Jest takie powiedzenie, że od przybytku głowa nie boli. A ja dodaję, ale mogą boleć plecy. Sezon truskawkowy jest już na całego. U mnie też. Przedwczoraj byłam znowu zaskoczona zbiorami, no i bolały plecy od zbierania.
Ruszyło też na całego przetwórstwo. Pierwsze mam już co prawda za sobą jakiś czas temu. Pisałam o tym, ale to było z darów dzikiej przyrody. Syrop z mniszka, sok z kwiatów czarnego bzu. Zamroziłam też szpinak, który urósł w folii. Teraz truskawki i porzeczki. Soki, galaretki, dżemy, kompoty. Na zimę jak znalazł, ale czy ktoś to wszystko zje? Przedwczoraj zerwałam też agrest, z którego zrobiłam kompoty. Był, a właściwie jest jeszcze rabarbar malinowy, ale tego nie przerabiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz