piątek, 26 kwietnia 2019

Pieczeń dla Amfy - Salcia Hałas

       
           Jedyna korzyść z chorowania to leżenie i dużo czasu wolnego. Nie miałam sił, aby go jakoś zagospodarować. Dopiero ostatnie dni są lepsze, więc czytam. Tym razem "Pieczeń dla Amfy". Salcia Hałas, nie wiem czy to prawdziwe nazwisko i imię autorki, czy pseudonim, bo trochę dziwne, opisała fragment życia dziesięciopiętrowego bloku , długiego na 860 metrów, znajdującego się na Przymorzu w Gdańsku. Mieszka tam prawie małe miasteczko, bo około 6000 mieszkańców. Różnych mieszkańców. Główne bohaterki,  Maria Mania i Elwirka, spotykają się podczas spacerów z psami, palą skręty w okolicy bloku i zwierzają się ze swoich  doświadczeń życiowych. Obie uwikłane w skomplikowane związki, bez poczucia bezpieczeństwa, borykające się z problemami finansowymi, marzące o prawdziwej miłości, stabilizacji i szczęściu.
          Pieczeń dla Amfy nie jest  łatwa w odbiorze. Porusza bieżące problemy społeczne, ale też wraca do historii, do traumy bohaterki z dzieciństwa, mówi o trudzie przystosowania się do twardych realiów życia. Chwilami wydaje się śmieszna, ale  tak naprawdę jest bardzo smutna, gorzka, wręcz brutalna. Tą gorzką prawdę podsyca  specyficzny styl, którym jest napisana. Prosty,  surowy , pełen wulgaryzmów, język  zaciągnięty z popkultury środowisk zamieszkujących falowiec.
              Początkowo książka mnie nudziła, potem jednak wciągnęła. 
        

czwartek, 25 kwietnia 2019

A mój ogród musi czekać

               Od trzech tygodni już go zaniedbuję. Najpierw było bardzo zimno, potem zmogła mnie choroba i nadal trzyma. Wczoraj aż na SORze wylądowałam. Jeszcze z tydzień muszę odpuścić, chociaż jak powiedział lekarz, kaszel potrwa jeszcze 5-6 tygodni. A ogród czeka. Na święta wszystko pięknie rozkwitło i z dnia na dzień coraz więcej jest kwiatów. I jest okropna susza. Dzisiaj wieczorem pójdę chyba podlewać. To nie jest takie ciężkie jak sadzenie i kopanie dołków.
                 Tak było w sobotę przed świętami.









                A tak jest dzisiaj.















    Lada dzień zakwitnie powojnik.


            Tyle miałam planów. Czekają nowe rośliny w donicach do posadzenia i wszystko wzięło w łeb. Przez moją chorobę. 

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Święta, jakich jeszcze u nas nie było



              Dzisiaj poniedziałek wielkanocny, drugie święto, a ja nadal leżę. Jest lepiej, bo nie mam już takiej wysokiej temperatury. Jest też trochę mniejszy kaszel, ale jestem słaba. Jak wstanę, to wychodzą na mnie siódme poty. Z drugiej strony, może to jakieś dobrodziejstwo i tak miało być. Bez szału przygotowań na święta, bez świętowania w dużym gronie. Chwila na zatrzymanie, przemyślenie. Przez okno obserwuję mój wiosenny ogród. Kwitnie w nim to i owo i jest pięknie. Przecież nie zawsze i nie wszyscy muszą być zdrowi, bo nie są. A u mnie to tylko zapalenie oskrzeli. Przecież mogło być gorzej. Dzięki Bogu, że nie jest. Martwi mnie tylko, że córka jest też chora, a nie ma tyle szczęścia co ja, aby sobie poleżeć. Na nią czekają obowiązki gospodyni, żony, mamy. Wnusia też nie jest w 100% w porządku. Oby wyzdrowiały jak najprędzej.
             Oczywiście bez gości u nas się jednak nie odbyło. Wczoraj był M., a dzisiaj obaj chłopacy z synami. Były męskie święta, bo ja leżałam. Niestety.

sobota, 20 kwietnia 2019

Święconki



            Sobota. Wielka sobota. Święcenie pokarmów. Koszyk ze święconką przygotowuję od dwudziestu lat. W moim domu rodzinnym nie było takiej tradycji. Mama mówiła, że nie ma co do niego włożyć. Miała, bo przecież chleb, kawałek kiełbasy, jajka, sól itd. w domu były.  Może brak jej było czasu, aby pójść do kościoła poświecić. Miała przecież tyle obowiązków.
           Ja zaczęłam święcić, jak Asia poszła do szkoły średniej i poznała się z Agatą. Agata chodziła, a Asia z nią.. Zapełnienie koszyczka to była dla mnie przyjemność. Ładnie ułożone, przybrane zielonym, biała serwetka. Dzisiaj to stało się nie przyjemnością, a obowiązkiem wynikającym z procedur Jurka. Jestem nadal chora. Zastanawiałam się co włożyć do niego. Zabrakło babeczki, ale to nie problem. Przecież nie musi być, ale jak jest, to jest ładnie. Jurek pojechał do cukierni po ciasta, bo przecież nic nie piekłam , bo leżę. Zadzwonił, że jest duża kolejka i nie czeka. Wraca do domu. Kiedy wpadł do domu, zrobił awanturę, że koszyk nie czeka gotowy i się spóźni. /  na 10,00 /. Pytam na co? Przecież za pół godziny i za następne pół jest kolejne święcenie. Ale on zaplanował na 10,00 i niech się wali , musi tak być. Nie miał innej pracy, aby późniejsza pora mu w czymś szkodziła. Włożenie, tego co miałam przygotowane trwało pięć minut i pojechał na swoją godzinę, ale w tym roku to nie był koszyk ze święconką, tylko z jedzeniem. Bez przyjemności, bez namaszczenia. Po prostu kosz zgodnie z procedurą.

czwartek, 18 kwietnia 2019

Moja choroba


            Wczoraj wieczorem myślałam, że w nocy pojadę na pogotowie. Temperatura wciąż trzymała ponad 39, a kaszel chciał mnie udusić. Charczenie które czułam, gdzieś w tchawicy, przypominało mi tatę, kiedy leżał nieprzytomny i zbierała mu się gdzieś w płucach woda. Pielęgniarki ściągały ją, bo mówiły że by się po porostu utopił. Mogłam tylko siedzieć. Myślałam już, że noc spędzę w fotelu. W końcu jakoś się uspokoiło. Rano miałam 36,6 i czułam w sobie ciszę jak po wielkim huraganie. Teraz znowu się pogarsza, ale może nie będzie już tak źle. Jeszcze nadzieja w moim laryngologu.

środa, 17 kwietnia 2019

Choroba i egoizm


               Codziennie jestem u lekarza. W poniedziałek, Pani osłuchała i powiedziała, że to infekcja wirusowa, więc przeciwgorączkowe, ssać na gardło, przeciw wykrztuśnie i do środy będę jak nowa. Wczoraj miałam wizytę w sprawie wyników na boleriozę. Według tej Pani to mam ją na pewno. Badania niestandardowe, robione w Niemczech to potwierdzają. Te, które respektuje NFZ są ujemne, więc nie mam. Nie wiem zatem czy mam, czy nie mam. Ale to sprawa na później. Ponieważ czułam się gorzej niż w poniedziałek. Temperatura sięga już do 39,4, Pani osłuchała mnie ponownie i stwierdziła, że na gardle jest nalot bakteryjny a w oskrzelach szmery. Mam zapalenie oskrzeli i antybiotyk. Gardło boli jednak coraz bardziej. Czuję takie pieczenie jak w styczniu. Jutro więc idę do mojego laryngologa, bo może to znowu ten refluks.
            Za cztery dni święta i sama to wymyśliłam, że w drugie obchodzimy, przypadające na wtorek po wielkanocny, imieniny Jurka. Zaprosiliśmy dzieci , Rysiów i Henia. Nie czuję się na siłach i śmiem powątpiewać, czy będę w stanie przygotować imprezę. Przecież najpóźniej w piątek powinnam porobić wszystkie zakupy, aby całą sobotę stać w kuchni. Piec, gotować, smażyć.  W moim stanie to niemożliwe. Nawet jak minie temperatura, nadal biorę antybiotyk i jestem strasznie osłabiona. Ja mówię odwołać imprezę, a Jurek,” tak, to się odwoła w sobotę, a jak przyjadą Rysie to pójdziemy do knajpy, nie będziesz musiała nic robić” A co to znaczy nic robić. Rysie nie przyjadą tylko na jeden obiad w knajpie. A w domu będzie rozgardiasz. Ja pragnę ciszy i spokoju, bo tego potrzebuje chory człowiek. Facet, a jak dziecko. Mamusia coś obiecała i teraz musi. Bo już się nastawili na picie i ucztowanie. Egoizm.                  

niedziela, 14 kwietnia 2019

Wiosenne porządki


             Wiosenne sprzątanie w domu. Można to zrobić w innym czasie, ale święta wielkanocne są dobrym wyznacznikiem. Od zawsze tak było, czyli odkąd pamiętam. Wysprzątany dom i powinna też być wysprzątana dusza, przygotowane na przyjście Zmartwychwstałego. Ogólna radość w człowieku i w przyrodzie. Wszystko kwitnie, zielenieje. Jest w tym dniu pięknie.
             Ja dom sprzątam już od tygodnia. Codziennie kilka okien, firan i pokój. Została mi jeszcze sypialnia i łazienka na piętrze oraz pokój na dole. Ten muszę zrobić koniecznie, bo przyjeżdżają Rysie. Niestety muszę to odłożyć, bo jestem chora. Wczoraj już cały dzień źle się czułam. Byłam okropnie zmęczona, wieczorem bolały ręce, ale myślałam, że to od pracy. Trzęsłam się też z zimna, a w nocy 38,1 temperatury. Leżę więc, jak nie minie, to jutro muszę pójść do lekarza.

czwartek, 4 kwietnia 2019

Chcesz mieć zawsze czystą i pachnącą świeżością toaletę?

               Czyszczenie toalety jest jedną z najbardziej nieprzyjemnych prac, które musimy wykonywać, aby chronić nasze zdrowie oraz utrzymać czystość w ubikacji. Można to sobie ułatwić.  Prosty domowy preparat do czyszczenia toalet sprawi, że nieprzyjemne zapachy i zabrudzenia będą należeć do przeszłości.
Potrzeba .
          160 g sody oczyszczonej
          60 ml soku z cytryny
          1/2 łyżki octu
          1 łyżka wody utlenionej (3%, z apteki)
          15-20 kropel olejku zapachowego
Przygotowanie oraz zastosowanie
         W małej miseczce zmieszaj sodę z sokiem z cytryny
         W osobnej misce zmieszaj ocet z wodą utlenioną.
         Połącz zawartość obu naczyń, a na koniec dodaj olejek zapachowy
Zastosowanie
       Uformuj z przygotowanej mieszanki kawałki na kształt półkuli i pozostaw do wyschnięcia na papierze do pieczenia. 3-4 godziny powinny wystarczyć, ale półkule możesz zostawić też na noc. Rano będą całkowicie suche, więc będzie można je przechowywać w szklanym słoiku blisko muszli klozetowej. Kiedy poczujesz, że toaleta potrzebuję nieco odświeżenia, po prostu wrzuć jeden kawałek to muszli i spłucz wodę. Przygotowanie preparatu może zająć trochę czasu, ale jest skuteczny. Na pewno jest lepszy niż toksyczna alternatywa i sprawi, że toaleta będzie czysta i pachnąca przez wiele dni. Rozkoszuj się czystością i świeżością swojej toalety!

środa, 3 kwietnia 2019

Powroty



              Telewizor zazwyczaj działa na mnie usypiająco. Zasypiam zanim skończy się program, który oglądam. Potem, niestety budzę się. Słyszę szum aparatu, przez który Jurek oddycha ze względu na swoje bezdechy i ponownie nie mogę zasnąć. Zaczyna się wycieczka do łazienki i przeprowadzam się do małego pokoju. Zawsze czeka tam moja rozłożona wersalka i cisza. Czasem włączam cichutko muzykę, która ma mnie uśpić. Często, nie wiem skąd, bo nie robię tego świadomie, otwiera się we mnie obraz, czy obrazy z przeszłości. Krążę wówczas w tym dawno minionym świecie nawet kilka godzin, zanim zasnę ponownie. Dzisiaj też tak się stało, wstałam więc i zeszłam do komputera, aby to napisać. Film oglądałam w sypialni i zasypiałam na nim. Potem się rozbudziłam i szum Jurka aparatu wypłoszył mnie do mojego pokoju. Chwilę leżałam niby zmęczona, ale nie spałam. Po czym, ni stąd ni zowąd, znalazłam się w moim pierwszym zakładzie pracy. W młodości chyba tak nie miałam. Nie pamiętam, abym wracała do czasu minionego. Teraz zdarza się to coraz częściej. Wędrowałam już u dziadków pod lasem, w domu u Pani G., a dzisiaj moja pierwsza praca. Czy to o czymś świadczy?
      

wtorek, 2 kwietnia 2019

Nawożenie kompostem


               Kompost jest naturalnym niezwykle cennym dla naszego ogrodu nawozem organicznym otrzymywanym w procesie rozkładu różnego rodzaju odpadów roślinnych i nie tylko, przy udziale tlenu. Pisałam o tym kilka postów wcześniej. Piszę również dzisiaj.




poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Potrzeba samotności



               Już tak jestem chyba skonstruowana, że potrzebuję samotności. Nie, to nie żart prima aprilisowy. Cieszę się, że Jurek chociaż te dwa razy w tygodniu idzie do pracy, a ja mam wtedy wolne. Mogę robić to, na co mam ochotę. Nie ogranicza mnie w niczym i to jest dobre. Nie wyobrażam już sobie, aby Go w ogóle nie było, ale takie dni , czy chwile samotności bardzo są mi potrzebne. Mógłby to być nawet tydzień. O, mogłabym gdzieś sama wyjechać, aby się tam zaszyć i nic nie robić, tzn. robić to co można w odosobnieniu, np. sanatorium, ale bez jakichkolwiek rozrywek. Pokój jednoosobowy, dostałabym jeść, zabiegi i książki, krzyżówki, samotne spacery itd. Gdybym powiedziała to głośno, to Jurek byłby obrażony. On tego nie zrozumie. Zawsze lubi być otoczony ludźmi, zwłaszcza jeśli może być w centrum uwagi. Niestety lubi się dowartościowywać.