Zapłacz kiedy odejdzie
uroń łzę jedną i drugą,
i - przestań
nim słońce wzejdzie,
bo on nie odszedł na długo.
Potem rozglądnij się wkoło
ale nie w górę, patrz nisko
i - może wystarczy zawołać,
on może być już tu blisko.
A jeśli ktoś mi zarzuci,
że świat widzę
w krzywym lusterku
to ja powtórzę: on wróci.
Choć może w innym futerku
Umrzeć – tego nie robi się kotu.
Bo co ma począć kot
w pustym mieszkaniu.
Wdrapywać się na ściany.
Ocierać między meblami.
Nic niby tu nie zmienione,
a jednak pozamieniane.
Niby nie przesunięte,
a jednak porozsuwane.
I wieczorami lampa już nie świeci.
Słychać kroki na schodach,
ale to nie te.
Ręka, co kładzie rybę na talerzyk,
także nie ta, co kładła.
Coś tu się nie zaczyna
w swojej zwykłej porze.
Coś się tu nie odbywa
jak powinno.
Ktoś tutaj był i był,
a potem nagle zniknął
i uporczywie go nie ma.
A co, jeżeli ten nowy przeżyłby mnie? Były więc koty sąsiadów, u córki, ale nigdy mój własny. Taki był tylko jeden. Był cudownym przyjacielem - zawsze obecnym, gdy mruczeniem
trzeba było złagodzić czyjeś troski, lecz nie natrętnym, bezgranicznie
przywiązanym, życzliwym dla obcych, czystym i
niekłopotliwym.
Aż do pewnego styczniowego dnia tego roku. Zmieniłam zdanie i zdecydowałam się dać dom nowemu, który właśnie go potrzebował. Nieważne, kto pierwszy odejdzie, on czy ja, ważne że ma swoje miejsce na ziemi.
A z czego składa się kot?
W 30 % z psot
w 29 % z charakterku
w 28 % z mruczenia
w 10 % z miękkiego futerka
w 3 % z niewinności
Uwielbiam wiersze Klimka :). No i oczywiście ten wzruszający wiersz Szymborskiej... zawsze do mnie wraca, kiedy myślę o tych kotkach, które pożegnaliśmy... a trochę ich już w naszym domu było.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiłam no kolejną kociarę w naszym blogowym światku :). Pozdrawiam serdecznie!
Miło mi poznać kociarę. Jest nią też moja córka
OdpowiedzUsuń