Wędrowania po Gdańsku ciąg dalszy i wnioski się nasuwające. W marcu 2014 roku pisałam na moim blogu podróżniczym między innymi o dworku w Zakoniczynie.
Zakoniczyn to obecnie osiedle w Gdańsku, pod względem obszarowym jedna z największych podjednostek administracyjnych. Od południa ciągnie się wzdłuż ul. Świętokrzyskiej , od ul. Wieżyckiej po Kowale. Północne granice osiedla zamykają ulice Warszawska i Jabłoniowa. Od zachodu ul. Konrada Guderskiego, a od wschodu ul. Człuchowska i ul. Częstochowska. Kiedyś wieś niedaleko Gdańska, nawet nie granicząca bezpośrednio z nim. W swojej historii miasto wchłaniało poszczególne wsie i rosło. Tak też stało się z Zakoniczynem. W granice Gdańska został przyłączony w 1973 roku, razem z innymi pobliskimi wsiami, Jasieiem, Łostowicami, Maćkowymi, Szadółkami, Ujeściskiem i Zabornią. Na obszarze Zakoniczyna położone są dwa duże zbiorniki retencyjne. Na jednym z nich są dwie zadrzewione wyspy, będące miejscem lęgów m.in. łabędzia niemego, perkoza rdzawoszyjego, perkoza dwuczubego, łyski, krzyżówki oraz kokoszki.
Wieś została odnotowana po raz pierwszy w 1334 roku. Lokowana przez komtura gdańskiego Jordana von Veken. W 1399 roku Krzyżacy nadali wieś szpitalowi św. Elżbiety, od którego dzierżawili ją mieszkańcy Gdańska. Zakoniczyn był zawsze niewielkim majątkiem na końcu ulicy Wieżyckiej, prowadzącej do niego z Łostowic. Na początku XIX wieku, w 1819 roku liczył zaledwie 57 mieszkańców. Mniej więcej w tym czasie na fundamentach poprzedniego dworku powstał nowy, istniejący do dziś. Jeszcze istniejący, ale coraz bardziej sponiewierany. Dworek przed i do II wojny światowej należał do rodziny Wendtów, właścicieli pobliskich ziem, którzy zostali zamordowani przez żołnierzy Armii Czerwonej i pochowani w parku otaczającym dom. Ponoć zachowały się groby. W 1905 roku majątek zamieszkiwały 143 osoby, w tym 91 Niemców oraz 52 Polaków. Po wojnie Zakoniczyn stał się PGR-em, a wiemy co się działo z taki miejscami pod wodzą tej organizacji.
Po 1990 roku niszczejący dwór i majątek przeszedł na własność Gminy Miasta Gdańsk. W 2004 roku nieruchomość została sprzedana spółce PB Górski. Jak się dowiedziałam z internetu, zgodnie z zapisami umieszczonymi w akcie notarialnym, deweloper zobowiązał się do przeprowadzenia w terminie 4 lat rewaloryzacji zespołu dworsko-parkowego w uzgodnieniu z Pomorskim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków. Lata zaniedbań zrobiły swoje. Budynek niszczał i jego stan systematycznie się pogarszał, chociaż jeszcze niedawno mieszkali w nim ludzie. Byliśmy tam w 2014 roku.
Według znalezionych gdzieś informacji, ponoć w listopadzie 2013 roku, miejski konserwator zabytków wysłał pismo do Przedsiębiorstwa Budowlanego Górski, w którym przypominał mu o jego obowiązkach wynikających z Ustawy o ochronie i opiece nad zabytkami oraz z Prawa budowlanego, ale nadal nic się nie działo.
W 2017 roku kompleks został wpisany do gminnej ewidencji zabytków, a rok później dworek wraz z parkiem, stawem i ogrodem wpisano do rejestru zabytków. Do rejestru wpisuje się zabytek nieruchomy na podstawie
decyzji wydanej przez wojewódzkiego konserwatora zabytków z urzędu bądź na
wniosek właściciela zabytku nieruchomego lub użytkownika wieczystego gruntu, na
którym znajduje się zabytek nieruchomy, natomiast ewidencja zabytków jest podstawą do sporządzania
programów opieki nad zabytkami przez województwa, powiaty i gminy.
W granicach historycznego założenia zespołu dworsko-parkowego oprócz samego dworu, wchodzą wieża trafostacji, park dworski z ogrodem, układem ścieżek i starymi drzewami czy historyczny układ komunikacyjny z zachowanymi reliktami alei.
Byłam tam ostatnio, z ciekawości. Teren wokół gęsto zabudowany blokami, ale też dworek otoczony płotem, stoi dźwig. Coś zaczęło się dziać. Ma tam powstać przedszkole i lokale mieszkalne. Jest zatem szansa, że dworek nie rozpadnie się całkowicie. Również w otoczeniu widać, że powycinano samosiejki krzewów, a pozostały stare drzewa, zapewne parkowe. Dopiero teraz zauważyłam, bo go odsłonięto, że był tam staw.
Wędrując po Polsce wiele jest zarówno dobrych jak i złych takich przykładów. Ile jeszcze uda się zachować, ocalić od całkowitej dewastacji, a ile ulegnie zapomnieniu.
Za każdym razem się wkurzam jak widzę, że takie piękne miejsca/budynki niszczeją... Dobrze, że w końcu ktoś wziął się za remont :).
OdpowiedzUsuń