wtorek, 23 maja 2023

Obiecałam

                 Obiecałam wczoraj Wam i sobie, że zrobię jakieś fotki z ogrodu. Może za rok znowu coś będę porównywać. O ósmej, po śniadaniu wyszłam na rekonesans. Zapowiadał się ciepły dzień i taki jest. Ptaki śpiewały, pszczoły, a może inne zapylające bzyczały wśród kwiatów. Nic tylko się cieszyć. Zaczęłam od wejścia do domu.





               Brzęczące siedzą gdzieś w środku. Nie widać, a słychać. Lubię takie koncerty, a dla nich to ciężka praca. Od frontu domu  drugi powojnik z grupy montana, ale inny.



    Ten który kwitnie najwcześniej już jest, po.



              Od ulicy skarpa jest niewielka, ale im dalej w głąb, się rozszerza i nabiera wysokości. Obsadzałam, aby ją wzmocnić, ale trochę się obawiam, bo sąsiadka podniosła jeszcze wyżej, posadziła tuje 20 centymetrów od płotu. Co prawda płot jej, przez nas zastany, ale podniosła poziom dwa lata temu. Boję się, żeby nie runął na naszą stronę, gdy korzenie go zaczną wypychać. Poniszczyłoby to moje rośliny, między innymi moją magnolię.




                 Dalej już tylko ogród i zapożyczony krajobraz pól i ogrodu innych sąsiadów.



              Po południowo zachodniej stronie domu zaczyna kwitnąć glicynia. Obrosła już całą balustradę i pnie się na piętro.





             Szkoda, że ta moja nie pachnie tak, jak zapamiętałam kwitnące wisterie z Chorwacji. Nie wiem czy to sprawa gatunku, czy klimatu. Ciepło wyzwala zapachy. Dla przykładu rano nie czuć tak bardzo aromatu różanecznika, a po południu zniewala.


              Pachną też głóg, lilaki i żarnowiec.






           Podobnie jak glicynia, długie wiszące kwiatostany ma złotokap. 



         Z kalin zaczęła kwitnąć kalina koralowa Roseum. Jej białe pompony jeszcze nie są zbyt duże, ale to już jej pora. Za chwilę będą następne.


              Niezawodne wiosną są floksy. Na obwódki, do zakrycia różnych "dziur", do dodania koloru. Lubię ich kolorowe poduchy.






             Wczoraj trochę pracowałam, dzisiaj odpoczywam.  A ten fragment wczoraj i dziś rano. Trochę zmieniłam, poszerzyłam, wyczyściłam z chwastów, nawiozłam kompostu. Będę sadziła, przesadzała samosiejki.



             Skimmie japońskie już przekwity, podobnie jak wiele innych.


           Jeszcze są, ale za chwilę nie będzie kolejnych.








            I tylko moja mama, będąca teraz u mnie, dumna zawsze ze swojego ogrodu, bo w latach 70- tych panie nauczycielki z podstawowej szkoły przychodziły pod płot z dziećmi, oglądać, nawet raz nie raczyła się do mojego ogrodu wybrać. Mówi, że jej to nie interesuje, a po transmisji programu  1 kwietnia " Rok w ogrodzie" z udziałem mojego, /dopiero dzisiaj zauważyłam, że nie mam odnośnie tego żadnego wpisu /, na stwierdzenie bratowej," może mama być dumna" odpowiedziała jej " z czego, to nie mój ogród." Do mnie też powiedziała, " nawet nauczycielki do ciebie nie przychodzą oglądać".  Cóż nauczycielki, skoro matka tego nie zrobi. Ja bym nie wytrzymała, zajrzeć do swojej córki, co robisz, jak masz. Ja to odczuwam nie jako pogardę do samego ogrodu, ale do mnie. No cóż, jak zawsze. Ja i moje nie ma znaczenia.

3 komentarze:

  1. Piękny ogród, a powojniki i glicynia rachwycają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki piękny i duży ogród wymaga wiele pracy ale efekty są zachwycające.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejku, to kolorowy zawrót głowy, coś pięknego, kto ma własny ogród, ten wie, ile to pracy. Udział w takim programie, jak Rok w ogrodzie, chyba trochę stresuje, nieprawdaż? Powiedz mamie, że ogląda Cię cała Polska, a nie tylko nauczycielka😉 pozdrawiam Maria z PP.

    OdpowiedzUsuń