środa, 20 września 2023

Czasem trzeba - Elżbieta Bancerz


Czasami trzeba wcisnąć "escape". Wylogować się z życia. Wysiąść z tego pędzącego pociągu, by złapać oddech. Pójść na pieszo w stronę siebie. W stronę ciszy, tęsknot, marzeń.

Czasami trzeba po ludzku się napić. Wina. Wódki. Whisky. Zakląć pod nosem jak szewc. Trochę ponarzekać. Poużalać się. Powściekać. Porozklejać. Rozpaść na kawałki. Jak Feniks na popiół spalić.

Czasami trzeba uwolnić swoje demony. Słabości. I zrozumieć, że tak ma być. Że Ci najtwardsi też płaczą i też się rozpadają. A ich siła polega na tym, że dają sobie prawo do wszelkich ułomności. A potem wycierają twarz, otrzepują kolana i wstają. Silniejsi.

Czasami trzeba przestać udawać. Odkleić uśmiech. Zrzucić strój klauna, księżniczki, twardziela czy bohatera. I pozwolić sobie być po prostu zwyczajnym. Człowiekiem.

~Elżbieta Bancerz
Dusza zaklęta w słowa

         Przeczytałam kiedyś tą treść, wiersza nie wiersza, kilka może kilkanaście dni temu i zapisałam. Nie wiedziałam wówczas, że ten escape, wylogowanie, dotknie mnie bezpośrednio i tak naprawdę, na 100 procent. Dzisiaj wiem, jak niewiele zależy od nas i nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy na coś przygotowani, to wszystko jest nieprawdą. 
       W piątek, zaraz  po śniadaniu pojechałam do mamy. Po drodze chciałam odwiedzić brata. Jechał ze mną mój mąż. Zaproponowałam mu czy nie chce się z moim bratem pożegnać. Gdzieś w połowie drogi zadzwoniła bratowa, że Henio odszedł. Płakałam,  bardzo płakałam, ale nie oddałam kierownicy. Dojechałam do brata, pomogłam bratowej go ubrać. Potem pojechałam po mamy zakupy i do niej. Rozmawiałam z jej opiekunką. Wszystko było dobrze. Zachowywałam się normalnie. Dopiero u mamy zaczęłam pytać kilka razy o to samo. Do domu prowadził już mąż. Dwa razy się zatrzymywaliśmy. Gdzieś w lesie i na przystanku autobusowym. Było mi niedobrze, ale to częsty, dawny objaw choroby lokomocyjnej. Po powrocie do domu / starego, u męża/ położyłam się spać. Po pracy przyszła córka. Płakałam, że strasznie boli mnie głowa i miałam wg niej dziwne oczy. Całe zaszłe mgłą. Wezwała pogotowie, zabrali mnie na SOR. Kilka godzin czekania, wg mnie była to chwila, badania i propozycja zatrzymania w szpitalu. To wszystko, do ostatnich chwil na SORze wiem z opowiadania. Nic nie pamiętam w tego dnia, że i u kogo byłam, co robiłam, że jechałam, nic, całkowity escape. Ponoć miałam udar. Na szczęście nie rozległy, ale chcieli zatrzymać mnie w szpitalu, bo ponoć takie mini udary poprzedzają te silne, rozległe. Odmówiłam, bo jak mogłabym nie być na pogrzebie brata. Pogrzeb był wczoraj. Córka i zięć pilnowali mnie, gdyby cokolwiek zauważyli, to pilnie najbliższy szpital. Nic się na szczęście nie stało. W poniedziałek udało mi się dostać/ determinacja córki/ do kardiologa i neurologa. Mam do zrobienia kupę badań. Za dwa tygodnie będę wiedziała więcej. A rozpoznanie na dziś? Udar niedokrwienny spowodowany silnym, długotrwałym stresem.  Niestety, z konieczności, że nie mogę teraz być sama, wróciłam do domu. Nie takiego wylogowania chciałam, ale to nie my rządzimy.

piątek, 15 września 2023

Już tylko wspomnienie


              Naszego wczesnego dzieciństwa nie pamiętam. Ponoć woziłam Cię w wózku, aż poobijałam kuchenny kredens. Najstarsze wspomnienie, to takie, jak tata wiózł nas na saneczkach do swojej mamy, a my, a może Ty, miałeś rajtuzy z grubej owczej wełny zrobione przez naszą mamę. Potem były zabawy w podchody z dziećmi sąsiadów w czasie wakacji, chowanie się w sztygach zboża. Jak wnosiliśmy do szopki klocki drewna przywiezione przez tatę na opał. Pomagał nam Twój kolega, sąsiad. Ja byłam już nastolatką. Psociliście się mi, więc pognałam was  miotłą. Cieszyłeś się, kiedy kupiłeś sobie motorynkę Romet z takimi długimi wygiętymi kierownicami, i jak zbierałeś w domu butelki. Jak się okazało, na mandat, za przekroczenie prędkości tym komarkiem. Potem, kiedy byłeś w wojsku i przyjechałeś na urlop, to ci go ukradli z podwórza. Znaleziono go jesienią, po żniwach, gdzieś porzuconego w polu. Potem pojawiła się Maryla, Twoja żona i Twoi synowie. Pierwsze auto, dziurawa Syrenka spod czyjejś jabłoni. Musiałeś ją przywieźć, bo sama nie mogła jechać. Były nerwy, bo samochodziarzem nie byłeś, ale takie były czasy. Na auta się czekało, wreszcie i Ty doczekałeś się malucha na przedpłaty. Jaka to była radość. Nasz wspólny urlop pod namiotami nad jeziorem. Czasem szukałeś u mnie pomocy, gdy nie wiedziałeś jak poradzić sobie z niesfornym nastoletnim synem. Wiem jak bałeś się o niego, a strach ma zawsze wielkie oczy. Byłeś dobrym bratem. Zawsze mogłam na Ciebie liczyć w męskich pracach w moim domu. Kiedy zaczęłam jeździć autem, Ty pierwszy ostrzegałeś rano, że jest ślisko i abym uważała na siebie. Potem, po wielu latach, w dojrzałym życiu, był jeszcze jeden nasz wspólny urlop, zaledwie kilku dniowy, rejs motorówką, aż do Malborka, Pętlą Żuław. Zacząłeś mieć problemy ze zdrowiem i nikt nie potrafił Ci pomóc. Nie wiedzieli co ci dolega. Kiedy, po latach wędrówek po  lekarzach, udało się zdiagnozować wreszcie jakąś chorobę nie było już czasu na leczenie.  Czas tak prędko mija. Dzisiaj już chociaż nie cierpisz. Pozostawiłeś wiele wspomnień i smutek.

wtorek, 12 września 2023

Podjęłam decyzję, czy, aby dobrą

                         " Uwierz, że potrafisz, a będziesz już w połowie drogi do sukcesu"

                                                                                         Theodore Roosevelt

           Huśtawka emocji, wewnętrzna walka, stres. Mój terapeuta od schorzeń kręgosłupa, powiedział, pani nie pozbędzie się tego bólu, bo ma pani jakiś problem emocjonalny i stąd te wszystkie napięcia. Tak, ja o tym wiem i dlatego podjęłam decyzję. Mam nadzieję, że to moja ostatnia taka zmiana w życiu. Kiedy związałam się z moim mężem, zamieszkałam w mieście wojewódzkim. Ze sprzedaży ładnego mieszkania w mieście powiatowym, tutaj dostałam tylko kawalerkę, jeszcze z dopłatą, ale dzięki jej wynajmowaniu, ta dopłata mi się zwróciła. Mam swoje, małe, ciasne, ale własne 32 metry kwadratowe. Wyprowadziłam się. Chodzę też do mojego terapeuty na, niestety bolesne, a w tej chwili nawet bardzo bolesne, zabiegi. Terapeuta traktuje ciało jako układ mechaniczny, a leczenie polega na przywróceniu prawidłowych relacji pomiędzy poszczególnymi elementami tego układu. Celem terapii nie jest działanie przeciwbólowe, bo byłoby to jedynie leczenie objawowe. Terapia polega na poszukiwaniu przyczyn bólu oraz ich likwidowaniu. Tylko zrozumienie prawdziwej istoty problemu pozwala na jego rozwiązanie, co prowadzi do wyleczenia, oczywiście mowa tu o określonych schorzeniach o podłożu mechanicznym. Terapia polega na różnych technikach manualnych oraz ćwiczeniach nakierowanych przede wszystkim na tkanki miękkie, mięśnie, powięzie, więzadła, torebki stawowe itd. Terapeuta kładzie również duży nacisk na profilaktykę i ergonomię, tzn. uczy  na czym polega schorzenie, jakie czynniki je wywołują i nasilają. Dobrze poinformowany pacjent wie jakich czynności, ruchów czy pozycji powinien unikać, aby nie dopuścić do nawrotu. Taka instrukcja obsługi własnego kręgosłupa. Wierzę, że będzie dobrze. Najważniejsze to osiągnąć spokój, chodzę więc do psychologa, ale te wizyty na razie nic mi nie dają. Czy mam już depresję? Nie utraciłam wiary, że jeszcze może być lepiej. Teraz jestem w ciemnym tunelu, gdzie nie widać światła w wylocie, ale wierzę, że nie zawsze tak będzie.


           Decyzję o przeprowadzce podjęłam w połowie sierpnia. Mama wróciła do siebie, a ja zaczęłam przewozić swoje rzeczy. Sama. Stosy książek i cała reszta, bez mebli, nie było łatwo wnosić na drugie piętro. Nie zawsze miałam czas i siły, aby to robić. Czas mijał, a ja czułam się coraz bardziej rozerwana, czy aby na pewno dobrze robię. Serce mówiło, zostań. Rozum krzyczał, idź.  Ale czy jeszcze raz mogę uwierzyć? Teraz się stara, nawet bardzo, ale co będzie za miesiąc, dwa, jak emocje opadną. Znów wróci do swoich nawyków i traktowania. Chociaż odejście ma być dla mojego zdrowia psychicznego, to jednak boli, bardzo boli. Wrosłam w ten dom, w ten ogród, w to życie i nawet ratunek jest bolesny. Jestem  u siebie od kilku dni i nie wiem co będzie dalej. Może się przyzwyczaję, ale już tęsknię.

poniedziałek, 4 września 2023

" Siła czy moc" - Dawid R. Hawkins


               Książkę polecił mi mój terapeuta od kręgosłupa. W końcu kinezjologia to reakcja mięśni na bodźce zarówno fizyczne jak i psychiczne. Siła i słabość każdego mięśnia jest powiązana ze zdrowiem lub zaburzeniami odpowiadającego mu narządu ciała. Każdy narząd ciała ma swój "odpowiadający" mięsień wskaźnikowy, którego osłabienie sygnalizuje istnienie stanu patologicznego w tym narządzie. Opisany w książce rozkład poziomów mocy w relacjach ludzkich odsłania  rozróżnienie między mocą a siłą oraz ich odpowiednimi jakościami. W książce tej po raz pierwszy przedstawiono szczegółowo Mapę Poziomów Świadomości która jest efektem wieloletnich badań naukowych dr. Hawkinsa. Książka odwołuje się do badań naukowych i eksperymentów. Wymaga odpowiedniego skupienia, czemu nie sprzyja mój obecny stan umysłu. Może dlatego w  wielu miejscach była dla mnie niezrozumiałą abstrakcją. Kilka wniosków jednak wyciągnęłam, zacytuję.

" Rozum i uczucia, dwa podstawowe aspekty kierujące naszym działaniem,
są jednakowo zawodne"
*
" Ludzie naprawdę odnoszący sukcesy nie mają skłonności do agresji, ponieważ nie uważają siebie za lepszych od innych"
*
" Nasz świat, jest światem względnym. Każdy działa ze swojego poziomu prawdy i dlatego wierzy, że jego działania i decyzje są  "słuszne"."
---
12 książka, 386/6218

sobota, 2 września 2023

Gdy spełnią się złe marzenia


      
         Kiedy spełnią się marzenia, złe marzenia, które nie dadzą szczęścia, nie poddawaj się, zmień się i znajdź nowe marzenia. Kiedy żyjemy w poczuciu rozczarowania,  to od każdego niespełnienia trzeba przejść do nowego poszukiwania. Trzeba szukać na nowo, odważyć się na nową porażkę, bo nie wiadomo, czy nowe też będzie miało szczęśliwe zakończenie, ale nigdy się nie poddawać.
             Takie przesłanie dostałam dzisiaj od znajomej sąsiadki - filmik z YouTube.