Dzisiaj niedziela, więcej wolnego czasu, więc i też na rozmyślania, wspomnienia. Doszłam do wniosku, że rzeczywiście chyba się postarzałam, bo przypomniałam sobie, że kiedyś, kilka lat temu, przeżywałam te przedświąteczne przygotowania. Robiłam decoupagowe jajka. Kupowałam nawet gęsie wydmuszki. Ozdabiałam dekoracyjne domki dla ptaszków, które potem zdobiły dom. Robienia takich wielkanocnych ozdób była masa. Co się więc ze mną stało? Przejrzałam bloga od 2018 roku, niestety nie ma na nim wspomnianych prac, więc to było znacznie wcześniej. Ostatnie lata były nieciekawe, choroby, ograniczenia covidowe, tylko życzenia i właściwie niewiele, a nawet nic więcej. Może też dużo wiosennych prac w ogrodzie zabiera czas i nie pisałam zbyt wiele. A może to życie w niezadowoleniu? Robię jak maszyna, to co trzeba, bez radości, a przecież zdobienie to radość. Jest nareszcie wiosna, chociaż na razie ponura, powinna cieszyć. Zawsze cieszyła. Jeszcze w ubiegłym roku byłam szczęśliwa, radosna. Teraz nawet jeśli się uśmiecham, to tylko mimika twarzy, serce jest puste. Stres zabija nas i wszystko co w nas dobre. Napisałam, moje serce jest puste, bo tak to czuję, ale pustkę się zazwyczaj zapełnia, więc może jest przygotowane na ..., nie wiem na co, bo przyszłość nie wygląda dobrze. Wiem, że muszę się przemóc, poszukam moje zające, kury i może wrócę do dawnej radości. Oby. Powodem do szczerego uśmiechu było dzisiejsze wspomnienie sprzed wielu lat. Zawsze w Niedzielę Palmową, w kościele wspominam jak przed laty po raz pierwszy poczułam rosnące we mnie nowe życie. Wtedy było to dla mnie coś dziwnego, nieznanego, ale wkrótce uświadomiłam sobie, że tak objawiają się ruchy dziecka. Pamiętny dzień, radość całego mojego życia. Kocham Cię córeczko, dorosła już kobieto, moją najlepszą przyjaciółko.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Historia dzieje się w latach 50-tych i 60-tych poprzedniego wieku, w Karolinie Południowej. Miasteczko otoczone przez mokradła na k...
-
Jest 1946 rok. Wielka Brytania zniszczona wojną, nękana srogą zimą, kryzysem żywnościowym i paliwowym próbuje wrócić do życia. Trudną sy...
-
Książka jakie lubię. Chociaż historie wymyślone, ale tło historyczne, czynią, że fabuła staje się bardzo realna. Pr...
-
Powiedziałabym, jaki urlop, przecież już nie pracuję, ale co, czy odmiana mi się nie należy, bo o to przecież chodzi. Taki miałam ...
-
Chciałabym, aby moje wnusie kiedyś wspominały wakacje u babci i nie tylko wakacje. W tym roku były już półkolonie, wakacje z rod...
-
Kolejna książka z cyklu " Z zachwytu nad życiem" jest kontynuacją " Cichych cudów". Autorka opowiada jak w s...
-
Rozczytałam się w Annie H. Niemczynow. W " Słowach wdzięczności" autorka udowadnia, że można być wdzięcznym mimo przy...
Elu... może moje słowa nic nie znaczą... bo nie znamy się przecież... ale uważam, że jestem w tym blogowym świecie też po to, by dać wsparcie, otuchę. Czytając ten post, poczułam mocno Twój smutek... dlatego z całego serca życzę, by w Twoim zapaliła się iskra radości, by pustka wypełniła się miłością, bo tak pięknie piszesz o swej córce... a za chwilę Wielkanoc - czas otuchy i nadziei...
OdpowiedzUsuńWszelkiego dobra Ci życzę... Anita
Pięknie napisałaś o córce..A chwile zwątpienia ma każdy..ja uznaję zasadę ,że nic na siłę...Może czs na jakieś choćby małe zmiany..coś nowego...Spokojnych Swiąt i powrotu weny:)
OdpowiedzUsuńŻycie to sinusoida, nasze emocje także... Jutro będzie lepiej...
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie cudu nowego życia :)
Miłego dnia!