niedziela, 26 maja 2024

Matczyna miłość


       Jeśli nie kocha cię matka, a może kocha, ale po swojemu i nie okazuje ci miłości to uważasz, że nie zasługujesz na miłość niczyją. 

Dziecko, które jest nie kochane
nie przestaje kochać rodziców,
przestaje kochać siebie.

        Dzisiaj zamiast życzeń, temat ważny dla dzieci , a potem już dorosłych dzieci, o trudnych relacjach z matką. Nie pamiętam, aby kiedykolwiek przytulała, pogłaskała, pochwaliła. Zawsze wymagała, krytykowała, straszyła. Żyłam w przekonaniu, że na miłość, jej miłość, muszę sobie zasłużyć takim postępowaniem, które ona akceptuje. Kara za spowodowane niezadowolenie była różna. Skarga do taty, a on rozliczał pasem, ale bardziej bolało, gdy się nie odzywała. Tata mówił, idź przeproś mamusię, powiedz, że więcej nie będziesz tak robiła, ale ona się odwracała i się nie odzywała. Już wtedy uczyłam się, że nie mogę pokazać jaka jestem naprawdę, ale udawałam taką, jaką ona chciała, abym była. Kiedy dorosłam, pokazywałam siebie światu, taką jaką chciał mnie widzieć. W sumie zakładałam maskę, zamykałam się w sobie. Długo walczyłam z poczuciem niskiej wartości,  wycofaniem, przeświadczeniem, że jestem  gorsza od innych, bo wielokrotnie to od niej słyszałam.
     Na efekty nie musiałam czekać. Chciałam wyzbyć się wrażliwości wobec  bodźców uczuciowych, wytłumić każdą reakcję emocjonalną, nawet wbrew sobie zerwałam znajomość z chłopakiem, który miał zadatki na coś więcej. Bolało, ale ja przecież nie miałam prawa. Wstydziłam się swojej samotności, a w zakamarkach duszy odzywały się pragnienia i wreszcie uległam. Niestety wobec własnej niskiej samooceny, nie był to dobry wybór. Tylko dawałam, bo do otrzymywania prawa nie miałam. Żyjąc pod matki dachem kryłam się nawet z okazywaniem emocji. Bezwolna, ale widziałam zachowania innych, więc zaczęłam szukać, czytać, analizować.  Obudziłam się kiedy byłam w ciąży. Nie takiego życia chciałam dla swojego dziecka. Małżeństwo po trzech i poł roku zakończyło się rozstaniem i rozwodem. Niestety moja nieufność, niewiara w uczucia, w siebie, podporzadkowanie się matce nadal zbierało żniwo.  Dwadzieścia pięć lat samotności, prób zrozumienia siebie i innych. Wydawało mi się, że wreszcie uwolniłam się z  niekochanego dziecka i ułożyłam sobie powtórnie życie. Przestałam słuchać jej nauk, wywodów i opinii. Do czasu, aż wszystko wróciło, bo musiałam się nią zająć, chorą, umierającą. Znowu chciałam jej wszystko dać, aby nie żałować, bo przecież w jej wieku, w jej stanie, dlaczego ma cierpieć niezadowolenie. Może liczyłam też na to, że w końcu zostanę chociaż raz pochwalona, bo chciałam się pochwalić swoim domem, ogrodem, wnuczkami. Że uda nam się naprawić rozdźwięk panujący pomiędzy nami.  Niestety nawet w takim momencie  spotkałam się tylko z negatywnymi emocjami i obojętnością, odrzuceniem.
     O wpływie doświadczeń z dzieciństwa na dorosłe życie człowieka pierwszy pisał Freud. Głosił on, że brak miłości ze strony rodziców, albo przynajmniej brak jej objawów, może zrujnować życie człowieka, w taki sposób, że jako dorosły nie będzie w stanie osiągnąć poczucia szczęścia, spełnienia, satysfakcji,  dlatego, że nie pokocha sam siebie. 
      Dzisiaj już nie wiem, czy to, że interesowały mnie odczucia innych, ich emocje, przekonania, wartości, że ludzie słabsi, nie byli dla mnie gorsi, że byłam lubiana w pracy itd. było efektem uświadomienia sobie problemu i pracy nad nim, czy może była to znowu maska, wpasowanie się w to czego oczekiwali inni. Uczeni w temacie twierdzą, że drogą do  doświadczenia radości i spełnienia,  jest konfrontacja z doświadczeniami z dzieciństwa. Uświadomienie sobie swoich trosk, traum i bólu oraz tego, że się było tylko bezbronnym dzieckiem, które nic nie mogło zrobić, a teraz się jest dorosłym, odpowiedzialnym za swoje życie. Myślę, że byłam tego w pełni świadoma, a jednak znowu zapragnęłam matczynej miłości i drogą do jej uzyskania miało być dobro jej dane. 
        Psychologowie radzą, aby w takich przypadkach odciąć się od wpływu rodziców i nie chodzi, aby całkowicie wykreślić ich ze swojego życia, ale odciąć im możliwości zadawania krzywd i obniżania poczucia wartości. I, że  tego rodzaju emocjonalne odcięcie służyć może nie tylko budowaniu wiary w siebie, ale też jest swego rodzaju sprawdzianem dla rodziców, bo może w końcu przejrzą na oczy i tracąc emocjonalnie swoje dziecko, dostrzegą kim było. Moja matka jest niereformowalna, a ja ograniczyłam kontakty z nią do niezbędnego minimum, organizując oczywiście niezbędną opiekę. Dodam, że nie spodziewam się i już nie oczekuję żadnych pozytywnych zmian. Łudzenie się i dawanie sobie nadziei to kolejny powód do cierpień.
         Dzień Matki, powód do życzeń, radości z jej długiego życia, a u mnie powód do refleksji.

3 komentarze:

  1. "Dziecko, które jest nie kochane
    nie przestaje kochać rodziców,
    przestaje kochać siebie."
    Uderzyły mnie i poruszyły te słowa. Jakie to bolesne ... i niestety prawdziwe. Winny jest kochany a niewinny niekochany. Jakie to niesprawiedliwe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uratowała Cię Twoja niezwykła inteligencja.Pozwoliła Ci zrozumieć stan rzeczy i zaakceptować mamę jako rodzicielkę lecz nie do końca Matkę.Tak czy siak-dzień Matki to jest TWÓJ dzień:):)Zło przekułaś w dobro.Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie to jest smutne, że dziecko musi ponosić konsekwencje postępowania rodziców. Jednak dobrze, że zrozumiałaś iż problem nie jest po Twojej stronie. Jaka szkoda, że trzeba było czekać wiele lat byś mogła to zrozumieć i poznać własną wartość, bo jesteś bardzo wartościową Kobietą. Myślę, że to wiesz. Pozdrawiam serdecznie:):):)

    OdpowiedzUsuń