Pisałam już kiedyś, że zaniechałam trochę moje wyprawy w góry, o powodach też, nie mniej tęsknię. Wracam do wspomnień w Moich spotkaniach z górami. Całkowicie zrezygnowałam już z nart, wszak jest to sport wysokiego ryzyka, a swoje lata już mam. Tym bardziej, że zaczęłam jeździć na nartach jak przeszłam na emeryturę, więc nie jestem aż tak wytrawnym narciarzem i nie chcę kusić losu. Pochodzić po górach jednak bardzo bym chciała. Obecna sytuacja mi to uniemożliwia. Pomijając , że mój M. nie bardzo się kwapi, to jeszcze pandemia, a przecież trzeba korzystć gdzieś z noclegów, jadłodajni i znowu, dla przyjemności mojej nie chcę kusić. Podjęłam więc tematy zastępcze. Niedawno byłam w Tatrach, a zwłaszcza w Pięciu Stawach, dzięki książce Beaty Sanały- Zalewskiej Dom bez adresu. Teraz skończyłam czytać kolejną książkę tej autorki "TOPR - żeby inni mogli przeżyć". Na 350 stronach autorka opisuje ponad stu letnią historię TOPRu, rodzaje ratownictwa, które uprawiają TOPR-owcy: ścianowe, lawinowe, jaskiniowe, nurkowe, medyczne i oczywiście śmigłowiec, który wspomaga wszystkie. Książka powstała ze zwierzeń ratowników, ludzi, którzy ryzykują własne zdrowie i życie dla ratowania tych, którzy w górach mieli pecha, ale też tych których w kłopoty wpędziły brawura, głupota, niewiedza, nieprzygotowanie.
„TOPR. żeby inni mogli przeżyć” to opowieść o trudnej i niebezpiecznej pracy, jaką wykonują ratownicy górscy w Tatrach. Jej bohaterowie dzielą się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami. Przytaczają przykłady akcji, w których brali udział. Także tych, podczas których nie każdego udało się uratować. Wspominają tragicznie zmarłych kolegów, którzy zginęli podczas niesienia pomocy potrzebujacym jej w górach. Mówią o przyczynach wypadków w górach. To książka o ludziach , którym należy się wielki szacunek.
To książka, którą powinien przeczytać każdy, a zwłaszcza Ci którzy w Tatrach i nie tylko w tych górach bywają. Książka, która uczy, porusza, działa na wyobraźnię, daje do myślenia. Książka, po przeczytaniu której powinno się wyciągać wnioski. Polecam bardzo.
Z przyjemnością jak tylko mi sie nawinie to przeczytam :) Elu to ja tylko pozazdroszczę wszystkich atrakcji, bo ja je zawsze miałam ograniczone haha dobrze, że są kolejki to mogłam wiecheć i podziwiać piękno z góry (koniki też mnie zawiozły nad Morskie Oko ) Oj tak już nie wspomnę ile to sezonów narciarskich zaliczyłam stojąc pod stokiem, gdy moi panowie sobie śmigali - no cóż mogę tylko pozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko - oj szkoda, że trzeba atrakcje ograniczyć