środa, 1 września 2021

Pierwszy wrzesień

                Jak to zleciało. Już pierwszy wrzesień. Dla mnie to początek jesieni. Za oknem pogoda prawdziwie jesienna. Mam zamiar pójść popracować w ogrodzie, jest tyle prac do wykonania, niestety pogoda nie zachęca. Może jednak się przemogę i pójdę. Wczoraj byłam u mamy. Wracając, przejeżdżałam przy moich szkołach i wspominałam wszystkie, a może tylko niektóre moje pierwsze wrześnie. Jak ja, jak córka poszła do pierwszej, a potem kolejnej klasy. Wydaje mi się, że były ładne. Bez kurtek, granatowe spódniczki, białe bluzeczki, białe podkolanówki. Potem w fartuszkach z białymi kołnierzykami i z tornistrem na plecach. Elemetarz, drewniany piórnik- skrzyneczka, a w nim pióro ze stalówką. Atrament był w kałamarzach w szkole. Ołówek, gumka, kolorowe kredki itd. Nie było tylu  rzeczy do zabierania jak teraz. Moja córka do pierwszej klasy też chodziła w fartuszku. Potem się to wszystko zaczęło zmieniać i zaczęło się chodzenie w kolorowych rzeczach. A teraz? Wnusia dzisiaj rozpoczyna zajęcia w zerówce, ale nie w swoim przedszkolu, tylko w szkole. Tam gdzie będzie chodziła przez kolejne lata. Przez covid, mama musiała zostawić ją na schodach szkoły i dalej nie miała już wstępu. Jest w grupie w której nie ma żadnej dziewczynki z jej przedszkola. Są chłopcy, którzy się jej w przedszkolu psocili. Na przeniesienie do grupy, aby była z koleżankami, szkoła się nie zgodziła, po trzeba by było robić nową listę, a przecież wystarczyło ją przenieść z grupy 21 uczniów do grupy 18 uczniów. Niechęć, lenistwo czy nie wiem co, opiekunów tych dzieci, że nie zadbali, aby dziecko czuło się komfortowo w nowym miejscu. Miejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Pierwszego września wspominam też, to co opowiadała nam mama. Ona miała pójść do pierwszej klasy w 1939 roku. Oczywiście nie poszła. To był tragiczny dzień i oby nigdy się nie powtórzył, chociaż obecnie na świecie jest bardzo niebezpiecznie. Codziennie się modlę, aby moje wnuczki tego nie doświadczyły.

3 komentarze:

  1. Tak, to już nie ta szkoła co za naszych czasów. Ale 'to se ne wrati' i trzeba się z tym pogodzić. Jak się nie wie co się traci to tak nie boli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie 1 wrzesień mało przyjazny dla dzieci i młodzieży w tym roku. I ze względu na pogodę, zimno, deszczowo, szaro i na sytuację jaką mamy w kraju, a ogólnie i na świecie :( Przykre to bardzo, że pedagodzy nie patrzą na uczucia dzieci, nie starają się, żeby maluchy, które nie mogą być w takiej stresującej chwili z rodzicami, miały przy sobie przynajmniej znane i lubiane koleżanki. Naprawdę nie rozumiem co się dzieje z tym światem :( Skąd taka znieczulica i brak liczenia się z emocjami i uczuciami innych ludzi, a szczególnie dzieci. Trzymam kciuki, żeby wnusia odnalazła się w nowej klasie i jak najszybciej znalazła przyjazne dusze i prawdziwych małych przyjaciół.
    Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam sporo wspomnien z podstawowki, z czasow, gdy pierwszy raz szlam do szkoly do pierwszej klasy. Mama byla ze mna, zawsze mi towarzyszyla w trudnych momentach. Moja Julcia trzylatka na szczescie szybko sie zaadoptowala w przedszkolu. Nawet nie plakala ze musi zostac sama z ciociami i dziecmi.

    OdpowiedzUsuń