poniedziałek, 7 października 2024

Dzień drugi, Znana i nieznana Wielkopolska, wokół Poznania - Koszuty i Kórnik

             Po  porannym spacerze po czerniejewskim parku, opuściliśmy pokój w pałacowej oficynie i wyruszyliśmy w dalszą drogę, ale jeszcze zdanie o noclegu. Okna naszego pokoju wychodziły na stronę parku i chyba od bardzo dawna nie było tak ciemno jak tam. Idealna, czarna noc. Żadnego światełka, poświaty, nic. Cisza i ciemność. Idealne miejsce na nocny sen. 
         Koszuty oddalone są od Czerniejewa o 45 kilometrów, a Muzeum Ziemi Średzkiej czyli Dwór  czynny jest od dziewiątej. To był nasz następny punkt zwiedzania.
         Koszuty leżą  około 30 km na południowy wschód od Poznania. Wielokrotnie się tam wybierałam, ale nigdy nie dotarłam. Nazwa miejscowości prawdopodobnie wywodzi się od słowa „koszut”, które w staropolszczyźnie oznaczało jelenia. W średniowieczu tutejsze ziemie należały do rycerskiego rodu Leszczyców, z którego wyłonili się późniejsi Koszutscy herbu Leszczyc. Majątek był w ich posiadaniu do początku XVIII wieku. Potem miał kilku kolejnych właścicieli, aż Józef Zabłocki zbudował w Koszutach nowy , postawiony być może w miejscu dawnej siedziby Koszutskich, barokowy, zachowany do naszych czasów dwór. W rękach Zabłockich posiadłość była do połowy XIX wieku, kiedy to Augustyn Zabłocki sprzedał Koszuty.  
     Wzniesiona w Koszutach około połowy XVIII wieku siedziba Zabłockich, zachowana niemal bez zmian do naszych czasów, ma wszystkie cechy charakterystyczne dla polskiego, barokowego dworu, decydujące o jego niepowtarzalnym kształcie i wyrazie. Dwory takie wznosili właściciele średniej wielkości majątków ziemskich w Wielkopolsce. Większość z nich nie przetrwała i znamy je tylko z opisów. W Koszutach dwór przetrwał bez zmian, zmieniło się natomiast diametralnie jego otoczenie. Honorowy dziedziniec przed elewacją frontową, ujęty zapewne oficynami, oraz regularny ogród przed elewacją tylną, zastąpione zostały malowniczym krajobrazowym założeniem parkowym w typie angielskim. Dwór o murach konstrukcji szkieletowej wypełnianych gliną i cegłą, otynkowanych, jest niewielką parterową budowlą założoną na rzucie prostokąta, z wysuniętym półkoliście ryzalitem w środkowej części elewacji tylnej oraz drewnianym gankiem od frontu. Dach o gontowym pokryciu.  W narożach dworu zbudowane zostały niewielkie, kwadratowe w rzucie, alkierze zwieńczone czterospadowymi dachami w formie baniastych hełmów. Budynek parterowy z mieszkalnym poddaszem,  z elewacją frontową zwróconą na południe. Ekspozycja stała muzeum prezentowana jest w siedmiu salach, urządzonych w duchu dawnego, polskiego dworu z końca XIX i początku XX wieku. Zgromadzone tu zestawy mebli oraz uzupełniające wystrój malarstwo, tkaniny i przykłady rzemiosła artystycznego pozwalają odtworzyć wygląd i atmosferę szlacheckiego dworu, a pozostawione drobne sprzęty dają wrażenie stałej obecności jego dawnych mieszkańców. Trafiliśmy na dzień zwiedzania za darmo. Poruszaliśmy się z zafoliowaną informacją w ręce. 



             Zwiedzanie zaczęliśmy od wejścia przez otoczony ażurową, drewnianą kratą porośniętą bluszczem, ganek, a z niego wprost do sieni.


                  Z sieni wchodzi się do sporego pomieszczenia, składającego się z dwóch części, pokoju kredensowego i jadalni. Kuchni w dworze nie było. Mieściła się w oficynie, skąd donoszono posiłki. 




               Największym pomieszczeniem jest salon. Z jego okien widać wjazd i klomb z kwiatami. Tam koncentrowało się życie rodziny, przyjmowano gości.




                   Po lewej stronie jadalni znajduje się pokój gościnny.




              Z salonu weszliśmy do sypialni Pani. 




                    W sąsiedztwie pokoju Pani znajdował się pokój dziecięcy.




                  Ostatnie pomieszczenie na parterze to pokój Pana, będący zarówno sypialnią, jak i miejscem do pracy.







            Czas się zatrzymał. Na piecu stoi czajnik z gorącą kawą i czeka na Pana.


            Pomieszczenia na piętrze wykorzystane są na wystawy. Tym razem dotyczyła łowiectwa " Łowiectwo to nie tylko polowanie".




            Pozostał jeszcze park z oficyną, lodownią i alejkami.







            Muzeum - dwór nieduży, ale przyjemnie było w nim gościć i przez chwilę poczuć atmosferę tamtych dni. My ruszyliśmy do oddalonego o 15 kilometrów Kórnika.
          Kórnik to dawne prywatne miasto szlacheckie lokowane w 1458 roku. Na obecny Kórnik składają się dwa dawne miasta położone obok siebie w odległości 1 km, Bnin z prawami miejskimi od 1395 roku  i Kórnik z prawami miejskimi od 1426. Pomiędzy nimi Prowent,  obszar dworski, do 1934 roku odrębna jednostka administracyjna.
          Prowadzone w różnych częściach miasta badania wykopaliskowe wskazują na to, że w okolicach jezior przez kilkadziesiąt stuleci rozwijało się osadnictwo. Najstarsze ślady pochodzą z VII-VI tysiąclecia p.n.e. Na przełomie epoki brązu i epoki żelaza na półwyspie Szyja (Bnin) istniała osada kultury łużyckiej. Za Mieszka I na półwyspie Szyja powstał obronny gród i podgrodzie.  Od połowy XVII wieku znaczenie miasta Bnin malało na rzecz Kórnika.
          Pierwsze wzmianki o miejscowości Kórnik pochodzą z XII wieku. Był wówczas osadą wiejską pod władzą rodu Górków. W 1426 Mikołaj Górka wybudował drewniany łącznik zamku, natomiast około 1437 roku Łukasz Górka,  kościół parafialny. 
          W 1676 majątek kórnicki został kupiony przez Działyńskich, którzy władali nim przez dwa stulecia. W tym okresie nastąpił rozkwit rezydencji, miasta oraz okolicznych wiosek. Teofila z Działyńskich Szołdrska-Potulicka znacznie rozbudowała rezydencję, a także unowocześniła miasto sprowadzając do niego nowych mieszkańców, kupców i rzemieślników, którym nadała liczne przywileje. W okresie zaboru właścicielem dóbr kórnickich był Tytus Działyński, który przebudował zamek, unowocześnił folwarki, utworzył bibliotekę oraz Arboretum Kórnickie. Za swoją działalność powstańczą i postawę patriotyczną zmuszony został do emigracji, a jego majątek został skonfiskowany. Jednak po wygranym procesie dobra wróciły w ręce Działyńskich.
      Następnym właścicielem Kórnika był Jan Kanty Działyński, który zebrał największą kolekcję drzew i krzewów w całej Polsce. Powiększył również zbiory biblioteczne, a także wspierał działania patriotyczne. Po jego śmierci majątek przejął Władysław Zamoyski. W 1882 roku pomógł on swojej matce, Jadwidze z Działyńskich Zamoyskiej, utworzyć tam Szkołę Domowej Pracy Kobiet. Niestety w wyniku rugów pruskich szkoła musiała być po kilku latach przeniesiona z Kórnika do zakopiańskich Kuźnic.
             Prostopadła płyta rynku stanowi zapewne miejsce spotkań, odpoczynku oraz rekreacji. Znajduje się tam fontanna, ławeczki, kawiarenki, lodziarnie. Otaczające rynek kamienice mieszczańskie pochodzą z XVIII i XIX wieku, ulice posiadają historyczny XV-wieczny układ. My raczej zmykaliśmy, bo padało.



        W centralnym punkcie Rynku stoi neobarokowy Ratusz zbudowany w 1910 roku, murowany, dwukondygnacyjny z mansardowym dachem i wieżyczką zwieńczoną hełmem z iglicą. Każdego dnia w południe można z ratusza usłyszeć pianie kura. My spóźniliśmy się o półtorej godziny, a obecność kura związana jest z  historią powstawania nazwy Kórnik. Otóż, jedna z nich głosi, iż na tych terenach występowały niegdyś w dużych ilościach kury leśne, czyli cietrzewie, głuszce, bażanty - stąd właśnie rzekomo nazwa. Na co dzień ratusz stanowi siedzibę burmistrza gminy.



                 Rynek zamyka Kościół pw. Wszystkich Świętych
 wzniesiony w 1437 roku. Aktualny jego wygląd jest efektem odbudowy, która miała miejsce w latach 1836-1837 po wielkim pożarze Kórnika. W historię świątyni wpisują się rody Górków, Czarnkowskich oraz zasłużonych dla historii i kultury Polski właścicieli Kórnika z rodu Działyńskich i Zamoyskich. Niektóre kościoły mają teraz to do siebie, że nie można do nich wejść. Zdjęcia i oglądanie przez kratę nie zawsze wychodzi.


            Skupiliśmy się więc na zamku.


           Jego początki  sięgają średniowiecza, a obecny kształt pochodzi z połowy XIX wieku. 
Muzeum w Zamku  jest jak XIX-wieczny dom Tytusa i Celestyny Działyńskich, jak dom Jana Działyńskiego – ich syna, który po ojcu przejął Zamek i zakończył jego przebudowę. Ostatecznie urządzali go dalej Jadwiga z Działyńskich Zamoyska siostra Jana, jej syn Władysław i córka Maria. Wnętrza  zaaranżowane są w taki sposób, żeby dać poczucie  zwiedzającemu, że jego właściciele dopiero stąd wyszli. Ma  być tak, jakby gospodarze zaraz mieli usiąść, napić się herbaty, zagrać na harfie, odtworzyć partię szachów.
           Zwiedzanie z audio przewodnikiem, co ja bardzo sobie cenię.
Po prawej stronie zamkowej sieni  gabinet  zwany Pokojem Władysława Zamoyskiego. Szczególnie przyciąga oczy podłoga, którą wykonano z korzeni drzew orzecha, brzozy i cennego mahoniu. To z powodu jej cenności nie można tam wchodzić. W innych pomieszczeniach też są oryginalne. Kiedyś, aby wejść,  okrywaliśmy swoje obuwie filcowymi osłonkami, by podczas zwiedzania chronić i zabezpieczać to co najcenniejsze. Teraz chodzi się po dywanowych ścieżkach i bez osłonek.


         Kolejne pomieszczenie reprezentuje świat kobiet. To pokój, który  zamieszkiwany był przez panie tego domu. Pokojem Generałowej został nazwany na cześć jednej z jego najwybitniejszych mieszkanek Jadwigi Zamoyskiej. Pomieszczenie umeblowane jest w pełni sprzętami zabytkowymi w większości używanymi w swoim czasie przez rodzinę Działyńskich. Ukryte za parawanem łóżko sypialne, w którym sypiały panie domu, mebelki dziecięce, na których siadywała mała Jadwinia, stół i biurko, które służyły Generałowej do pracy i przewspaniały, kosztowny kabinet szylkretowy. 


        Pięknym portalem z czasów Tytusa Działyńskiego wkroczyliśmy do Salonu. W tym pomieszczeniu każdy szczegół to długa historia. Wspaniały stół z sęków kilku gatunków drzew, stojący w rogu fortepian wiedeński firmy Brodman, na którym grywał sam Fryderyk Chopin, czy XVIII-wieczna harfa prosto z Paryża.



         
Za salonem narożny pokój zwany salonikiem. Do środka nie wchodzimy.



          Dalej czekała na nas Sala Jadalna  na środku której stał długi stół, a wokół niego neobarokowe krzesła. Na ścianach portrety rodzinne, w tym wpatrzona w nas bacznie Biała Dama. Nad nami  kasetonowy strop, drewniany,  z 71  tarczami herbowymi polskiego rycerstwa. 



           W kolejnym pomieszczeniu  znajdowała się sypialnia Marii Zamoyskiej.  Oryginalne obrazy rodzinne, a także zdobienia nawiązują do sztuki arabskiej.





         W Zamku jest wieża, w której pod kryształowym sklepieniem znajduje się tzw. Zakątek Myśliwski. Jednak nie poroża z początku XX wieku są głównym wyposażeniem tego pomieszczenia, a zebrane przez Władysława Zamoyskiego w Australii, Nowej Zelandii, na Hawajach i w Ameryce ciekawe eksponaty przyrodnicze i etnograficzne. Pałki, bumerangi, kamienna siekierka z Thaiti, maski czaszkowe z Nowej Irlandii, a także absolutnie najstarszy ze zbiorów w kórnickim zamku, pochodząca z II tysiąclecia przed narodzeniem Chrystusa przywieziona z terenów Papui-Nowej Gwinei kamienna figurka obrzędowa z połączonymi razem kobietą i mężczyzną.


              Po schodach wchodzimy na piętro,


a tam czeka na nas Sala Mauretańska. Tytus Działyński planował stworzyć tam bibliotekę, jednak ostatecznie ogromna sala przeznaczona została na muzealia w tym na kolekcję jednej z największych pasji Działyńskich, czyli militariów.





        W dalszej części sali umieszczono zabytki sztuki sakralnej oraz  kolekcję miśnieńskiej porcelany z XVIII wieku.


       Są też kręcone schody prowadzące na antresolę, na którą już nie można wejść.  Są tam  pomieszczenia biblioteczne,  szafy i regały pełne ksiąg, głównie starych druków w przepięknych oprawach ze skóry. Z dołu widoczne tylko grzbiety, a chowają pewnie swoje tajemnice.



                Był jeszcze pokój gościnny. Za czasów Tytusa Działyńskiego stanowił magazyn mebli i obrazów. Wnętrze to wykończono dopiero dla najmłodszej córki Tytusa i nazwano salonem. Za czasów ostatniego właściciela zamku Władysława Zamoyskiego był tam pokój gościnny.




           Teren podzamcza od wschodu i zachodu zamykają trzy Zamkowe Oficyny.


         Oficyna zachodnia nad jeziorem, zwana "Australią" powstała około 1757 roku. Budynek tworzyły dwa piętrowe pawilony, przykryte mansardowymi dachami, połączone parterową częścią z dwuspadowym dachem. Pawilony mieściły mieszkania służby, a część parterowa mająca przeznaczenie gospodarcze, oborę, chlew i wozownię. W roku 1869 Jan Działyński kazał przebudować i podwyższyć o jedną kondygnację część środkową budynku w celu umieszczenia tam części kórnickiego księgozbioru. W oficynie znalazły swoje miejsce także zbiory Władysława Zamoyskiego z podróży do Australii, które nadały jej dzisiejszą nazwę. Podczas okupacji, w roku 1943 zapadła decyzja o przebudowaniu środkowej części oficyny na cele mieszkalne.
          W oficynie wschodniej mieściła się stajnia mieszcząca 24 konie, przeważnie cugowe. W lewym pawilonie mieściła się powozownia, w prawym - pokoje dla służby. Była użytkowana zgodnie z zaplanowanym przeznaczeniem niemal przez dwa stulecia. Dopiero w roku 1927 jej dotychczasowa funkcja uległa radykalnej zmianie. Budynek przeznaczony został na Szkołę Domowej Pracy Kobiet. Przeobrażeniu uległa zarówno bryła, jak i wnętrza oficyny. 
Przetrwała ona do dziś, jedynie wnętrza przystosowano na mieszkania dla pracowników Instytutu Dendrologii PAN.
         Klaudynówka,  najmniejsza z oficyn, wzniesiona w 1791 roku z przeznaczeniem na mieszkania. W 1827 roku w budynku mieściła się administracja majątku. W czasach fundacji Zakłady Kórnickie oficyna nazywana była „domkiem pani hrabiny", bowiem Maria Zamoyska urządziła tam m.in. tkalnię kilimów dla uczennic kórnickiej Szkoły Gospodarstwa Domowego. Obecnie w Kaludynówce odbywają się różne wystawy, pokazy sztuki oraz wernisaże.
         Przed laty na podzamczu stała Oranżeria zbudowana staraniami Tytusa Działyńskiego około 1846 roku. W roku 1942 została rozebrana przez Niemców.
   Częścią zabytkowego zespołu budynków zgrupowanych w pobliżu Zamku jest powozownia.  Można tam zobaczyć można trzy powozy wykonane w pierwszej połowie XIX wieku, które w 1856 roku w Paryżu zakupił Jan Działyński. Były to na owe czasy najpopularniejsze i zarazem najbardziej ekskluzywne pojazdy, jakimi w XIX wieku podróżowano po Europie.  Według mnie to raczej męska domena. Ja pomimo deszczu, wolałam pójść do arboretum. Jest ono zlokalizowane  na terenie parku przyzamkowego i  zajmuje powierzchnię 30 hektarów.  Arboretum to kolekcja roślin drzewiastych, drzew, krzewów, krzewinek i wielu pnączy zarówno naturalnie występujących w naszym kraju, jak i obcego pochodzenia, a także  wyhodowanych odmian ozdobnych. Pełni funkcje naukowe, kulturalne oraz edukacyjne i turystyczne. Ja poszłam tam, aby nasycić zmysły estetyczne.
       Arboretum w Kórniku jest najstarszą i jedną z bogatszych w kraju kolekcji roślin drzewiastych, obecnie liczy około 3000 roślin. Historia  kolekcji rozpoczęła się w roku 1826, kiedy nowy właściciel Kórnika hrabia Tytus Działyński zaczął przebudowę ogrodów przyzamkowych. Zmienił istniejący tu za czasów Białej Damy Teofili Szołdrskiej-Potulickiej, ogród barokowy w ogród o charakterze krajobrazowym, park angielski o swobodnym, naturalnym układzie grup drzew i alei oraz rozpoczął tworzenie kolekcji różnych gatunków i odmian drzew i krzewów. Dzieło ojca kontynuował jego syn hrabia Jan Działyński, a ostatni z właścicieli Kórnika hrabia Władysław Zamoyski ofiarował majątek wraz z ogrodami kórnickimi narodowi polskiemu tworząc Fundację Zakłady Kórnickie. W roku 1933 powstała tam pierwsza placówka naukowa, która dała początek istnieniu Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk w Kórniku. Arboretum posiada również status ogrodu botanicznego. Jest dostępne do zwiedzania przez cały rok. 
      Mogę sobie wyobrazić barwne widowisko wiosną.  W marcu  łany śnieżyc, później niebieskich cebulic oraz zawilców. W  kwietniu pewnie najpiękniej. Kwitną magnolie, derenie, wiśnie, jabłonie ozdobne, ośnieże, obiele, dawidie, kielichowce, fotergille i wiele innych. W maju  czas lilaków.  Jest to jedna z największych kolekcji lilaków w Polsce. Kolekcja liczy ponad 170 odmian. Czuję w wyobraźni ten widok i zapach. Kolejna odsłona  to kwitnące różaneczniki i azalie.
        Latem arboretum się  uspokaja. Pełne jest nastrojowych zakątków w cieniu wspaniałych, starych drzew. Kwitną jaśminowce, lipy, zaczynają  hortensje. Zaczynają też  zawiązywać  się już owoce. 
          Jesień to  spektakl przebarwiania, na każdym kroku możemy spotkać najróżniejsze owoce, nasiona, szyszki. Te leżące na ścieżkach można zbierać.
                I zima, pełna magii,  cicha, a naszą uwagę zwracają wówczas gatunki zimozielone,  jodły, sosny, świerki, cisy, jałowce,  kwitnące oczary.
               Chociaż padało i było zimno czułam wielkie zadowolenie z pobytu w tym miejscu. Nie szukałam wyjątkowych okazów. Po prostu podziwiałam. Zupełnie przez przypadek znalazłam gruszę wierzbolistną.


          Niewielkie drzewo, ale daje odrosty korzeniowe, więc lepiej mieć szczepione, ale jest odporna na suszę, na mróz, mało wymagająca. Może warto by postarać się o takie drzewko no i mieć gruszki na wierzbie.
             Zatem zapraszam na spacer po kórnickim ogrodzie. Czasem odsłoni się zamek, ławeczka, alejkami, chłonąc piękno przyrody zraszane w tym momencie wodą z nieba.


               Jedynym okazem sprawiającym kwitnącego olbrzymiego krzewu była Ewodia Daniella, krzew pochodzenia chińskiego. Ale to nie były kwiaty. Ewodia kwitnie na biało, a jej wiechy rozwijają się latem, lipiec- wrzesień. Są miododajne. To co widziałam to były owoce. Opadają w całych owocostanach późną jesienią i zimą. 

       









      " Ogród powinien przede wszystkim dodać szczęścia i ożywić umysł swoim pięknem"






             Na terenie przyległym do Zamku zapewne istniały zawsze ogrody spełniające różne funkcje, zarówno użytkowe jak i ozdobne, niestety niewiele o nich wiadomo. Najwięcej informacji zachowało się o ogrodzie Teofili Szołdrskiej- Potulickiej / 1714-1790/ legendarnej
" Białej Damy". To ona stworzyła wokół zamku ogród w stylu francuskim, ze strzyżonymi żywopłotami, wodotryskami i alejami. Ogród miał charakter bardzo regularny i geometryczny, zgodnie z kanonami barokowej mody. Dwa stawy i dwa pawilony ogrodowe. Nie wiadomo jakie rośliny rosły. Zachował się jedynie spis roślin oranżeryjnych. Były to drzewka pomarańczowe, rozmaryny, oliwki, oleandry, aloesy, cyprysy, figowce oraz znane nam drzewa owocowe. 









             Ciekawe drzewo cypryśnik błotny rośnie na bagnach i terenach zalewanych. Tworzy wtedy  tak zwane korzenie oddechowe, pneumatofory, inaczej kolana oddechowe. Są to zgrubienia na korzeniach wyrastające powyżej poziomu gleby lub wody w odległości do kilkunastu metrów od pnia. Dostarczają one niezbędnej ilości tlenu do systemu korzeniowego.




Wspomniane pneumatofory.





                Kwitły oczywiście hortensje i trawy. To kwiaty późnego lata i jesieni.













               I na koniec pożegnanie. 200 letni wiąż szypułkowy w 2013 roku, w trosce o bezpieczeństwo ludzi i mienia trzeba było wyciąć. Był jednym z największych i najstarszych drzew rosnących w parku. Liczne ubytki, dziuple zła stabilność w gruncie, spowodowana wiekiem, ale też chorobą, obecnością grzyba zgliszczaka pospolitego, którego aktywności nie można było powstrzymać sprawiły, że podjęto decyzję o wycince. Pozostawiono jednak pień, który może świadczyć o wielkości drzewa. Było olbrzymie. 


               Nie obeszłam całego ogrodu. Chociaż czasu miałam dosyć, bo nic więcej na ten dzień nie planowałam, ale padało, było zimno, więc zakończyliśmy ten dzień wycieczkowy. Do arboretum chciałabym jednak wrócić. Może wiosną, w czasie kwitnienia i zapachów.

2 komentarze:

  1. Piękny dworek, wspaniale wyposażony. Uwielbiam takie miejsca przesiąknięte historią. O zamku w Kurniku słyszałam i dziękuję że mnie tam zabrałaś. Pozdrawiam :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. Dwór piekny, zawsze z chęcią oglądam takie miejsca. W Kórniku byłam dawno temu zimą, ale jeszcze wtedy nie mialam pasji ogrodniczej. Muszę pojechać tam wiosną.
    Rynek w Kórniku to betonoza, która odwraca urodę od urody miasta.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.

    OdpowiedzUsuń