środa, 2 sierpnia 2023

Rozmyślania przy prasowaniu.


Jack Sanko na facebooku daje różne porady. Oto jedna z nich.

Zróbmy reset do szczęścia

Weźmy głęboki oddech
popatrzmy świadomie wokoło,
otwórzmy szeroko okno
wypijmy kawę powoli
Poczujmy grunt pod nogami
i lekki wiatr we włosach
zaśmiejmy się bez powodu
i zadumajmy nas czymś
To wszystko
proste sprawy
zgubione 
w pędzie życia
to łatwe na
szczęście przepisy
do
ponownego odkrycia
Wyśpijmy się porządnie
powyciągajmy w łóżku
Smakujmy coś dobrego
idźmy na spacer powoli
Popatrzmy na chmury na
niebie na zieleń wokół siebie
wróćmy do dobrej książki,
wiersza, filmu, piosenki,
Utnijmy sobie drzemkę
zobaczmy stare zdjęcia
kupmy bukiecik kwiatów
jedźmy autem bez celu
za zachodzącym słońcem
Szukajmy ciepłych
wspomnień
w chłodnym
blasku księżyca
Usiądźmy 
na huśtawce
i ukołyszmy duszę
dotknijmy ręką serca
powiedźmy
"nic nie muszę".

           A ja np. dzisiaj prędkie śniadanie z niedopitą kawą i pojechałam nakarmić córki koty. Zawsze tak robię gdy gdzieś wyjeżdża z rodziną. Nie na długo, zaledwie na 5-6 dni wakacji. Dwa nasze ulubione maine coony, rybki, czasem podleję kwiaty i pomidory w ogródku. Teraz pada, więc to odpada. Patrzyłam na wysuszone pranie na suszarce. Powiesiła je przed wyjazdem, więc się dzisiaj wzięłam za prasowanie. Wiem, jak wróci powie, Mamuś bardzo Ci dziękuję, ale nie musiałaś tego robić. Co prawda, w domu czeka moje, ale cóż. Po powrocie będzie miała dużo nowego prania, a w poniedziałek powrót do pracy. Będę się opiekowała wnusiami. Może na kilka dni weźmie też druga babcia. Córka dużo czasu poświęca swoim córeczkom. Wspólne zajęcia, zabawy, czytanie itd., a w domu i ogródku wszystko też musi ogarnąć. Wiem jak to jest, kiedy nie ma się czasu dla siebie, na swoje przyjemności, na robótki.  Ona robi to tak jak ja, nocą. Dopóki mogę, to staram się jej pomagać. Mnie nikt nie pomagał. Chociaż mieszkałam u rodziców, to jedynie obiad miałam ugotowany, ale ja musiałam wszystko do niego przygotować. Zrobić zakupy, bo mama od wieku 42 lat przestała po nie chodzić. Akurat zbiegło się to z okresem octu i groszku konserwowego w sklepach, więc po pracy w kolejki. Po wszystko, nawet po kawę, której ja nie piłam, ale dla mamy. Najczęściej niewiele dostałam, bo w kolejkach stali jeż od wcześniejszych godzin ci, co nie pracowali, ale ja przez to nie zdążyłam na autobus. Następny był za półtora godziny. Z domu wychodziłam rano przed szóstą, a wracałam o siedemnastej. Owszem obiad był, ale zmywanie czekało na mnie. Często też obieranie, czyszczenie warzyw z ogródka na następny obiad. Wolnych sobót nie było, tyle że pracowało się krócej, więc po powrocie sprzątanie domu. Swój pokój na poddaszu dostałam dopiero jak wyszłam za mąż. I chociaż tam mieszkaliśmy, sprzątałam cały dom, " bo przecież korzystacie z wszystkiego". Tak, u mamy oglądaliśmy telewizję, w kuchni jedliśmy. Łazienka była wspólna. Prałam ręcznie, bo "popsujesz pralkę". Jedynie pościel mi wyprała mama, ale za to prasowanie wszystkiego również jej, należało do mnie. Kiedy się wreszcie wyprowadziłam na swoje, odetchnęłam, chociaż zakupy dalej robiłam. Tata tylko te codzienne, typu chleb, mleko. Reszta należała do mnie. Już nie jadałam tam obiadów, ale zaopatrzenie do mnie należało. Na szczęście skończyło się stanie w kolejkach. Kiedy taty zabrakło, to nawet chleb kupowałam ja. Mama do sklepu miała 300, może 400 metrów, ale jak się spóźniłam, to było źle, bo nie miała co jeść. Skoro nie chciała iść, to mogła sobie kaszy ugotować i by nie była głodna, ale była złość i uwagi. Pomimo, że miała 60, 70 lat jeździłam sprzątać, prasować, myć okna itd. jak dawniej. Do czasu mojej sytuacji udarowej, kiedy lekarz zabronił mi wykonywania niektórych prac, przez tą nieszczęsną tętnicę, która się zwężyła od nacisku i tylko w  niecałych 15 % przepuszczała krew do głowy. Teraz mam 70 lat i muszę wszystko. Ona już w wieku 30 lat wcześniej nic nie musiała. Teraz jest źle, kiedy nie jadę codziennie po świeży chlebek, a kupię więcej i zamrożę. "Przecież takiego chleba nie da się jeść". Rano wstaje o 10-11, a czasem nawet 12 godzinie, to sobie zagotuje owsiankę, którą ja wcześniej przygotuję, ale wieczorem cokolwiek by nie było, mleka sobie nie zagotuje, bo przecież " Eli nie powinno być za ciężko". Jej ubrania mam prać ręcznie, " bo w tej wspólnej wodzie i z innymi ubraniami". Nie nie piorę. Mam swoją pralkę i jej nie popsuję i ręcznie prać nie będę. Ostatnio trochę się uspokoiła z dokuczaniem. Może to przez sytuację z bratem, ale dokłada do pieca mój mąż. Na przykład zrobił ostatnio awanturę, bo w zapasach, które zrobiłam" na wojnę" znalazł przeterminowany o prawie trzy miesiące makaron. " Wydajesz pieniądze, a potem nie panujesz nad tym". Słyszę tylko " taki los kobiety" i nieważne, że jestem wykończona, zmęczona, zmartwiona bratem, On ma urodziny i musi zrobić zjazd rodzinny. Dobrze wypada, cztery dni od soboty do święta Maryjnego. Można się gościć. Zanim o swoich planach mi powiedział, zaprosił gości. Kiedyś też się cieszyłam, gotowałam, piekłam, smażyłam. Gościłam, ale w tej chwili uciekłabym , zaszyłabym się gdziekolwiek, aby odpocząć.

Na Kaszuby, na Mazury
albo nawet w góry
a jak nie, to jakiś pokój
byle by mieć święty spokój.

             Matki zostawić nie mogę, pomimo i jaka była i dopóki ona żyje muszę trwać w upokarzającym mnie związku. Czy jeszcze doczekam się zmiany, aby żyć jak w wierszu cytowanym na początku. Mówi się, że człowiek jest silniejszy od konia, wszystko zniesie, ale też, że życie jest kruche, a mnie nie chodzi o święty spokój w życiu po życiu, ale teraz.

5 komentarzy:

  1. Elu, ach jak mi się podoba ten wiersz!!! Starałam się i staram żyć tak jak najczęściej ale nie zawsze się udaje, bo te proste rzeczy są wcale nie proste.

    OdpowiedzUsuń
  2. W pewnym sensie wiem co czujesz, mi też brakuje prywatności i chciało by się pożyć trochę dla przyjemności, ale taka kolej rzeczy że dzieci opiekują się rodzicami, którzy zapewnili im wychowanie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Droga Elu, piszesz: Teraz mam 70 lat i muszę wszystko. Wcale nie musisz. Jesteś innym człowiekiem. Doskonale pamiętasz jak Tobie w tamtym czasie było Ci ciężko, dlatego pragniesz ulżyć, pomoc ze wszystkich sił swojej córce.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Łucjo, Ja nie mam obowiązku pomagać córce, ja bardzo chcę, a to" wszystko "odnosi się do postawy mamy , nic nie musiała już w wieku czterdziestu paru, a nadal ma w stosunku do mnie wymagania. Nie potrafi nic zaakceptować co chciałabym ja.

      Usuń
  4. Ogromnie Ci współczuję...

    OdpowiedzUsuń