wtorek, 31 grudnia 2024

Aby nam się w Nowym Roku...

                  

Aby nam się w Nowym Roku szczęściło, zdrowia nie brakowało
i starczyło tego, czego było mało.
Zmartwień niech nam oszczędzi, kłopoty zabierze
 i na każdy dzień da nowe nadzieje.
Do siego Roku

poniedziałek, 30 grudnia 2024

Co wynikło z obserwacji


         W dniu Nowego Roku 2023 była silna mgła, nawet na sekundę nie wyjrzało słonce. Według tego co mówił dziaduś, mój pradziadek, to zapowiadało smutny, niedobry rok. a jaki był?
       Nie uniknęliśmy złego, nawet jeśli nie dotknęło to nas bezpośrednio. Powódź, eskalacja i nowe wojny, choroby moja i w rodzinie i pewnie jeszcze więcej.
       Było też trochę dobrego, więc jak zwykle mieszanka i takie obserwacje raczej nic nie dają. Ot, zabawa jak wróżby andrzejkowe czy czytanie horoskopów. Kiedyś ludzie wierzyli w różne znaki, teraz to raczej tylko zabawa. Przesądy pochodzą z dawnych lat i są związane z ludową kulturą, dawnymi wierzeniami i obrzędami. Przekazywane z pokolenia na pokolenie i pełnią funkcje magiczne – mają przynosić spełnienie w miłości i finansach oraz odganiać pecha i zapewniać bezpieczeństwo,
       Z jakie są te sylwestrowe przesądy?
 1. Pranie - przesąd głosi, że ostatni dzień w roku nie jest odpowiednim czasem na to, aby robić i suszyć pranie. W ten sposób można sprowadzić do domu nieszczęście i niedostatek. Słyszałam też, że wierzono, że jeśli przez święta suszy się pościel, to sprowadza się chorobę w nowym roku.
2. Sprzątanie - w tym wyjątkowym dniu nie powinno się sprzątać, bo jeśli zajmiemy się porządkowaniem domu, wymieciemy z niego całe szczęście i pomyślność. Należy zadbać o czystość kilka dni wcześniej, bowiem bałagan w domu w sylwestra zwiastuje  pojawienie się wielu komplikacji i kłopotów w nowym roku.
3.  Przesądy o jedzeniu -  Jeden z nich głosi, aby potrawy podawać na okrągłych talerzach. Jest to wyrazem kompletności i trwania cyklu, kiedy po starym nadchodzi nowe, a przeszłość ustępuje miejsca przyszłości. Okrągłe naczynia mają też zwiastować dobre wydarzenia w nowym roku. Lodówka w sylwestra powinna być zapełniona po brzegi. Jedzenie w domu świadczy o tym, że podczas nowych dwunastu miesięcy domowników nie spotka bieda i niedostatek.
4. Ostatniego grudnia należy zamknąć wszystkie niedomknięte kwestie. Oddać długi, pogodzić się ze skłóconymi.
5. Należy wymienić też wszystkie baterie w zegarach. Jeśli któryś z nich stanie tego dnia, to będzie bardzo zły znak. Według dawnego zwyczaju nakręcenie zegarów odbywało się o północy, kiedy stary rok ustępował nowemu.
6.  Jeśli chcesz znaleźć nową miłość w nowym roku, to wsyp kilka ziarenek maku do butów, w których zamierzasz spędzić Sylwestra. Podobno mak w butach przyciąga miłość. Inna wersja tego sylwestrowego przesądu głosi, aby mak wsypać do kieliszka z szampanem, który wypija się tuż po północy.
7. Inną przepowiednią sylwestrową dotyczącą miłości jest nasłuchiwanie rozmów. Pierwsze męskie imię, które usłyszysz tuż po północy będzie nawiązywało do przyszłego wybranka twojego serca. Na wsiach słuchano skąd szczeka pies, z tej strony nadszedł narzeczony.
8. Przesądy o butach pomogą uniknąć pecha w życiu i ustrzec od nieszczęść i trudnych sytuacji. Niektóre z nich mają przyciągnąć miłość, a nawet pomóc w przywołaniu słonecznej pogody. Jeżeli nie chcesz, aby w Twoim życiu zagościła zła passa, koniecznie zwróć uwagę, który but zakładasz jako pierwszy. Jeśli będzie to prawy but, to nie spotka cię nic złego. Kiedy zaczniesz od lewego, to zły znak, który zwiastuje pecha i nieszczęścia. Z zakładaniem butów wiąże się jeszcze jeden przesąd. Jeśli zaczniesz ubieranie  i w pierwszej kolejności założysz buty, nie oczekuj niczego dobrego. To bardzo zły znak, który jest zapowiedzią przykrych i skomplikowanych wydarzeń. Kiedy chcesz uniknąć pecha, nie zakładaj nowych butów po południu lub wieczorem. Najlepszą porą na przymierzenie i wypróbowanie tego, jak sprawuje się nowe obuwie, jest poranek. A jeśli w bucie zrobi się dziura bądź przetarcie od wewnętrznej strony, to znak, że w ostatnim czasie byłeś zbyt zachłanny, wykazałeś się skąpstwem bądź chytrością. Los może cię za to ukarać.
         Jednym z najpopularniejszych przesądów o butach mówi o tym, aby nie kłaść ich na stole. Takie zachowanie wróży szybkie pojawienie się nieszczęścia w rodzinie. Na stole umieszcza się chleb i spożywa się jedzenie, dlatego to miejsce, szczególnie w danych obrzędach i obyczajach, było opatrzone szczególnym szacunkiem.
         W zbiorowej świadomości funkcjonuje jeszcze jeden przesąd o butach, który wiąże się z ważnymi uroczystościami, na przykład weselem czy urodzinami. W trakcie trwania ceremonii nie wolno zmieniać obuwia. Nawet jeśli odświętne wydarzenie trwa długie godziny, nie wolno ściągać butów i zamieniać je na inne. Takie zachowanie oznacza, że szczęście skumulowane w tym miejscu, ulotni się, a w jego miejsce wkradnie się pech i niepomyślność.
        Jeśli chcesz uchronić się od nieszczęść, należy uważać też na to, jak zakłada się buty. Jeśli pomylisz się i założysz lewego buta na prawą nogę i odwrotnie zła passa będzie towarzyszyć ci przez cały dzień.
         Wiele o nas może powiedzieć numerologia, a nawet numer buta ma też pod tym względem znaczenie. 
        Jeśli masz rozmiar 37 i mniejszy to jesteś osobą, która lubi dobrze wyglądać, ale przede wszystkim liczy się dla ciebie wnętrze drugiego człowieka. Doskonale wiesz, żeby nie oceniać książki po okładce. Jesteś człowiekiem wrażliwym i empatycznym, a dobro innych zawsze stawiasz na pierwszym miejscu.
        Rozmiar 38 - uwielbiasz bujać w obłokach i jesteś prawdziwym marzycielem. Doskonale wiesz jednak, kiedy wyłączyć fantazje i spojrzeć na świat bardziej realistycznie. Dlatego umiesz odnaleźć się w każdej sytuacji. Nie brak ci odwagi, ale mimo wszystko wolisz zachować zdrowy rozsądek.
           Rozmiar 39 - jesteś osobą twardo stąpającą po ziemi. Podchodzisz do wszystkiego zdroworozsądkowo. Nie boisz się przeciwstawić, gdy coś ci nie pasuje i odważnie idziesz po swoje, ale nigdy nie podążasz po trupach do celu. Zawsze wiesz, kiedy powiedzieć "dość".
             Rozmiar 40 - Nie brak ci asertywności. Umiesz postawić na swoim, ale czasami robisz to kosztem innych ludzi i miewasz przez to wyrzuty sumienia. Jesteś prawdziwą duszą towarzystwa. Ludzie uwielbiają przebywać w twoim otoczeniu i wiedzą, że mogą ci zaufać.
           Rozmiar 41 - jesteś czarujący i czasami bywasz nieokrzesany. Potrafisz uwieść każdego swoim urokiem, ale nie jesteś typem stałym w uczuciach. Skaczesz z kwiatka na kwiatek i zdarza ci się manipulować innymi. Można z tobą przeżyć niesamowite przygody, ale lepiej trzymać cię na dystans.
           Rozmiar 42 i większy - jesteś osobą zdecydowaną, która wie, czego chce w życiu i będzie do tego dążyć. Gdy ktoś ci się przeciwstawi, stajesz się bezlitosny. Warto żyć z tobą w zgodzie, bo wtedy potrafisz przychylić nieba każdemu, na kim ci zależy. Jesteś dobrym człowiekiem, ale zdarza ci się być interesownym.

          Buty nie są dobrym pomysłem jako prezent.  W dawnych zwyczajach był to znak tego, że obdarowana osoba zniknie z twojego życia. Jest to dosadny zwiastun rozstania.
         Jeśli przyszła panna młoda chce, aby w dniu ślubu panowała ciepła i słoneczna pogoda, powinna w noc poprzedzającą uroczystość wystawić buty za okno. W te sposób przyciągnie powodzenie, szczęście i wymarzoną pogodę. Ponadto buty panny młodej powinny być zakryte. To bardzo ważny i często przestrzegany przesąd. Odkryte palce lub piety sprawiają, że przez buty ucieka miłość, a małżeństwo nie będzie udane i zgodne. Panna Młoda nie powinna zdejmować obuwia przez cały czas trwania wesela, jeśli chce mieć udane małżeństwo. Jest jeszcze jeden ślubny przesąd związany z butami. Aby zapewnić sobie wierność męża, panna młoda w trakcie trwania ceremonii zaślubin powinna przykryć buty swojego ukochanego kawałkiem sukni ślubnej. 
         Według dawnych wierzeń i zwyczajów osoba zmarła powinna być ubrana w odświętne, nowe ubrania. Ta zasada dotyczy także butów. Przesądy pogrzebowe wskazują na to, że nieboszczyk nie powinien mieć na sobie starego, znoszonego obuwia. Tradycja głosi, że jest to wyraz braku szacunku żałobników do osoby, która odeszła. Zmarły opuszcza świat materialny i udaje się w zaświaty. Dlatego też powinien dobrze się reprezentować i mieć na sobie elegancki strój. Nie powinno się też ubierać zmarłego w rzeczy osobiste osoby, która żyje. Jeżeli ktoś ofiaruje swoje buty i znajdą się one w trumnie ,  może to być oznaką nadejścia nieszczęść, chorób, a nawet doprowadzić do śmierci tej osoby.
        Istnieje stary i popularny przesąd w przypadku butów ze sznurówkami. Jeśli sznurówki rozwiążą się samoistnie to znak, że ktoś bliski sercu właśnie cię wspomina i mówi o tobie dobre rzeczy bądź jesteś tematem jej osobistych rozważań i myśli.
        Pecha przynosi, jeśli podczas wiązania, jedna ze sznurówek się urwie. Może to symbolizować  chorobę, a w szczególnych przypadkach zwiastować śmierć.
       Kiedy buty przetarły się po zewnętrznej stronie, to oznaka tego, że w ostatnim czasie wykazałaś się hojnością i bezinteresownym działaniem. Z pewnością w niedługim czasie spotka cię za to miła niespodzianka.
      Jest wiele przesądów związanych z wkładaniem do butów różnych drobnych przedmiotów. Oto  najciekawsze.
           Listek laurowy w bucie – powodzenie, fortuna;
           Czterolistna koniczyna w bucie – szczęście, radosne chwile, wygrana;
     Banknot w prawym bucie w sylwestrową noc to ochrona przed stratą finansową, bogactwo;
         Gałązka jabłoni w szafce na buty  pomaga podejmować trafne decyzje, które prowadzą do satysfakcji, spokoju i sukcesów.

9. Aby miłość zapukała do drzwi, w sylwestrową noc warto założyć nową bieliznę, najlepiej w czerwonym kolorze
10. Kolejnym sposobem na przyciągnięcie miłości w Nowym Roku jest wstanie wcześnie rano 1 stycznia. Gdy otwórz oczy, wyjrzyj za okno. Pierwsza osoba, którą zobaczysz to zwiastun tego, co cię czeka. Jeśli zobaczysz mężczyznę, szykuj się na wielką miłość. Jeśli zobaczysz kobietę lub parę, niestety będzie trzeba jeszcze poczekać.
11. Pocałunek o północy w sylwestra to wiekowa wróżba, która zapewnia miłość w nadchodzącym roku i umocnienie dotychczasowych związków
12. Bąbelki w szampanie to też wróżba na szczęście. Jeśli buzują mocno, oznacza to, że będzie to rok pełen niespodziewanych wydarzeń i intensywnych zwrotów akcji. Jeśli bąbelki tańczą spokojnie w kieliszku, Nowy Rok przyniesie stateczność i spokój.
13.  Okazuje się, że w przesądach swoją rolę odgrywa liść laurowy.  Pomaga pozbyć się negatywnej energii, przyciąga powodzenie w finansach i miłości oraz wspiera w pokonywaniu przeciwności losu. Przesądy związane z tym zielem są kultywowane od pokoleń i wywodzą się z tradycji ludowych. To magiczna roślina, która kryje w sobie wielkie możliwości i uaktywnia przepływ dobrych wibracji
14.  Jedną z ciekawych wróżb, która ma przynieść nam szczęście i spełnienie marzeń, jest wróżba z rodzynkami. Weź 12 rodzynek i zacznij jeść je 12 minut przed północą. Jedz je w odstępie minuty, za każdym razem wypowiadając życzenie. Każda z rodzynek symbolizuje kolejny miesiąc Nowego Roku. 
15. Przesądy noworoczne w domu nakazują, aby o północy otworzyć okno bądź drzwi. W ten sposób stary rok przemija razem ze wszystkimi zmartwieniami, a nowy ma szansę wejść do środka.
16. Istnieje jeszcze przesąd noworoczny, który mówi, że  jeśli pierwszą osobą spotkaną po północy będzie mężczyzna /najlepiej jasnowłosy/, zwiastuje to pomyślność i dobry rok. Kiedy spotkasz kobietę, może spotkać cię wiele zmartwień i kłopotów.

       Wiele osób wierzy, że sylwester i Nowy Rok to moment magiczny. Życzenia wypowiedziane w tym czasie oraz przeprowadzone wróżby i rytuały działają ze zdwojoną mocą. Dotyczy to ogólnej pomyślności, szczęścia w finansach, ale również miłości.  I oby życzenia składane bliskim i sobie, się w Nowym Roku spełniły. Wszystkiego co dobre, wymarzone, dające zadowolenie i szczęście na każdy nowy dzień.

niedziela, 29 grudnia 2024

" Sekrety Gdańska" - Aleksandra Tarkowska


          Myślałam, że poprzednio opisana książka będzie ostatnią w tym roku, a tymczasem jest jeszcze jedna, spod choinki. 155 stron, 32 krótkich rozdziałów o sekretach Gdańska. 
          Jak pisze wydawca, zabytkowe uliczki, kawiarniane stoliki, zapach morza, wyjątkowa atmosfera... Tysiącletni Gdańsk zachwyca niepowtarzalnym klimatem, malowniczą architekturą i burzliwą historią. Autorka Aleksandra Tarkowska, przewodniczka po Trójmieście opisuje tajemnicze historie, zapomniane miejsca, ciekawe wydarzenia, znane postacie, od XVI wieku do czasów współczesnych. Opisuje to, co miasto w swojej historii skrywało.
       Jest historia młodej żony Heweliusza posądzonej o romans z Edmondem Halleyem, kupowanie dla Polski półwyspu Westerplatte, gromadzenie bursztynu  do budowy ołtarza. Piękne  gdańszczanki spacerują ulicą Mariacką, swoje sekrety zdradza Günter Grass i swoją historię opowiada  Stanisława Przybyszewska.
            Są też historie tragiczne,  promu , który zatonął, pożaru w hali stoczniowej i egzekucje katów ze Stutthofu na Biskupiej Górce.
             Książka dla tych, którzy chcą poznać smaczki i sekrety miasta.
---
48 książka, 155/16.581

czwartek, 26 grudnia 2024

I już po świętach

           

         Resztki potraw schowane do lodówki, bo nie wyrzucam,  zastawa umyta stoi w kredensie, teraz kawka z kawałkiem ciasta i trochę czasu dla siebie. Święta, święta i po świętach. Jak co roku, ale o takim obrazku jak powyżej mogę tylko pomarzyć, no, ja mogę jeszcze powspominać.  A czas świąt sprzyja wspomnieniom. Wróciły w nich osoby, ciekawe jak by teraz wyglądały, po latach, staruszkowie, wróciły miejsca i zdarzenia. Wszystko się zmieniło, chociaż czasem na ułamek sekundy mam wrażenie, że jestem tam, w tamtej chwili. Kiedyś moja córka, moje wnuczki będą tak wspominały i aby te wspomnienia były dobre musimy zadbać, aby czas teraźniejszy był dobry.

poniedziałek, 23 grudnia 2024

Boże Narodzenie


Cicha noc, święta noc,
Narodził się Jezus w Betlejem,
a my, jak co roku
wciąż nowe mamy nadzieje.

Że zdrowi, że wszyscy,
że zgoda i  pokój,
że szczęście będzie w rodzinie,
a trudy, problemy, że będą niczyje.

Cicha noc, święta noc,
do żłóbka pójdźmy w Pasterkę.
Daj Boże tego, co trzeba,
bo, o co mam prosić więcej.


niedziela, 22 grudnia 2024

"Jak trudne emocje niszczą twoje zdrowie" - Cyril Tarquinio


       W moich wpisach dosyć często pojawiają się tematy jak postępować w życiu, co robić, aby być szczęśliwym, jak być asertywnym. Tak, ja już to wszystko wiem, bo dużo się naczytałam, a pisałam o tym dla dodania sobie odwagi, dla przypomnienia, ale łatwo powiedzieć, a trudniej stosować. Ciągle też czytam kolejne pozycje, aby dać sobie odpowiedź na dręczące pytania. 
      W książce "Jak trudne emocje niszczą twoje zdrowie"  Cyrila Tarquinio znalazłam informacje  z zakresu psychologii, medycyny i neuronauk  ujawniające związek pomiędzy dręczącymi nas chorobami, a historią naszego życia. Migreny, skurcze żołądka, bóle pleców, choroby układu krążenia, a nawet nowotwory  są nie tylko fizycznym objawem zaburzeń w organizmie, lecz także sygnałem, że coś złego dzieje się w naszym umyśle.
          Autor opisuje w jaki sposób emocje przeprogramowują nasze DNA,  jaki wpływ na nasz organizm mają traumy z dzieciństwa,  gdzie w naszym ciele gromadzą się niewidzialne ślady po urazach psychicznych, ale też próbuje odpowiedzieć  jak odnaleźć w sobie naturalne lekarstwa na ból, miłość i przebaczenie.
       Lektura tej książki to podróż w głąb siebie  pozwalająca  zrozumieć prawdziwe znaczenie  dolegliwości oraz subtelne powiązania między umysłem, a ciałem.
        Książka napisana w ciekawy i prosty sposób, podzielona na krótkie rozdziały, dzięki którym łatwo się ją czyta.

" Mózg osoby dotkniętej traumą, modyfikuje jej zachowania wobec siebie i innych, 
a takie modyfikacje mogą zmienić naszą osobowość"
*
" Nie to jest ważne, aby żyć, ale żeby mieć powody do życia"
Jean Giono
---
47 książka, 222/16.426

czwartek, 19 grudnia 2024

Bomb(k)owe przedpołudnia

              Pomimo przedświątecznego nawału, tu i ówdzie, prac przygotowawczych, wczorajsze i dzisiejsze przedpołudnie spędziłam na bombkowo. Sąsiadka chciała nauczyć się decoupagu, na co umawiałyśmy się już od dawna, ale zawsze coś nam przeszkodziło. Wreszcie zrealizowaliśmy. Spotkanie, pogaduszki i nauka, praca. Znajoma zrobiła sobie dwie bombki z czego się bardzo cieszyła. Ja, żeby nie być gorsza też zrobiłam, ale jedną w celach instruktarzowych. Jest więc jeszcze jedna do mojej kolekcji.





środa, 18 grudnia 2024

"Jej wysokość kurtyzana " - Małgorzata Gutowska-Adamczyk

         Podtytuł " Prawdziwa historia kobiety, która z nierządu uczyniła sztukę". XIX wiek, głównie Paryż, salony, półświatek  i  wyzwolone kobiety.  Świadome swojej siły bezlitośnie podbijają męskie serca i gromadzą fortuny. Ta książka, to opowieść o jednej z nich, a właściwie o tej największej. Estera, Żydówka, córka biednego tkacza z moskiewskich slumsów porzuca rodzinę i ucieka do Paryża, aby tam realizować swój sen o bogactwie i wolności. Zostaje paryską kurtyzaną, właścicielką trzech pałaców oraz kolekcjonerką biżuterii wartej miliony. Jeden z nich znajdował się w Świerklańcu na Śląsku.
       Jest to fabularyzowana biografia La Païvy, kobiety, nieznającej granic kłamstwa, snując marzenia o majątku, sławie i poważaniu, pokonywała kolejne przeszkody, nie mając żadnego wsparcia poza własną dumą i pragnieniem wejścia na szczyt. Jej największymi atutami była inteligencja, niezłomna wola, nieograniczona energia i seksapil. Ponoć pałac, który zbudowała w Paryżu jest do dziś jednym z najpiękniejszych w tym mieście. Lubiła chwalić się   klejnotami, drogimi powozami, najlepszymi końmi, a mężczyźni płacili krocie za możliwość spędzenia z nią nocy. Jej umiejętność manipulowania faktami, przeinaczania wydarzeń z przeszłości i lekkość w podchodzeniu do rzeczywistości, sprawiły, że zyskała wpływy i władzę w obcym sobie  kraju.   Książkę dobrze się czyta, polecam.
              Ten Świerklaniec gdzieś mi się o uszy obił. Może czytałam planując jakiś wyjazd. Niestety  pałacu już nie ma, chociaż był prawdziwy, tak jak prawdziwy był hrabia  Henckel von Donnersmarck. Ponieważ warunki w starym, kamiennym, zamku w Świerklańcu nie odpowiadały przyzwyczajonej do wygód markizie, hrabia zbudował zupełnie nowy obiekt, oparty na neorenesansowych wzorach francuskich.  W latach 1869-1876  niedaleko starego zamku powstała więc rezydencja w stylu Ludwika XIV, zwana  popularnie „Małym Wersalem”. Specjalnie dla cesarza Wilhelma II, który bywał częstym gościem u Donnersmacków, w pobliżu rezydencji, znacznie później, wzniesiono mniejszy obiekt, zwany Pałacem Kawalera / zachowany/ 
         Pałac został podpalony w styczniu 1945 przez żołnierzy Armii Czerwonej lub żołnierzy Wehrmachtu, jak podaje wikipedia, na polecenie księcia Guidotto von Donnersmarcka / syna budowniczego/. Ruiny ostatecznie zostały rozebrane w czasach PRL w latach 1954-1957. 
            Zdjęcie pałacu z netu.

----
46 książka, 584/16.204

niedziela, 15 grudnia 2024

Szydełko i kordonek

               Szydełkowych robótek ciąg dalszy. Właśnie ukończyłam zimową firankę na łazienkowe okienko. Firanka ma metr długości. Według wzoru były jeszcze choinki, ale opuściłam tą część, bo byłaby za długa.



          Okno wyczyszczone, firanka powieszona, teraz mogę rozpocząć pozostałe przygotowania do świąt. Pierwsze dekoracje też już są.




piątek, 13 grudnia 2024

Minęły trzy lata


               

             Trzy lata temu napisałam : 

      Nigdy w dniu urodzin nie pisałam w ten sposób. Ostatnie, bo nie te sprzed roku czy wcześniejsze, ale te z dzisiaj, 89 -te, ale też ostatnie, bo więcej ich nie będzie. Nie wiemy ile komu dane lat, ale wiemy, że te są ostatnie. Następne będą gdzieś tam, może w Mgławicy Motyla, leżącej na obrębie naszej galaktyki, około 3800 lat świetlnych od Ziemi przedstawionej na zdjęciu, a może gdzieś indziej. Nie wiemy co się dzieje PO. Lekarz powiedziała, że to cud, że jeszcze żyje, konsultując wyniki z początku grudnia. To niektóre z nich.
         leukocyty        186,99 tyś jedn. zakres referencyjny 3,98 - 10,04
         erytrocyty          1,94 mln                  "                               3,9 - 5,1
         hemoglobina     6,1 g/dl                    "                              11,2 - 15,7
         płytki krwi      40,00 tyś                   "                            125,3 - 396,2
         PCT                     0,05%                       "                               0,17 - 0,38
        eozonofilie          1,90 tyś.                  "                               0,03 - 0,39
        neutrofilie          3,2%                        "                             40,8 - 70,39
        gran segmentowane         5%          "                              40 - 70
Jedynie żelazo i witamina B12 są w normie.
      żelazo 59 jedn                                    "                             33 - 193
    witamina B12 400,00                        "                           197 - 771
           Czego można życzyć na urodziny w takim przypadku, życzenie zdrowia , wiedząc jaka jest sytuacja, radości , a z czego. Pozostanie chyba, ciepła i spokoju i życzenie niewypowiedziane głośno, lekkiej śmierci, bo to nastąpić może lada dzień i oby w tej mgławicy znalazła ukojenie po ziemskich trudach. A może zdarzy się cud.

             I zdarzył się cud. Czyli nawet znawcy tematu, lekarze, nie powinni ferować wyroków. Zdarzył się cud, chociaż było jeszcze gorzej, bo hemoglobina spadła do 4 g/dl, a pozostałe parametry też były dużo gorsze, ale wreszcie po prawie roku była zgoda na leczenie. Chemia, wcale nie ta ciężka, bo chyba ze względu na wiek i obecnie wszystkie parametry są już przez ponad rok w połowie zakresu referencyjnego.
           Zdarzył się cud, ale zdarzyło się też bardzo dużo złego i dzisiaj w 92 urodziny zamiast radości jest obojętność, zamiast czułości jest odepchnięcie, zamiast wdzięczności jest zobowiązanie. Co prawda na ten stan zapracowywało się całe życie, ale przelało się teraz. 
        Dzisiaj, w 92 urodziny powinna być radość, a pojechałam z niechęcią i z przymusu. Owszem były życzenia i kwiaty, ale chociaż kwiaty były żywe, to życzenia raczej sztuczne.
         Pitagoras powiedział "Oszczędzaj łez swoim dzieciom, aby miały czym płakać nad twoją trumną." . Ja powiem " Traktuj swoje dzieci tak, aby cieszyły się z Twoich kolejnych urodzin"

środa, 11 grudnia 2024

" Przeżyj rok w średniowieczu" - Tillmann Bendikowski


            Tillmann Bendikowski to niemiecki dziennikarz i doktor historii. W książce tej w bardzo przystępny, malowniczy sposób pisze o czasach średniowiecza. Lekka, przyjemna i  ciekawie napisana książka, nie wzbudziła jednak szczególnego zachwytu, nie mniej warto ją przeczytać.  Można się z niej dowiedzieć  interesujących rzeczy na temat codziennego życia w tamtych czasach, ale też różnych ciekawostek, np. że spławia się tylko drzewo iglaste, bo liściaste namaka i się topi. Niby nic takiego, ale tego nie wiedziałam, tak jak nie zastanawiałam się nigdy nad tamtą codziennością i trudami życia. To prawdziwą podróż do przeszłości. Jak wtedy się podróżowało, spacer po średniowiecznym mieście, życie w klasztorach, medycyna i leczenie ludzi, kary za złe czyny te rzeczywiste i te domniemane, życie kobiet, to tylko niektóre zagadnienia. Autor płynnie przechodzi z tematu w temat, poruszając chyba wszystkie.
        "Przeżyj rok w średniowieczu" to  szczegółowe kompendium wiedzy o epoce. Niestety już na pierwszych stronach autor rozwiewa nasze wyidealizowane przypuszczenia i  wyobrażenia o tym okresie.  Nie było takie kolorowe, sielskie i wesołe, jak w opowieściach poznanych przez nas w szkole, z książek czyli zamki, damy rycerze. Tak naprawdę legendy nie ukazują tego, jak ciężkim do życia okresem czasu był to czas.  Europejskie miasta stanowiły obraz nędzy i rozpaczy, gdzie unosił się zapach moczu i fekaliów nagminnie wylewanych przez mieszkańców wprost na ulicę. W innych sprawach też aż skóra cierpnie.
        Książka jest podzielona na rozdziały jak dwanaście miesięcy. Jednak muszę przyznać, że nie w każdym dopatrzyłam się spójności jego nazwy z treścią opisanych zagadnień. 
          Zagadnienia średniowiecza niby znane, ale po przeczytaniu tej książki widzę je inaczej.
---
45 książka, 445/15.620

sobota, 7 grudnia 2024

Czarny turmalin i cytryn na uzdrowienie


             Urodzin nigdy nie obchodzę, bo kto, nie licząc też mnie, miałby czas się tym zajmować dwa dni przed świętami. Owszem są życzenia. Kiedyś to były kartki, teraz telefony. W tym roku nie było też imienin. Nie tylko, że nie miałam na nie ochoty, ale przede wszystkim, że cała rodzina córki się pochorowała. Dostałam jednak od nich prezent. Wisiorek. Niezwykły, bo z czarnego turmalinu i cytrynu. Dawniej wierzono w moc kamieni. Może i teraz się w to wierzy. Moja córka uznała, że nie zaszkodzi, aby też się nimi wesprzeć.
         Czarny turmalin ma moc ochronną i zdolność do leczenia na wielu poziomach – emocjonalnym, fizycznym, umysłowym i duchowym. Uważa się, że chroni  przed działaniem negatywnych energii pochodzących od innych ludzi i ze środowiska. Działa jak tarcza ochronna przed osobami, które nie mają względem nas dobrych intencji. Potrafi łagodzić stresy, pomaga odsuwać złe myśli i wszelki niepokój. Tajemnica jego niezwykłej mocy kryje się w jego właściwościach. Turmalin świetnie utrzymuje ładunek elektryczny. Podczas zmiany temperatury na jego powierzchni pojawiają się ładunki elektryczne. Może także ładunek elektryczny przechowywać i przetwarzać w energię elektryczną. Stąd zapewne uczucie, że kamień trzymany blisko siebie wychwytuje negatywną energię i przetwarza ją w wiązkę energii pozytywnej.
         Cytryn to również  minerał często wykorzystywany  jako talizman, który chroni przed złą energią, rozpraszając ją. Jest źródłem witalności, dobrego samopoczucia, a także motywacji. Przynosi natchnienie i wzmaga kreatywność, a co za tym idzie, otwiera umysł oraz ułatwia rozwiązywanie problemów. Cytryn często zwany jest też “kamieniem sukcesu”, ponieważ przyciąga pieniądze i powodzenie. Pomaga również tym, którzy zmagają się z różnymi problemami. Przynosi im nadzieję i podnosi na duchu.
         No cóż, wszystkie drogi prowadzące do celu są dobre. Ma pomagać, a przy tym jest ładny.

środa, 4 grudnia 2024

Depresja to mój niechciany towarzysz

                                      

       Trudno jest funkcjonować z depresją. To stan w którym czasem się nie poznajemy. To stan niemocy, szarego bólu. Mocniej odczuwamy, ale  to, co nas rani. Czy to, przez co przechodziłam przed rokiem, to była już depresja? Pisałyście, sama sobie z tym nie poradzisz.
Cisza i samotność, którą wybrałam pozwoliła mi się wyciszyć, przemyśleć wiele spraw, postawić granice. Dużo spałam, ale to nie była ucieczka w sen. Czytałam, zajęłam się robótkami, chodziłam na spacery. Czy byłam szczęśliwa? Chyba tak, w sposób, w jaki na tamten moment mogłam być. Denerwował mnie mój M., gdy chodził, prosił, przepraszał, obiecywał. Szkoda mi było naszej dobrej przeszłości, szkoda mi było przyszłości, z której rezygnowałam, ale nie byłam gotowa do zmian. Wreszcie , myślę, że za czyjąś namową , sprowokuj, a zobaczysz, może wróci, wystąpił o rozwód. Ja nie chciałam rozwodu. Nie chciałam wracać, ale chciałam chociaż takiej zdalnej przynależności do kogoś. W końcu jednak wróciłam, bo uznałam, że to nieetyczne być za, a jednak przeciw.  On swoje obietnice spełnia. Stara się, ale ja ... chyba nie chcę sobie dać szansy, aby być szczęśliwa. Może mam to zakodowane w swojej głowie, bo chyba pomimo postawionych granic w stosunku do mamy, ona ma ciągle nade mną władzę. Jak bowiem mogę być szczęśliwa, skoro ona potrzebuje pomocy? Co powiedzą Ci, którzy jej muszą pomagać w moim imieniu, za mnie. Możliwe, że nic nie powiedzą, ale w mojej głowie jest ta świadomość , że przecież powinnam, a ja już nie potrafię, ja już nawet nie chcę.
      " Wystarczy piękny uśmiech...." posty o książkach, ogrodzie itp. ale w środku jest zraniona dusza, rozbicie, smutek, brak chęci do życia, najlepiej nie wstać z łóżka, nic  nie cieszy, chcesz się izolować od innych. Wiem już na pewno co to jest i wiem, że sama sobie nie poradzę. Mam już odpowiednie leki i zaczynam terapię. To będzie jednak długa droga, bo zbyt długo ulegałam mechanizmom, które przyczyniły się do jej wystąpienia. Sytuacje i wydarzenia życiowe sięgające dzieciństwa, zaburzone relacje z matką, trudne doświadczenia całego życia. 
      Wiem, nie wszyscy mający  trudne zdarzenia w życiu, wpadają w depresję, ale czy ja mogłam jej uniknąć po wszystkim co mi się zdarzyło. Spisałam  kiedyś historię życia, ale raczej mamy, niż moją, taką jaką ja znam i chyba dojrzałam do tego, aby się z nią podzielić. "Jakie życie, takie wspomnienia" . 

poniedziałek, 2 grudnia 2024

" Z pamiętników młodej mężatki" - Gabriela Zapolska


             Twórczość Gabrieli Zapolskiej kojarzę głównie z " Moralnością Pani Dulskiej". Wiadomo, nie wiem czy jeszcze, ale w moich szkolnych czasach to była szkolna lektura. Zapolska piętnuje moralną obłudę mieszczaństwa. " Z pamiętników młodej mężatki" wpadł mi w ręce jako ebook. Nie lubię tej formy książek, ale, że akurat szydełkuję, to posłuchałam. Jest to chyba jej ostatni napisany przez nią utwór, opowiadanie.
            Jest to historia młodej kobiety, powiedziałam dziewczyny / 19 lat/ która została wydana za mąż, z rozsądku. Jest nie przygotowana do życia, do prowadzenia domu, ot głupiutka panienka, której wszystko można wmówić, która daje się oszukiwać nie tylko przez męża ale nawet przez służącą. Opowiadanie wyraża krytyczne spojrzenie na sytuację kobiet i próbę budzenia się w nich świadomości.
---
44 książka, 83/15.175

sobota, 30 listopada 2024

Wiersz o życiu

    Taki wiersz znalazłam gdzieś w necie. Autora nie znam, ale jakże on odzwierciedla życie.

Idziesz sama
pośród marzeń.
Zamknięte drzwi,
poplątane korytarze...
W labiryncie uczuć
zgubiłaś drogę...

Szare dni,
bezgwiezdne noce,
chwytasz oddech,
by znów złapać życie...
O czym myślisz
czego pragniesz,
gdy budzisz się o świcie?

A jednak dalej idziesz
drogą bez znaczenia...
Dzień za dniem płynie...
Nic się nie zmienia...

czwartek, 28 listopada 2024

Cytaty na dziś

" Życie ludzkie to nie linia prosta, to labirynt".
*
Są dwa rodzaje szczęścia:
małe - bycie szczęśliwym,
i wielkie - uszczęśliwianie innych."
**
" Dzięki wynalazkom, technika połączyła lepiej ludzi, ale brakuje im silnych wewnętrznych więzi. Powstaje pustka z płytkości kontaktów.
Tak wykluwa się samotność duszy."

wtorek, 26 listopada 2024

Chusta na chłodne chwile

                   Długie wieczory, sprzyjające robótkom ręcznym, tak właściwie dopiero się zaczęły, ja jednak już od jakiegoś czasu porzuciłam prace w ogrodzie i oddałam się szydełkowaniu. Efektem tego jest chusta. Okryje plecy gdy zawieje wiatr, a będą chęci posiedzenia na tarasie.
         Jeden motek nowy z ACTION, już w takie zmieniające się kolory, trochę resztek i ciepła chusta jak znalazł. 



niedziela, 24 listopada 2024

" Camilla - Prawdziwa historia królowej małżonki" - Angela Levin


          
       No cóż, rożne słyszy i czyta się opinie o królowej małżonce. Piękna nie jest, to fakt, ale król Karol też urodą nie grzeszy. Zresztą nie uroda jest najważniejsza. Cech charakteru nie możemy ocenić, bo znamy ją tylko na podstawie opinii innych osób, którzy mówią jedni dobrze, inni źle. Czy można i powinno się ją oskarżać za problemy w pierwszym małżeństwie Karola? Czy ją, albo czy tylko ją? A teraz? Dopięła swego czy tylko może realizować się w uczuciach do Karola. Książka " Camilla  Prawdziwa historia królowej małżonki" opowiada o faktach z jej życia. Przy okazji autorka pokazuje jak wygląda codzienność członków królewskiej rodziny.  W przedmowie do polskiego wydania czytamy " To nie tylko biografia, lecz także panoramiczny portret monarchii brytyjskiej, obraz domu panującego".
     "Camilla. Prawdziwa historia królowej małżonki" to nietypowa według mnie biografia. Owszem opisuje wyboistą drogę Camilli od rozrywkowej dziewczyny do królowej małżonki,  jej głęboką miłość do Karola, bo tylko dla takiej mgła znosić złe chwile swego życia, niezłomną postawę w obliczu przeciwności losu, empatię i odpowiedzialność za podjęte zobowiązania. Autorka opiera swoją relację na rozmowach z królową Camillą, jej przyjaciółmi i rodziną, ale również na dokumentach i źródłach historycznych. Książka ma nam pomóc w poznaniu Camilli, ale czy oprócz poznania faktów z jej życia, pomogła poznać ją. Chyba nie do końca. W książce wyraźnie odczuwa się sympatię autorki do swojej bohaterki. Ma takie prawo, a może ona taka po prostu jest. Na podstawie tego co czytałam, co widziałam o Dianie, niestety nie mam o niej dobrego zdania. Ot,młodej dziewczynie udało się dostać na salony, mało ambitna, ale pozująca w światłach reflektorów. Myślała, że rola jąką zdobyła da jej życie , którym będzie mogła się chwalić, ale od siebie niewiele potrafiła dać. Czuła się osamotniona, a ile kobiet i matek tak się czuje, ale nie próbują dróg ucieczki tak jak ona to robiła. A Camilla ? Chyba od początku była bardziej dojrzała, ale czy wszystko było tak różowe jak przedstawiono w książce. Co właściwie było jej celem? Zwłaszcza po ostatnio usłyszanych wieściach / nie wiem czy prawdziwych/ że, Camilla odeszła od Karola. Może odeszła tylko, aby odpocząć, a może wyczerpały jej się zasoby cierpliwości, a może już osiągnęła swój cel. Tej ostatecznej prawdy nikt, poza nią samą nie pozna.
        Jakiś komentarz na temat Camilli zacytowany w książce:

" Kiedyś historia ją rozliczy, nie będzie już postrzegana  jako kobieta, 
która prawie obaliła monarchię, lecz jako ta, która ją uratowała"

Wynotowałam też inne cytaty.

" Prawdziwe zainteresowanie  ogrodnictwem rozbudza się dopiero wtedy, 
kiedy ma się swój własny dom".
*
* " Taniec jest tym, co zapobiega osteoporozie"
--------
43 książka, 376/15.092

piątek, 22 listopada 2024

Pałubin - skąd mój dziadek

         Pałubin jest to wieś pogranicza kaszubsko-kociewskiego, w gminie Stara Kiszewa nad dopływem Wierzycy , rzeczką Kaczynką. Pisałam kiedyś, że warto czasem zwiedzić, jeśli jest coś do zwiedzania, nawet miejsca nieoczywiste i dlatego chciałam w tym roku tam pojechać.
          W Pałubinie, pod koniec XIX wieku urodził się mój dziadek. Był w rodzinie najmłodszy i nie wiem ile miał lat, jak zmienili miejsce zamieszkania. Tam chyba nikt z rodziny nie został. Szukali miejsca " bardziej cywilizowanego" , chociaż o brak cywilizacji Pałubina nie można posądzić. Mała wioseczka, bo w 2011 roku zamieszkiwało ją tylko 268 osób, ale szkoła była. I to jaka. Od 9 listopada 1906 roku do 31 maja 1907 roku w miejscowej szkole elementarnej odbył się strajk dzieci przeciwko nauczaniu religii w języku niemieckim. Z uczestników strajku znane jest  nazwisko Lewiński. Nie wiem kto to był, nauczyciel czy uczeń. Strajk był elementem znacznie większej akcji oporu wobec pruskich władz szkolnych, która na przełomie 1906 i 1907 roku objęła ponad 460 szkół w Prusach Zachodnich, czyli przedrozbiorowym Pomorzu Gdańskim, Powiślu, ziemi chełmińskiej i ziemi lubawskiej. W miejscu gdzie zamieszkali potem,  też taki był. Inspiracją dla strajków pomorskich były wcześniejsze działania dzieci w prowincji wielkopolskiej, ze słynnym strajkiem we Wrześni , który miał miejsce w 1901 roku. Mój dziadek w tym czasie był w wieku szkolnym, ale czy wówczas jeszcze tam mieszkali?  Nigdy o takich zdarzeniach nie mówił. Wspominał I wojnę światową, a tamte wydarzenia, albo zatarły się w jego pamięci, albo nie były jego udziałem.
         Ponieważ tam nie dojechałam, zdjęcie młyna wodnego i tartaku, który funkcjonował w XIX wieku / czyli była cywilizacja/ z internetu. Pozostałe też.





                I historyczne zdjęcie z czasów mojego dziadka.


                   Może jeszcze kiedyś tam pojadę, chociaż śladów po przodkach nie znajdę, bo cmentarza tam nie ma.

poniedziałek, 18 listopada 2024

Monika Konefał


              Na autorkę i jej niektóre wiersze natrafiłam na facebooku. Podobały mi się, więc zrobiłam sobie prezent. Nie powiem, że był tani, ale to w końcu  ładnie wydane cztery tomiki. 
          Nie czyta się wierszy ciurkiem, trzeba je dawkować i tak też robiłam, ale wiersze, wierszyki, małe formy poetyckie mnie trafiły do serca. Pełne emocji i wzruszeń, czasem wspomnień, takie życie zamknięte w strofkach. Do czytania przed snem, albo przy popołudniowej herbatce. Łącznie 274 strony w czterech tytułach " Emocjonalnie", " Dobrze mi", " Myśli nocne"  i  " Dzieci lat 90." Będę do nich wracała, chociaż " Dzieci..." podaruję córce.
---
42 książka, 274/ 14.716

piątek, 15 listopada 2024

A ja lubię listopad


A ja tam lubię listopad,
gdy liść już ostatni opadł:
bo krótki dzień się nie dłuży,
bo pada, więc się nie kurzy,
bo oczy wreszcie zanurzę
w bezlistnej architekturze
i wąchać mogę bez tremy
miodowy cień chryzantemy.

W tym listopadowym pokocie
błogo mi w błocie i słocie
- wszak zaszyć się mogę in domo,
no bo pogoda, wiadomo,
i w koca fałdach puchatych
czytać wśród listków herbaty
aż przyjdzie - taki mam planik:
sen, wiosna lub prądu zanik.

~Maciej Mamulski~

                 A ja lubię listopad, nie mniej i nie bardziej niż inne miesiące. Czas na spowolnienie, zadumę, długie wieczory. Nostalgiczne mgły, a nawet deszcze. Wieczory przy kominku, z książka, ulubioną płytą. Wygodny fotel z robótką w ręku. I chociaż czasem jest mi źle, to nie wina listopada. Dzisiaj słońce przez okno zagląda i chociaż jest zimno na spacer zaprasza. Może pójdę, zrzucę smutki i byle do wiosny.

czwartek, 14 listopada 2024

"Toksyczne matki" - Hannah Alderete

             Trochę jakby hurtem, poprzednia i ta , ten sam temat. Toksyczne relacje z najbliższą rodziną. W moim przypadku z matką. Przez wiele lat nie byłam tego świadoma.  Zwłaszcza dzieci, nawet nie wiedzą, że zdrowy kontakt z rodzicami powinien wyglądać w inny sposób. Ta nieświadomość może prowadzić do silnych zaburzeń psychicznych, depresji, nieuzasadnionego poczucia winy czy utraty pewności siebie. Chociaż próbowałam się buntować i w niektórych okresach walczyć o swoją niezależność, co się stało, już się nie odstaje. Ostatnich dwóch lat nie da się cofnąć, wymazać. Może dlatego, że jestem już w takim wieku, że nie mam czasu, zdrowia i sił na kolejne uzdrawianie. 
       Na podstawie książki istnieją metody radzenia sobie z tym problemem, ale mam wrażenie że dla mnie już jest za późno.
         Autorka uważa, że niemal każdą relację dziecka z matką można uratować. Wystarczy nauczyć się wyznaczać wyraźne granice i zrozumieć, że najważniejsze jest skupienie się na sobie i swoim życiu. Zadanie rodzica polega na wychowaniu dziecka i przygotowaniu go do samodzielnego życia. Ta rola dobiega końca, gdy potomek dorośnie. Wszelkie próby wpływania na decyzje podejmowane przez dorosłe dziecko, szantaż emocjonalny, wymuszanie poczucia winy czy usilne próby kontroli wyraźnie wskazują na to, że relacja przybrała toksyczny charakter. Uwolnienie się od jej negatywnego wpływu wprowadzi radość do codziennego życia, pomoże w budowaniu pewności siebie i sprawi, że młody dorosły stanie się człowiekiem całkowicie niezależnym.
          Przez całe swoje życie, płakałam i starałam się nie dać. Ostatnio wróciła nadzieja, że jeszcze będę z matką blisko, że się odzyskamy. Niestety, to co się stało,  zburzyło jedynie wszelkie moje nadzieje. Najlepiej chciałabym o niej zapomnieć, ale to jest niemożliwe. To nadal jest moja matka.  Wszystko co mogę, co chcę, już zrobiłam.  Jedyne, co z książki wzięłam sobie do serca, to że nie muszę jej przebaczyć. Nawet dla siebie, ale nie muszę. Wybaczałam przez pięćdziesiąt lat, a teraz wszystko wróciło i już nie potrafię. Zadrą siedzą nawet stare sprawy, bo ile w końcu można. Matka, która jest mi obojętna. Nie czuję się z tym dobrze, ale inaczej już nie potrafię.

" Nie jesteś odpowiedzialna za uczucia i potrzeby swojej matki"
---
39 książka,318/14.760

wtorek, 12 listopada 2024

" Toksyczne matki i teściowe" - Grzegorz Łęcicki


    Autor,  Grzegorz Łęcicki wywodzi się z kręgów katolickich i to chyba głównie zdecydowało, że sięgnęłam po tą książkę. 
       Autor w przedmiotowej monografii czy poradniku omawia negatywne procesy społeczne, które często są przyczyną powstania dysfunkcji w rodzinach. Opisuje zjawiska, takie jak zbytnie i szkodliwe uzależnianie córek i synów, też tych już dorosłych, od matek, destrukcyjny wpływ toksycznych matek i teściowych na związki małżeńskie swoich dzieci, pracę, powołanie, kryzysy ich męskości czy kobiecości itp. Przywołuje i analizuje rozmowy, wywiady, relacje osób, które dorastały w rodzinach dysfunkcyjnych. Zwraca uwagę na  aspekty psychologiczne, np. częste traumy rodzinne.
      Dlaczego jednak ciągle do takich tematów wracam? Bo to siedzi we mnie nadal. Szukam więc opinii, w tym wypadku tej trochę kościelnej. Może też usprawiedliwienia dla obecnego mojego zachowania, dla granic które postawiłam i w jaki sposób to zrobiłam. Dla wyrzutów sumienia, bo przecież IV Przykazanie.  To, że się odizolowałam, jest tylko formą ucieczki, bo psychicznie nadal uwolnić się nie potrafię. 

" Nikomu jeszcze nie udało się wyjechać tak daleko, by nie zabrać tam ze sobą samego siebie"

      Autor próbuje odpowiedzieć na pytanie dotyczące genezy toksycznych zachowań. Przytacza taką opinię na ten temat: " ... przede wszystkim deficyt miłości skutkujący brakiem poczucia bezpieczeństwa, wymuszającym rekompensowanie sobie tego siłą". Ale przecież nie każdy tak reaguje., bo wtedy ja też tak powinnam. Musi być coś jeszcze, indywidualnego. Moja matka, jak jej podobne opiekują się dzieckiem, a właściwie pełnią nadzór, w okresie dziecięctwa, no może do pełnoletności, jakieś naście lat. Ja byłam dla mojej matki, matką, opiekunką, nie chcę powiedzieć służącą, ale i to by się zmieściło w moich obowiązkach wobec niej, już ponad pięćdziesiąt lat, czyli od mojej pełnoletności. Teraz kiedy rzeczywiście tej opieki i pomocy potrzebuje moje siły już się wyczerpały. Może trzeba było je szanować i zostawić na starość. Nie zadam jej tego pytania, bo nie dyskutuję. To i tak nic nie da, a ja tylko będę się źle czuła. . Zresztą to nie tylko mój problem jest taki. Któraś z rozmówczyń autora powiedziała :" Zastanawiam się czasem, czy byłam jej córką, czy sługą".  Moja matka nadal by chciała, aby tak było. Ma opiekunki. Płacę za nie ja, ale zażyczyła sobie, abym to ja wyczyściła jej okna, bo one zrobią to nie po jej myśli. Wiem, nade mną będzie stała jak zawsze i pouczała, krytykowała, krzyczała. Oczywiście odmówiłam. Powiedziałam, że ma jej to kto zrobić, a ja za to płacę. Nic nie odpowiedziała.
            Teściowej nie znałam. Spotkaliśmy się w czasie trwania naszego małżeństwa może tyle razy ile palców u rąk, więc poznać nie zdążyłam, a jej obraz widzę takim, jakim przedstawiała mi go moja mama. Zresztą całe moje otoczenie widziałam tylko oczyma mojej mamy. Za późno, aby coś zmienić, bo tamtych ludzi już nie ma, ale mogę zmienić zdanie na ich temat, to na mój użytek, chociaż tak naprawdę , poprzez to, że bezgranicznie wierzyłam matce, to nie wiem jak było naprawdę.
---
38 książka, 211/14.442

niedziela, 10 listopada 2024

" Listonoszka z Apulli" - Francesca Giannone

           Francesca Giannone w wywiadzie dla „Corriere della Sera” powiedziała " Znalazłam w szufladzie wizytówkę mojej prababci Anny. Oczywiście wiedziałam, kim była, ale nie znałam jej historii. Pomyślałam, że w tej szufladzie, wśród notatek, zdjęć, dokumentów i listów, jest życie do opowiedzenia.".

         Chyba było, bo w książce zostało opowiedziane. W opisie od wydawcy możemy przeczytać.
        Włochy, lata trzydzieste. Maleńka społeczność na południu i niezależna kobieta z północy. Anna jest tam nowa i inna. Kocha książki, zna francuski, nie chodzi do kościoła, nie plotkuje, zawsze mówi to, co myśli. A myśli odważnie. W dodatku zostaje listonoszką, choć praca w męskim fachu „nie przystoi kobiecie”!
Doręcza listy miłosne, pocztówki, pisma urzędowe, wiadomości z frontu i emigracji. Rozmawia z adresatami, a niepiśmiennym czyta listy i pomaga na nie odpisywać, nikt więc nie wie o życiu Lizzanello tyle co ona.
        Autorka tej wielokrotnie nagradzanej bestsellerowej powieści przedstawia nie tylko portret kobiety, która chciała żyć na własnych warunkach, ale też trzy dekady losów włoskiej rodziny i miasteczka. A w tle rodzący się faszyzm, wojnę i rewolucję obyczajową.
         To historia ludzi i epoki, latami skrywanych sekretów i miłości niemożliwych, które nie powinny były się wydarzyć… i nie mogły spełnić.
           Lubię takie książki, obyczajowe, sagi. Bo, " Listonoszka z Apulli"  to bez mała trzydziestoletnia historia rodziny, połączonej więzami krwi dwojga braci. Przez ten czas jedni zdążyli umrzeć inni się urodzić. Ci średni dorosnąć, a życie bywa trudne, pokrętne. Czasem cierpi się w ciszy, mówi stop pragnieniom, miłości, tęsknocie, a czasem ulega. Do czego mogą doprowadzić skrywane tajemnice , w imię czyjegoś dobra, a może z tchórzostwa, z obawy przed utratą czegoś ważnego. A w powieści są  skomplikowane relacje, skrywane sekrety, niespełnione miłości i trudne wybory, które  ukształtowały bohaterów.
           Ta książka pełna jest malowniczych miejsc, smaków, zapachów i różnorodnych uczuć.
Nie brakuje  wątków takich jak przekazywanie wartości i tradycji z pokolenia na pokolenie, relacji między rodzicami i dziećmi oraz o poczuciu przynależności do rodziny, miłości i lojalności. To opowieść o przyjaźni i trudnych wyborach, które kształtują życie. Tak się zaczytałam, że ostatnie zdanie doczytałam o drugiej w nocy. Polecam.

" Nie ma silniejszych zaklęć, ponad miłość do drugiej osoby"
---
37 książka/ 462/14.231

piątek, 8 listopada 2024

Sezon działkowy czas zamknąć

             Były wielkie plany i oczekiwania, niestety nie do końca zrealizowane. Późno zaczęty remont, na szczęście zrobiony tak jak chciałam, ale moich pobytów tam niewiele. Zaledwie dwa razy byłam na noc i obiecałam sobie,  że  wrócę na dłużej. Nie udało się, bo albo potrzebna byłam do wnuczek, albo były obowiązki przy całorocznym domu, albo wizyty u lekarza długo planowane, albo jakiś wyjazd, albo znowu coś nagłego ze zdrowiem. Ciągle to albo i coś przeszkadzało. Można by powiedzieć, po co ci ta działka, skoro masz duży ogród? Ale chyba kiedyś pisałam po co,  jako zabezpieczenie na trudne czasy i gdybym tego ogrodu nie miała mieć. Teraz czas zakończyć sezon działkowy i planować przyszły. Mam nadzieję, że taki będzie.  Trochę jednak się działo. Efekty na zdjęciach. Poranny widok przez okno i reszta, zdjęcia robione jeszcze we wrześniu.