sobota, 26 kwietnia 2025

Papieże ostatniego stulecia

                                      

           Watykan to siedziba najwyższych władz Kościoła katolickiego, gdzie rezyduje papież. Obywatele Watykanu to głównie dostojnicy kościelni, księża, zakonnice oraz Gwardia Szwajcarska z rodzinami. Oprócz tego do pracy przychodzi około 3000 osób mieszkających poza murami Watykanu /pracownicy poczty, radia, gazety, sklepów, dworca kolejowego i służby medycznej. Obywatelstwo Watykanu traci się z momentem, kiedy przestaje się w nim mieszkać.
           Papież, szef Watykanu i ziemski, najwyższy przywódca Kościoła katolickiego. Od śmierci Chrystusa było ich 266. W okresie mojego życia siedmiu.
  - Pius XII  sprawował swój urząd w okresie  2 marzec 1939 - 9 październik 1958
  - Jan XXIII                         28 październik 1958 - 3 czerwiec 1963
  - Paweł VI                           21 czerwiec 1963 -6 sierpień 1978
  - Jan Paweł I                     26 sierpień  - 28 wrzesień 1978
  - Jan Paweł II                    16 październik 1978 - 2 kwiecień 2005
  - Benedykt XVI                  19 kwiecień 2005 - 28 luty 2013
  - Franciszek                       13 marzec 2013 - 21 kwiecień 2025

          Miałam niepełne dziesięć lat, jak zmarł  Jan XXIII. Niewiele rozumiałam, ale pamiętam jak biły kościelne dzwony, a panie , sąsiadki się modliły. Mówiły z obawą, czy aby nie wybuchła wojna. Zarówno wybór, spotkania  podczas pielgrzymek, jak i śmierć  Karola Wojtyły / Jana Pawła II/ przeżywaliśmy wszyscy. Benedykt XVI zrezygnował z papieskiej misji dziewięć lat przed swoją śmiercią. Franciszek, dotychczas ostatni, dzisiaj go pożegnaliśmy. Chociaż chorował, to jednak zmarł nagle. Tak jak moja mama., chociaż dla znawców, organizm pewnie wysyłał sygnały.
            Co będzie dalej?
Święty Malachiasz, irlandzki biskup, przekazał  niepokojącą przepowiednię. W 1139 roku , kiedy przebywał w Rzymie, miał doznać objawienia. W kolejnych wizjach widział następujących po sobie papieży. Wizję przekazał papieżowi Innocentemu II, a jego manuskrypt złożono w Watykańskiej Bibliotece. Zapomniano o nim na  400 lat.
      Przepowiednię odkryto dopiero w 1590 roku. Z objawienia Malachiasza wynika, że powinno być 112 papieży. Przekazał też  krótkie opisy ich  charakteryzacji. Przepowiednia mówi też, że gdy władzę w Watykanie przejmie ostatni papież, określany jako "Piotr Rzymianin", wtedy nastąpi apokalipsa. Niektórzy mówią, że opis ostatniego pasuje do Franciszka. Innocenty II , panujący w czasach Malachiasza był 164 papieżem, a od tego czasu było jeszcze 102. Brakuje jeszcze dziesięciu. Czy to ci przed Innocentym II czy ci po Franciszku? Czy wierzyć w przepowiednie? Świat jakby zmierzał w kierunku apokalipsy, ale któż może wiedzieć kiedy ona nastąpi. Koniec świata jest pewnie dla każdego w chwili jego śmierci.
        A teraz jeszcze kilka ciekawostek, które znalazłam o papieżach 
1. Jan II / 533 do  535/ był pierwszym papieżem, który po wyborze zmienił swoje świeckie imię.

2. W średniowiecznych spisach występował papież o imieniu Donus II, którego pontyfikat miał mieć miejsce w roku 972. Uważa się powszechnie, że w rzeczywistości nigdy nie istniał. Jego istnienie było skutkiem błędu, wynikającego z mylnego odczytania łacińskiego słowa dominus (pan), którym został określony papież Benedykt VII.

3. Przez 455 lat /od 1523 do 1978 roku/ w Watykanie na tronie papieskim zasiadali wyłącznie Włosi /ostatnim był Jan Paweł I/. Zwyczaj ten przerwał dopiero wybór Polaka Karola Wojtyły /Jan Paweł II/.

4. Imię Jan było najczęściej przybieranym imieniem przez papieży – dwadzieścia jeden razy /mimo błędnej numeracji/, nie licząc antypapieży oraz dwóch papieży Janów Pawłów.

5. Pontyfikat papieża Piusa IX był najdłuższy, trwał 31 lat, 7 miesięcy i 21 dni. Tradycja i część hietografii przyjmuje, że najdłuższy był pontyfikat św. Piotra, który wedle jednych wersji miał trwać 34, a wedle niektórych 37 lat /30-67/. Jednak daty dotyczące pierwszych papieży są trudne do zweryfikowania.

6. Pontyfikat papieża Stefana II byłby najkrótszy, jeśli przyjąć, że Stefan był pełnoprawnym papieżem, trwał 4 dni. Najkrótszy w pełni uznany pontyfikat należał do Urbana VII i trwał 12 dni.

7. Najmłodszym papieżem był Jan XII /955-964/, który w chwili wyboru miał 18 lat.

8. Przez sedewakantystów ostatni papieże są uznawani za antypapieży. Według większości z nich ostatnim prawowitym papieżem był Pius XII bądź Jan XXIII, ale istnieją również nurty sedewakantyzmu uznające za ostatniego papieża Piusa XI, a nawet Piusa IX. Sedewakantyści krytykują m.in. wolność religijną, ekumenizm oraz dialog międzyreligijny. Według nich te działania i wynikające z nich konsekwencje doktrynalne fałszują dogmatyczne definicje Kościoła Chrystusowego oraz prymatu papieskiego.

9. Przez 1272 lata /od 741 do 2013 r./ papieżami byli wyłącznie Europejczycy /ostatnim był Benedykt XVI/. Tradycję tę przerwał wybór Argentyńczyka Franciszka.

10. W 2013 roku wraz z wyborem Franciszka na papieża została przerwana trwająca od 913 roku, przez 1100 lat, tradycja, zgodnie z którą papieże przybierali imiona noszone przez poprzedników.

sobota, 19 kwietnia 2025

Wielkanoc 2025


Niech ta Wielkanoc rozbudzi w naszych sercach nadzieję i optymizm,
radość, która dostrzega piękno małych rzeczy, nadzieję, która nie gaśnie, gdy marzenia wydają się być zbyt dalekie, pokój, który koi, gdy wszystko wyprowadza z równowagi
i wiarę, która daje oparcie, kiedy bezradność przeraża.

Życzę Wam zdrowia i miłości, trochę czasu na refleksję i zadumę,
 ale też wiosenno-świątecznej radości, wszystkiego dobrego.

 

czwartek, 17 kwietnia 2025

Wybaczyłam, ale czy mogę zapomnieć


     Myślę, że wychowywanie dzieci w czasach mojego dzieciństwa, w większości rodzin,  niewiele się różniło. Takie były wówczas standardy, możliwości, wiedza. Raczej nabyta od swoich rodziców i  swoich przykładów. Nie było poradników, podcastów. Pewnie wiedzę nasze mamy czerpały również z "Przyjaciółki" i  "Twojego dziecka".
             Chciały nas wychować na silne, niezależne, a jednocześnie oddane rodzinie. I tutaj stop. Ja nie miałam być oddana rodzinie, tylko jej. Mówiła " mężów możesz mieć wielu, ale matkę tylko jedną". W pewnym sensie to przecież prawda, ale  z chwilą wyjścia za mąż utworzyłam swoją rodzinę. Jej, kiedy byłaby w potrzebie powinnam pomagać, ale nie kosztem swojej. Zresztą, to można pogodzić, ale potrzeba do tego dobrych chęci dwóch stron. Ona mając czterdzieści parę lat mojej pomocy i poświęcenia nie potrzebowała, a jednak żądała. Manipulacjami wymagała, że nie mogłam się wyprowadzić od niej, a kiedy chciałam to usłyszałam" jak raz stąd pójdziesz, to nie masz po co wracać". W końcu i tak to zrobiłam i potem słyszałam nie raz " po co przyjechałaś, ciesz się teraz swoim domem". Jak się wobec takiego przywitania zachować? Starałam się zrozumieć i nie odpuszczać, jeździłam nadal, sprzątałam nadal, robiłam zakupy, prasowałam. Tłumaczyłam sobie, że ma inne podejście do życia inne poglądy itd., ale w żadnych standardach nie można znaleźć przyzwolenia na sypianie matki z zięciem lub przyszłym zięciem.  Jedynym jej  wytłumaczeniem tego było " i co chciał przez to uzyskać, że ci powiedział, a po  drugie, po co zostawał w domu ze mną".  To " po co" i "co chciał uzyskać" to już drugi, inny temat do dyskusji. 
          Dzisiaj się tylko zastanawiam po co była ta walka, nikt nic nie wygrał, straciliśmy wspólne lata. Byłam przez ostatnie dni przez 24 godziny, do końca, oszczędziłam jej hospicjum, domów opieki, ale czy mogłam zrobić więcej. Pomoc na moich zasadach, wydawało mi się zdrowych, odrzucała, ja nie potrafiłam się dostosować i dać jej tego czego oczekiwała, a wręcz żądała. Zapewne wpływ na to miały postępowania całego życia. Jak każdy, zostawiła wszystko. Kiedy ostatni raz zabierało ja pogotowie do szpitala nawet kapci nie zabrała / pośpiech/, a chyba bardzo chciała żyć, bo to ona mówiła dzwoń po pogotowie,  ja spanikowałam i rozglądałam się raczej za gromnicą. Chyba moja reakcja była jednak właściwa po tym co się w ciągu trzydziestu minut stało, a może zawaliłam, a jej reakcja była na miejscu.
          Dzisiaj już jest TAM, po drugiej stronie. Czy tam wreszcie będzie szczęśliwa?
To dziwne uczucie nie mieć już matki, ale jestem spokojna, że już jej nie zawiodę, że nie cierpi i że już nie mam po co się łudzić, że coś się zmieni, bo wszystko się już skończyło.
         Przykre jest jednak to, że nie czuję żalu, że odeszła i jej braku. Pożegnałam ją tak jak powinna to zrobić córka. Może też po to, aby kiedyś nie mieć wyrzutów sumienia. Nie potrafiłam płakać, do chwili, kiedy spoczęła w grobie. Stałam wtedy nad nim i pomimo, że wokół było sporo ludzi, poczułam się strasznie samotna, bo nie było tam mojego brata. Chyba w tym momencie pożegnałam ich obu, brata tak naprawdę dopiero teraz.

" Wszystko przemija, tak chce przeznaczenie.
Jedno tylko zostaje, wspomnienie".

Obym od teraz wspominała tylko te lepsze, a jeśli wrócą te złe, to bez żalu i bólu.