Uff, nareszcie się uporałam. Kiedyś mówiło się cegła. Bo ciężka? Trochę waży. Ale to chyba chodziło o objętość. 929 stron plus 28 stron indeksu osób występujących w książce. Lektura raczej trudna. W ostatnich słowach książki autor pisze: " Wołanie w górach" jest swego rodzaju przewodnikiem po dziejach polskiego ratownictwa tatrzańskiego. Autor wspomina pierwsze wypadki w górach, które wcale nie były udziałem turystów, a potem posiłkując się literaturą XIX wieku, początki turystyki górskiej, pierwszych przewodników i rodzącą się myśl o potrzebie utworzenia pogotowia górskiego. Autor cytuje opisy wypadków przedstawione przez Witkiewicza, Asnyka, Prusa i wielu innych. W późniejszych okresach była już " Księga wypraw". Znaczna część " Wołania w górach" dotyczy opisów zdarzeń w Tatrach Wysokich, wogół Świnicy, Koziego Wierchu, Kościelca, Granatów, czy jaskiń. Są to rejony wspinaczkowe, raczej dla wytrawnych . Opisuje też zdarzenia z rejonów bardziej dostępnych- Giewont, Wołowiec czyli Tatry Zachodnie. Chodziłam tam. Pamiętam stromizny przy wejściu na Kondracką Przełęcz od strony Małej Łąki, stoki Wołowca czy wiele innych. Według autora, celem książki jest zapobieganie wypadkom. Książka przestrzega, uczy rozsądku. Może też przestraszyć. Po jej przeczytaniu może zrodzić się pytanie " po co ludzie chodzą w góry narażając siebie i innych, bo ratowników", ale Ci co tam chodzą wiedzą . To miłość do gór, i ratownicy też ją znają, dlatego nie potępiaja ludzi, dla których muszą czasem poswięcić nawet swoje życie. Nie można jednak w imię tej miłości zapomieć o rozwadze. Na 760 stronie autor pisze:
" W górach trzeba mieć rozsądek, umiejętność wyważenia racji między ryzykanctwem, a przesdną tkliwością; trzeba też mieć szczęście"
Z książki oprócz o wypadkach i akcjach ratunkowych, dowiedziałam się też ciekawostek. Tak pomiędzy wierszami. Na przykład, że jak promień słońca przejdzie przez Szczerbę Giewontu / żleb na północnych ścianach masywu Giewontu,
oddzielającej właściwy szczyt Giewontu
od Długiego Giewontu/ i zaświeci w Dolinie Strążyskiej to jest południe.
Ponoć górale nazywają to swoim zegarem. Że jest taka aplikacja "
Ratunek", którą dobrze mieć
zainstalowaną w telefonie, kiedy wybiorę się w góry. I cała prawda o górach.
" Góry są żywiołem. Człowiek
wychodząc w góry, rozpoczyna z nimi grę."
" Świadomie przeżywane góry wyzwalają w człowieku
jego lepszą stronę"
" Umieć żyć z przegraną, mieć zdolność
podnoszenia się, to znaczy być dojrzałym"
Myślę, że kto nie jest miłośnikiem gór, to książka
może być dla niego za trudna.
Przy okazji mój wiersz, bo Tatry to też moja miłość.
Tatry moje
Tatry, mój świecie odległy i bliski
Jesteście nie moje, a jednak wszystkim
Nie dacie się podbić, zdobyć, zawładnąć
Pozwalacie wciąż marzyć, tęsknić, pragnąć.
Góry, to magia zaklęta w kamieniu
Spotkać się z Wami, dać szansę pragnieniu
Poznawać poprzez dotyk stopą i dłonią
Mokrą koszulą i skórą spoconą.
Na piechotę, kilometry z plecakiem
Nieśpiesznie, ścieżkami z wyznaczonym znakiem
W ścian skałach rozgrzanych, z wielką radością
Z bólem kontuzji, z przemokniętą złością.
Jak arcydzieło skrywam pod powieką
Każdą doskonałość Waszej skalnej grani
Letnim porankiem widzianą z polany.
Moc emanującą z urwisk surowych.
Świetlistość szczytów w dniach popołudniowych
Szelest traw targanych wiatrami jesieni
I twarze tych, co na szlakach minęli.
Góry to magia w kamieniu zaklęta
Nie-świadoma, bez-wolna, zajmująca
Każąca marzyć i tęsknić bez końca.
Ta ksiazka jest zdecydowanie dla mnie. Podejmuje bardzo ciekawe tematy. Czytalam juz o niej nieraz ale nigdzie nie moglam jej znalezc. Dobrze ze o niej napisalas. Na pewno mnie wciagnie. Po prostu rewelacja.
OdpowiedzUsuń