Jak co roku, w październiku osiadam na laurach, a może padam ze zmęczenia. Przesycony letnią bujnością ogród zmienia kolory, cichnie. Dawno odleciały nasze żurawie, chociaż coraz więcej tych ptaków przestaje ryzykować z pełnej niebezpieczeństw podróży na zachód i południe Europy i koczują u nas. Na Śląsku, w Górach Świętokrzyskich. Również nasz bocian przechadzajcy się latem za płotem zrobił sobie już zimowe wakacje. Mam nadzieję, że wiosną wrócą. Ucichły ptasie trele, cykanie świerszczy. Chociaż na ostatnich kwiatach uwijają się jeszcze pracowite pszczoły, one też już tak nie brzęczą. Czerwone winobluszcze oplatają parkany, a opadajace kolorowe liście opowiadają historię lata. Nad polami unosić się wkrótce będzie biała mgła, otulając nagie gałęzie srebrnych brzóz. W powietrzu czuje się melancholijną łagodność. Ogród wstrzymuje oddech w oczekiwaniu na sen.
Jesień zawsze przynosi melancholię, refleksję i zadumę na temat upływajcego czasu. Jaka będzie? Czy pełna niepewności i lęku o bliskich, o to co będzie za chwilę i dalej? A może na przekór wszystkiemu przyniesie wewnętrzny spokój i wyciszenie?
Lubię jesień. Za nostalgiczny spokój, za złote babie lato, za długie wieczory, za spacery w chłodniejsze już dni. Lubię zapach wilgotnych liści, kasztanów, jabłek przyniesionych z ogrodu do domu. Lubię jesień za ciepłe kolory, którymi nas obdarza.
Oby ta jesień była czasem nadziei, że będzie dobrze, bo przecież szczęście to przede wszystkim umiejętność czerpania radości z tego, co przynosi dzień.
Pięknie piszesz o jesieni, sama bym lepiej tego co czuje nie wyraziła. I zdjęcia cudnie stosowne.
OdpowiedzUsuńPrzepiękny post okraszony wspaniałymi zdjęciami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)