środa, 17 kwietnia 2019

Choroba i egoizm


               Codziennie jestem u lekarza. W poniedziałek, Pani osłuchała i powiedziała, że to infekcja wirusowa, więc przeciwgorączkowe, ssać na gardło, przeciw wykrztuśnie i do środy będę jak nowa. Wczoraj miałam wizytę w sprawie wyników na boleriozę. Według tej Pani to mam ją na pewno. Badania niestandardowe, robione w Niemczech to potwierdzają. Te, które respektuje NFZ są ujemne, więc nie mam. Nie wiem zatem czy mam, czy nie mam. Ale to sprawa na później. Ponieważ czułam się gorzej niż w poniedziałek. Temperatura sięga już do 39,4, Pani osłuchała mnie ponownie i stwierdziła, że na gardle jest nalot bakteryjny a w oskrzelach szmery. Mam zapalenie oskrzeli i antybiotyk. Gardło boli jednak coraz bardziej. Czuję takie pieczenie jak w styczniu. Jutro więc idę do mojego laryngologa, bo może to znowu ten refluks.
            Za cztery dni święta i sama to wymyśliłam, że w drugie obchodzimy, przypadające na wtorek po wielkanocny, imieniny Jurka. Zaprosiliśmy dzieci , Rysiów i Henia. Nie czuję się na siłach i śmiem powątpiewać, czy będę w stanie przygotować imprezę. Przecież najpóźniej w piątek powinnam porobić wszystkie zakupy, aby całą sobotę stać w kuchni. Piec, gotować, smażyć.  W moim stanie to niemożliwe. Nawet jak minie temperatura, nadal biorę antybiotyk i jestem strasznie osłabiona. Ja mówię odwołać imprezę, a Jurek,” tak, to się odwoła w sobotę, a jak przyjadą Rysie to pójdziemy do knajpy, nie będziesz musiała nic robić” A co to znaczy nic robić. Rysie nie przyjadą tylko na jeden obiad w knajpie. A w domu będzie rozgardiasz. Ja pragnę ciszy i spokoju, bo tego potrzebuje chory człowiek. Facet, a jak dziecko. Mamusia coś obiecała i teraz musi. Bo już się nastawili na picie i ucztowanie. Egoizm.                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz