Nareszcie zabrałam się za porządkowanie kalendarza. To co ważne ze starego, znalazło miejsce w nowym na 2022 rok. Stary był bardzo fajny, bo z księdzem Twardowskim. Można z niego cytować dużo złotych myśli nie tylko księdza. Przy okazji przepisywania zwróciłam uwagę na taki zapis księdza Jana Twardowskiego.
" Przychodzi chwila śmierci. Cała medycyna mówi, że umrzemy, a ktoś myśli o tym, że wróci do biura i będzie kierownikiem, bo jego zastępca to bałwan. Byłem świadkiem , takiego wyznania. Stale myślimy o sobie, nawet gdy dzieją się wielkie rzeczy.
Kiedyś były książki o przygotowaniu na dobrą śmierć. Dzisiaj nie ma takich publikacji, tak boimy się tego tematu. Chrześcijanie bardzo często umierają nie po chrześcijańsku.
Przez całe życie mamy się przygotować do momentu, kiedy Jezus nas wezwie. Można tego nie rozumieć za życia, ale trzeba o to się modlić. I starać się, kiedy już przyjdzie egzamin i będziemy musieli odpowiedzieć, czym dla nas jest cierpienie.
Nie uciekajmy od tego tematu, moje cierpienie, moja śmierć, Całe życie ma nas do tego przygotować"
W tym momencie ważny jest fragment "Cała medycyna mówi, że umrzemy, a ktoś myśli o tym, że wróci do biura i będzie kierownikiem, bo jego zastępca to bałwan. Byłem świadkiem , takiego wyznania. Stale myślimy o sobie, nawet gdy dzieją się wielkie rzeczy. "
Też byłam tego świadkiem i to niejednokrotnie. Moja mama, oby żyła jeszcze długo, weszła w 90 rok życia. Niedawno pisałam o jej wynikach krwi. Jej lekarz, medycyna, powiedziała w grudniu, że może nie doczekać świąt, a ona ma do nas pretensje, " że ją pilnujemy, a ona przecież jeszcze nie umiera". Na nasze starania mówi, że tylko czekamy na jej śmierć. Wiem, wiek, choroba, może powodować różne rzeczy, też takie podejście absurdalne. Ostatnio, kiedy byłam u niej cały tydzień, znalazłam w szafie dziecięce talerzyki po mojej córce. Zapytałam, czy mogę je zabrać dla wnuczek. Powiedziała, nie, bo ja je potrzebuję. Ma sześć innych i całą masę misek, miseczek, a ja nie chciałam brać, bo jej już się nie przydadzą, ale że fajna pamiątka po mamie dla córeczek, tzn. po mojej córce dla wnuczek. Tak samo nie chce przyjść do nas, co ułatwiłoby znacznie sprawę opieki, bo " jej dom zaraz zaanektują wnuki i ona nie będzie miała do czego wrócić. Zresztą jej też nikt nic nie dał, to wnuki też nic nie dostaną". Wnuki nie potrzebują i nie o to chodzi, ale nie potrafię zrozumieć podejścia. Czasem mam takie wrażenie, że woli nawet, aby jej było źle, ważne aby innym nie było dobrze. Dlaczego ludzie nad przysłowiową trumną tak się zachowują, w tym również moja mama.
Elu, mam 75 lat i właściwie nigdy nie zastanawiałam się nas swoją śmiercią, boję się nie śmierci lecz bardzo niedołęstwa i bólu (stąd moje parcie za eutanazją). Ale od 5 lat pomagam w opiece nad szwagrem powalonym chorobą Alzheimera. I obserwuję te fazy demencji starczej. W gruncie rzeczy zawsze myślimy o sobie a na starość jakby bardziej bo za nikogo już nie jesteśmy odpowiedzialni. Wolimy być sami nawet w niedoli by nikogo nie obarczać opieką. Nie zrozumiesz osoby chorej na starość, tak jak syty nie zrozumie głodnego.
OdpowiedzUsuń