wtorek, 30 kwietnia 2024

"Chłopki. Opowieść o naszych babkach" - Joanna Kuciel-Frydryszak


             Książka, reportaż, ciesząca się dużym, a może bardzo dużym wzięciem, bo czekałam na nią w bibliotece pół roku. Z poprzedniej książki Joanny Kuciel-Frydryszak, którą niedawno czytałam, dowiadujemy się o życiu dziewczyn, kobiet, które nie chciały być chłopkami i ze wsi uciekały do miasta . Niektóre kierowane tam bez ich woli. / " Służące do wszystkiego"/ .  "Chłopki" to historie kobiet z wiejskich chat, harujące od świtu do nocy na swoim lub u kogoś, bogatszego od nich, gospodynie wiejskie, folwarczne wyrobnice, mamki.  Kobiety marzące o własnym łóżku, butach, szkole, a często, aby się od czasu do czasu najeść, może nawet nie zupełnie do syta. Dzielące na czworo zapałki, by wyżywić rodzinę. Często analfabetki, modlące się, by nie zostać wydane za morgi. Nasze prababki i babki.
      Tak właściwie to lektura o życiu wsi na przełomie XIX i  XX wieku, do czasów powojennych przemian. Książka o życiu wiejskich rodzin, za które odpowiedzialne były kobiety, chłopki. Kobiety uległe, wycofane, pokornie słuchające poleceń i rad mężów i  księdza, ale to dzięki nim przetrwały rodziny. Walczące z biedą, głodem  i zacofaniem. Będące w życiu rodziny wszystkim, były podporą gospodarstwa i domu. 

" A tymczasem kobieta musi być ministrem spraw wewnętrznych, bo na jej głowie spoczywa cały ład wewnętrzny domowej gospodarki.  Musi być ministrem prawa i sprawiedliwości, bo ona w swoich rękach ma nagrody i kary dla całej gromady domowników, musi być ministrem oświaty, bo jest pierwszym nauczycielem dziecka" 

i jeszcze  się im w tym przeszkadzało. Nie dla nich była nauka w szkole, W patriarchalnym świecie, ich głos niewiele, albo nic nie znaczył.
        Autorka porusza tematy trudne, czasami wręcz traumatyczne. Bieda, ciężkie, liczne porody, tytaniczna praca w gospodarstwie, a to wszystko w rytm posłuszeństwa Bogu, ojcu a potem mężowi.  Dzięki samozaparciu i pragnieniu zmian dla swoich dzieci dały radę przetrwać te trudne dla nich czasy. 
         Tylko 100 lat, a tyle zmian na wsi. Chociaż z książki dowiaduję się, że istniały wsie w których dopiero w 1971 roku doprowadzono prąd. 
           Zapomnieliśmy, niektórzy, i tęsknią do czasów przed PRL-em, sprzed wojny. gdzie rządziła szlachta. Ciekawe jak wyglądałoby nasze życie, gdyby nie powojenne przemiany. Zapewne też kiedyś by były. Jeśli nie takie , to inne. Wyzysk zawsze prowadził do zmian, ale czy my, potomkowie tamtych chłopek, kończylibyśmy studia, zajmowali kierownicze stanowiska i żyli na równi z dawnymi bogatymi.  Po przeczytaniu tej książki rodzi się takie pytanie. Teraz też jest różnie, ale szanse dla wszystkich były takie same. Różnie je wykorzystywaliśmy, ale nikt nie musiał walczyć, aby chodzić do szkoły, każdy miał lepsze czy gorsze buty i chyba nikt nie musiał cierpieć głodu.
---
21 książka, 493/8312

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz