Lubię napawać się widokiem kwiatów, upajać się ich zapachem, słuchać szumu falujących na wietrze traw i szemrzących kropli małej fontanny na stawku, słuchać rechotu żab mieszkających w oczku, śpiewu ptaków kryjących sie wśród drzew, i brzęczenia owadów. To wszystko zapłata za moją pracę. Ale mój ogród to też dary dla ciała, a ściślej dla żołądka. Zaczęło się od rabarbaru. Potem były poziomki i truskawki , czerwone porzeczki i agrest. Wśród listków wnusia szukała jagody kalifornijskie i borówki. Było ich naprawdę niewiele i bardzo małe. Nie udaję się mi ich uprawa. W tym roku po raz pierwszy wekowałam swoje czereśnie.
Czarną porzeczkę posadziłam w ubiegłym roku, więc nie można się było spodziewać owoców. Były zaledwie trzy gałązki. Po raz pierwszy obrodziły też śliwki. Renklody już zjedzone i zaprawione. Czekają już węgierki i nie wiem co to za śliwki, większe od wegierek.
Tak samo jak jarzębinę, chociaż z tej ostatniej robiłam już dżemy. Są pyszne. Szkoda mi ją obrywać, tak pięknie wyglada na drzewie, a dżemów mam dużo innych.
Na etapie dojrzewania są pigwy, pigwowce, orzechy włoskie i leszczynowe oraz winogrona i jabłka. Orzechy leszczynowe w tym roku masowo opadają i są robaczywe więc zbiór będzie mniejszy niż w roku ubiegłym.
Nie potrafię chyba, albo mój ogród nie jest sprzyjający uprawie jagody kalifornijskiej i borówki, a już wogóle nie wychodzą jagody goji. Myślę, że goje wyrzucę, bo ani krzew, ani kwiaty na nim ani owoce, wiec szkoda miejsca. Ciekawe jak powiedzie się uprawa kiwi. Posadziłam w ubiegłym roku.
Warzywnik sobie w tym roku trochę podarowałam. Wszystko niszczą nornice, ślimaki i nie wiem co jeszcze. Owszem była sałata, rzodkiewki, groszek. Zamroziłam sporo kopru. Robiłam buraczki i fasolkę szparagową. Będzie też ziarno. Na bieżąco mamy ogórki. Teraz posiałam jeszcze jesienny szpinak i drugie rzodkiewki. Kukurydzę siałam bardziej z myślą o ozdobie niż do spożycia. Dojrzewają pomidory.
No i mam surowiec na własne kapary. Owoce nasturcji w słoikach, na zimę super jako dodatek do sałatek.
Jeśli chodzi o kiwi, to musi być chłopczyk i dziewczynka, mam potężne pnącze pojedyncze, ładnie kwitnie, ale nigdy jeszcze nie zawiązało owoca. Piękne plony, a ile pracy z przetworzeniem urodzaju, trzeba zabezpieczać piwniczkę, cos mi się wydaje, że ciężkie czasy idą; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że nie pozwolisz aby coś się zmarnowało z tych pyszności! Kiedy wiosna była chłodna i deszczowa, sądziłam, że nie będzie żadnych plonów. Już w lipcu okazało się, że drzewa obrodziły i mimo szkodników warzywnik dostarcza wspaniałe zbiory.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:)
Mario, mam parkę tego kiwi. Lucjo masz rację, chociaż spizarnia pękała by w szwach, nie pozwolę się niczemu zmarnować. Jak to się mówi , dar Boży. Rozdam, przerobię, czasem rozdam słoiki. Roboty niestety co niemiara.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę niezawistnie takich plonów owocowo warzywnych, roboty z nimi troszkę mniej. Ja w tym roku pauzuję ale tym bardziej mi miło pooglądać u innych.
OdpowiedzUsuńPiękne zbiory, podziwiam Twoją pracowitość, potrafisz wykorzystać wszystkie walory ogrodu. Zaskoczyłaś mnie ta nasturcją złotej powstają kapary.:))
OdpowiedzUsuńSerdecznosci przesyłam:)