Na blogu " Hafty Uli" znalazłam zabawę dla hafciarek pod nazwą Poduszka dla Zosi.
Ależ się zdziwiłam zbiegowi okoliczności, bo odgruzowując dom mamy, takie właśnie poduszki znalazłam i doszłam do wniosku, że jeśli przeleżały tyle lat, to ich nie wyrzucę. Jedną, czy nawet dwie wzięła córka mojej kuzynki, bo stwierdziła, że teraz są takie modne. Modne czy nie, tego nie wiem i nawet bym nie podejrzewała o to, że tak jest, ale to pamiątka po mamie, ale może bardziej po mnie, bo to ja takie poduszki robiłam. Haft na szarym płótnie . Najpierw wyciągane były co któreś nitki, aby zrobić kratkę. Potem haft jedwabną lasetą. Tył mama szyła z takiego czarnego materiału, jak kiedyś szyło się szkolne fartuszki. Teraz poduszki są już sfatygowane, ale tyle lat przetrwały, chociaż nie pamiętam od kiedy nie były używane. Zastąpiły je inne robione na szydełku.
W poprzednim poście pisałam o wykopaliskach. Tych poduszek nie miałam akurat na myśli, a tymczasem zostałam przez Ulę jakoby wywołana do odpowiedzi.
Ciekawe poduszki. Ich wykonanie jest niezwykle pracochłonne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)