poniedziałek, 19 grudnia 2022

Moc wigilijnych potraw


        Co region to inna tradycja. Co dom to inne smaki. Najczęściej jednak, zgodnie z tradycją,  na stołach pojawia się dwanaście dań, tyle ile było apostołów. Czasem dań jest trzynaście, bo w ostatniej wieczerzy uczestniczył też Jezus. Czasem dwanaście dań utożsamia się z dwunastoma miesiącami. Pamiętam czasy, gdy na stole było dań siedem, czyli tyle ile dni tygodnia. Wierzono, że zapewni to dostatek na każdy dzień. Wierzono też, że wigilijne potrawy mają magiczną moc. No cóż, Wigilia to dzień magiczny, więc może i potrawy też. A tak na serio, to co jemy wpływa przecież na nasze zdrowie. Co zatem oznaczały poszczególne dania, bez których Wigilia nie mogła się obejść. Ja nie zastanawiając się nad symboliką potraw, przygotowuję tradycyjne dania.

Barszcz czerwony - buraki są symbolem zdrowia, długowieczności i urody. Na niektórych stołach pojawia się grzybowa, bo grzyby mają też swoje symboliczne znaczenie. Ponieważ grzyby dodaję do innych dań, u mnie jest barszcz.

Ryby- są symbolem Chrystusa, a w symbolice ludowej gwarancją zdrowia i dostatku. Ponoć karp pojawił się w czasach PRL-u, a wcześniej świąteczną rybą był szczupak i sandacz. Nie we wszystkich domach były takie ryby. Często był tylko śledź, a on był symbolem postu i wyczekiwania. 

Grzyby - według dawnych wierzeń mają magiczną moc łączenia świata żywych ze światem zmarłych. Mają też zapewnić domownikom dostatek. Były i są dodawane do barszczu, do kapusty, do pierożków, uszek, pasztecików i może jeszcze do innych dań. U mnie do wymienionych. Oczywiście nie robię każdego roku wszystkich tu wymienionych, ale zawsze są w kapuście i czymś jeszcze.

Kapusta - symbolizuje odradzające się życie i jest symbolem zdrowia. Kapusta z grochem lub grzybami. U mnie zawsze z grzybami.

Kompot z suszu - dla mnie oznacza z suszonych śliwek. Czasem dodaje suszone morele, częściej cząstki pomarańczy. Suszone śliwki ponoć odpędzały złe moce i zapewniały zdrowie.

Kutia i makowiec  - mogą też być kluski z makiem, ważne że jest mak, bo to on jest jednym z bohaterów wigilijnego menu. Jest symbolem nieśmiertelności i płodności. Podany w Wigilię miał zapewnić urodzaj w przyszłym roku.

             Oprócz wyżej wymienionych, dla mnie nie ma świąt Bożego Narodzenia bez piernika i orzechów, a te jako dodatek do makowca, keksu, dekorowania pierniczków np. zmielone i posypane na wierzchu. Oczywiście zawsze też stoi koszyczek z orzeszkami i dziadkiem.

             Tradycja każe, że dań dwanaście i z każdego powinno się skosztować. Często jest, a może raczej było, zastaw się, a postaw się, bo Wigilia, bo święta i na stoły wędrowały misy, półmiski i zaczynało się obżarstwo. Wydaje mi się jednak, że tradycja, tradycją, ale obecnie, zwłaszcza młodzi  przygotowują też inne , ich ulubione potrawy. Nasza świadomość też się zmieniła i nie objadamy się, aż koszula pęknie. Pamiętam czasy, kiedy w telewizji mówiono ile razy w czasie świąt musiała być udzielana pierwsza pomoc chorym z przejedzenia. Czyli powinno być tradycyjne, ale z umiarem. A zatem do gotowania, smażenia , pieczenia. Słowem do pichcenia.

            Pierniczki już są. :-)


2 komentarze:

  1. Kocham tradycje i staram się, aby na wigilijnym stole było dań 12. :)
    Miłych przedświątecznych przygotowań :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pyszny czas dobroci co niemiara - u jednych przejedzenie u innych zatrucie jak zwał tak zwał haha ....a najważniejszy umiar ja malutko robię by nie jeść przez tydzień - w sklepach jedzenie po świętach będzie ;) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń