Przez muślin firanki
przesącza się mrok jesiennej nocy.
Deszcz, zmył już z nieba wszystkie gwiazdy.
Powiew wiatru szarpie gałęziami za oknem,
strąca jesienne kolory.
Ciemność zalała dom.
Strzepując z siebie resztki snu
wróciłam do lata, kiedy
chociaż daleko już było „od Anki”,
wciąż były parne wieczory i ciepłe ranki.
Gdy swoim krzykiem budziły żurawie,
popołudniowe orkiestry, na tysiąc świerszczy,
grały koncerty w trawie.
Gdy w promieniach zachodzącego słońca
tańczyły swój balet muszki, komary,
i zmęczone słońcem, omdlałe kwiaty
w ogrodzie stały.
Potem, zafioleciło się od zimowitów
i zgasło, pozostawiło cień wiatru.
Lato minęło.
A ja, jak zwykle jesienią,
uświadamiam sobie przemijanie życia.
Kiedyś też zgasnę, zasnę, na zawsze.
*
Przysłowie mówi " od Anki zimne wieczory i ranki"
Dzisiaj mamy znowu ładny dzień, już październikowy. Jak ten czas leci. Złota jesień na spacery. Na sprzątanie też, w domu, w ogrodzie, a mnie ogarnia jesienna melancholia. Już posprzątałam w domu, robić w ogrodzie nie chce mi się, co jest dziwne, gotuję obiad, czytam wiersze. Jestem zmęczona. Chciałabym gdzieś wyjechać, oderwać się od codzienności, odpocząć. Niestety obecna sytuacja mi to uniemożliwia. Poczytam, może za jakieś robótki bzdurki się wezmę i poczekam. Może melancholia minie, jak lato. Zrobiłam wczoraj jesienny wianek.
Piękne stroik :)
OdpowiedzUsuń