Czas pędzi. Już prawie koniec maja. Ja pomiędzy mamą i ogrodem. Pozostaje już tylko zmęczenie. Na blogowanie brak czasu. Ostatnio trochę przepaduje, ale dzisiaj i tak nie robiłabym nic w ogrodzie. Jest przecież święto. Jest też chłodno, więc nici z siedzenia na tarasie w upojnym zapachu glicynii.
Glicynia wkrótce przekwitnie, a żeby coś zostało to posadziłam jeszcze surfinie.
A z tarasu prosto na rabaty i
ostatnie tulipany.
Te na zdjęciu zrobionym przez sąsiadkę.
Moje białe fiołki rozsiały się same, ale wciąż mi ich mało.
Trzeba się spieszyć z fotografowaniem, bo za chwilę przekwitną. Zapachu nie przechowam, ale chociaż popatrzę i powspominam. :-)
Zachwycam się glicynią i tulipanami, warto mieć ogród.:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Przepięknie u Ciebie. Mnie dziś urzekły białe fiołki, nie miałam okazji ich widzieć w naturze, ale wyglądają cudnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam milutko.
Och, jak cudownie prezentuje się Twój ogród. Zachwyca mnie wiele kwiatów. U Ciebie jest ich całe bogactwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)