Birdie, córka zegarmistrza, główna bohaterka, bo to ona lub o nią chodzi głównie, ale wątków jest sporo i bohaterów też, zwłaszcza, że jest to historia sprzed, w właściwie przez 150 lat. Całość łączy Birdie. W 1862 roku w nowo nabytej posiadłości Edwarda Radcliffa zbiera się grupa młodych artystów ze swoimi muzami. Wypadki, które maja tam miejsce naznaczą całe przyszłe życie niektórych z tych osób. Jakie powiązania z osobami związanymi z tym miejscem w późniejszym czasie ma młoda archiwistka Elodie, która wykonując swoją pracę, natrafia na starą, skórzaną torbę, w której ukryte są dwa pozornie niezwiązane ze sobą przedmioty, wyblakłe zdjęcie przedstawiające piękną kobietę w wiktoriańskim stroju, oraz szkicownik artysty z rysunkiem domu z dwuspadowym dachem, stojącym w zakolu rzeki. Elodie zna ten dom z opowieści krążących przez pokolenia w jej rodzinie, ale sądziła ze to wymyślona legenda.
Autorka na kolejnych stronach powieści odkrywa tajemnice przeszłości, aż do ich całkowitego rozwiązania.
„Córka zegarmistrza” to świat pełen zagadek, gdzie przeszłość nieustannie splata się z teraźniejszością. To rodzinna saga, dramat i trochę kryminał z zagadką do rozwiązania. To nawiedzona posiadłość , rodzinne sekrety, sztuka, śmierć i miłość. To dziewiętnastowieczny i współczesny Londyn, szum Tamizy, skrzypienie schodów i piękne ogrody. To artystyczna bohema, stare zdjęcia w sepii pokryte kurzem, dźwięki wiolonczeli, zapach farb i tykanie zegara. To ciche szepty i przerażająca prawda, która kryje się w murach starego domu. To wielka miłość i równie wielka strata, to wreszcie poczucie winy. To opowieść o upływającym czasie, znaczeniu pamięci, przynależności do miejsca i ludzi oraz o historiach, które opowiadane nie zawsze muszą być prawdziwe. To piękne opisy miejsc i postaci i równie piękny, delikatny język / przeciwieństwo poprzednio czytanej książki/.
Pomimo swojego piękna, nie jest to książka do przeczytania jednym tchem. Wymaga uważności. Ilość opisywanych wydarzeń , postaci i miejsc, przeskakiwanie między latami, wymagały częstego wracania do wcześniejszych rozdziałów, by odświeżyć informacje. Jednak jestem pełna podziwu dla autorki za tak misternie utkaną historię. Książka warta polecenia.
Dodam, że piękne wydanie tej książki otrzymałam w prezencie.
z napisu na nagrobku 1840 - 1881
"W tej zielonej od mchu kresce zawiera się całe życie człowieka,
jego dzieciństwo, miłości, straty, lęki, wszystko sprowadzone do prostej kreski
wykutej w kamieniu na przykościelnym cmentarzu"
*
zwiedzający, fotografując
" Doświadczają świata przez okienka swoich telefonów, zachowując zdjęcia na później, tak by teraz, nie musieli niczego oglądać ani czuć"
---
56 książka, 543/18.656

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz