Kolejna książka, po którą sięgnęłam z półki, jest z tych "wiekowych". Były chyba późniejsze wydania, ale moja jest z 1977 roku. Wtedy ją czytałam po raz pierwszy i z tego co pamiętałam, chwaliłam ją. Teraz chciałam sobie odświeżyć i zobaczyć jakie wrażenie zrobi obecnie. Autor, Jan Dobraczyński, żyjący w latach 1910-1994, pisarz i publicysta, uczestnik kampanii wrześniowej i powstania
warszawskiego, generał brygady, poseł na Sejm PRL I i IX kadencji, działacz
katolicki i narodowy, członek Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju w 1949 roku.
Książka "Cień ojca" oparta jest na zapisie ewangelicznym i ukazuje postać świętego Józefa, Opiekuna Świętej Rodziny. Poprzez postać Józefa prezentuje tradycyjne wartości: odpowiedzialności za rodzinę, cierpliwości
i prawdziwej miłości. Autor przedstawia też realia historyczne tamtej epoki, ukazując Heroda, jego dwór i intrygi na nim się rozgrywające, a także codzienność życia Żydów, ich zwyczaje w czasach okrutnych rządów Heroda. Ponadto Jan Dobraczyński przybliża czytelnikom tereny Judei i Galilei, gdzie toczy się akcja.
W chwili rozpoczęcia powieści Józef ma 27 lat i mieszka w rodzinnym Betlejem. Jest miłującym spokój, bogobojnym i bardzo
religijnym Żydem. Osiągnął już wiek, kiedy powinien się ożenić, ale wciąż zwleka, jakby czekał na jakiś znak. Kiedy udaje się do Nazaretu, tam przy
studni poznaje Miriam i już wie, że, to dziewczyna na którą czekał. Poznaje jej wuja,
Kleofasa, i osiedla się w sąsiedztwie, otwierając swój zakład ciesielski. Historia niby znana z ewangelii, ale w powieści Dobraczyńskiego czyta się o niej jakby bardziej przyziemnie, zwyczajne. Kiedy czytałam tą książkę przed ponad czterdziestoma laty, zrobiła na mnie chyba większe wrażenie. Może to za sprawą, wówczas, jej wyjatkowości. Nie było wiele podobnych pozycji. Obecnie mamy nie tylko książki, ale też wiele filmów o podobnej tematyce, więc " Cień ojca" stracił trochę na swojej wyjatkowości. Nie mniej, warto przeczytać.
Pamiętam pierwsze spotkanie z tą książką, otworzyła mi oczy na codzienność tych czasów a nie tylko ewangeliczne przekazy. Zaniepokoiła mnie i skłoniła do pytań u katechety. Niestety, odpowiedzi nie dostałam, zbywano mnie i mówiono, że wiara nie wymaga zrozumienia.
OdpowiedzUsuń