niedziela, 1 grudnia 2019

Rozmyślania na progu adwentu


            Po przeczytaniu książki  " Winne miasto" wróciłam wspomnieniami do mojej młodości i mojego dzieciństwa. Jakże wiele się zmieniło od tego czasu. Mam na myśli  naszą wiarę i praktyki religijne. Przetrwała w naszym kraju  tysiąc lat, a wystrczyły dwa pokolenia, aby wszystko się zmieniło. Pokolenie mojej babci / w czasie II wojny światowej wychowywało swoje dzieci/ było pobożne. Chodzili do kościoła, mówili pacierz rano, wieczorem, przed i po jedzeniu. Chleb zanim się rozpoczęło, naznaczało się znakiem krzyża. Opiekowali się swoimi starymi rodzicami. W książkach z tamtego lub wczesniejszego czasu są co prawda opisy, że gdzieś, któraś usunęła ciążę, przepłacając to nawet życiem. Ale ludzie wierzyli. Moja mama, a jej córka mówiła zmów pacierz, idziemy do kościoła, na roraty na szóstą rano nosiło się serduszka, w procesji Bożego Ciała długi szpaler dziewczynek sypiących kwiatki. Mówiliśmy, szliśmy, ale już nie było modlitwy przy jedzeniu, zniknęła gdzieś wisząca wcześniej przy drzwiach sypialni kropielnica. Coś się zmieniło, ale nadal z wiarą praktykowało się pierwsze piatki miesiąca, jako grzech traktowało zjedzenie mięsa w piątek i chociaż religia była poza szkołą, czyli prawie jak dodatkowe zajęcia, chodził na nią każdy. Moje pokolenie, jak dorosło, pewnie poza wyjątkami zapomina o codziennej modlitwie, o przykazaniu, aby dzień świety świecić, nie ma już wielopokoleniowych rodzin, chyba że, z konieczności podyktowanej brakiem samodzielnego mieszkania. Może to wynik socjalistycznej edukacji prowadzonej w różnych okresach np. w szkole? Pokolenie naszych dzieci wyrosło pod wpłuwem nauk Papieża Jana Pawła II i wydawało się, że jest lepiej, ale wydawało się poki On żył. Oczywiście nie można uogólniać, bo są tacy co wierzą w dawne wartości,  ale inni nie szanują już nic. Bez modlitwy, bez kościoła, bez ślubu lub ciągle w innych związkach. Ile ludzi z tego pokolenia chodzi do kościoła w zwykłe niedziele.  Owszem są święta Bożego Narodzenia,  jest Wielkanoc, śluby, chrzty, komunie swoich dzieci, ale przecież ich dzieci często i gęsto nie potrafią się przeżegnać, dopóki nie idą do szkoły, gdzie teraz ma ich tego nauczyć katechetka. Ale nie zawsze chodzą na religię, bo może ta religia w szkole, bez księdza, a z Panią nie ma już takiej wagi?  Owszem w telewizji widzimy wszystkie uroczystości państwowe poprzedzone obecnością  polityków w kościołach. Uroczyste pokropienia nowych obiektów, dróg itp. i co z tego zakłamania wynika. Prawdziwy katolik nie zachowuje się tak jak politycy na sali sejmowej czy przed kamerami telewizyjnymi. W ich życiu prywatnym też jest różnie.  Co prawda nie jestem za prawnym regulowaniem aborcji, bo to nic nie zmieni. Będzie tylko drożej i wiekszy zysk dla tych co wykonają, ale jestem jej przeciwna. Uważam jednak, że to sprawa sumienia, ale może sumień jest coraz mniej.
        Trwaliśmy w wierze ojców przez wieki. Nie zmienialiśmy jej, ale o niej zapominamy, albo tworzymy swoją dla własnej wygody. Dokąd to nas zaprowadzi?
             To takie rozmyślanie na poczatek adwentu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz