tam gdzie nie dosięgała mnie moja mama, że wykształcona we mnie konieczność podporządkowania się innym, kierowała mnie do ludzi, którzy to potrafili wykorzystać dla siebie. Teraz mam nadzieję, że to wszystko jest już w czasie przeszłym.

1 komentarz:

  1. Elu, jak dobrze, że rozumiesz te mechanizmy, przyczyny i konsekwencje. Ale chociaż się rozumie, to nadal, jednak boli.
    Przytulam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń