poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Stracony dzień

Była dzisiaj  piękna pogoda. Słonecznie, rozkwitają kwiaty, śpiewają ptaki. Przyroda zbudzona do życia zaczyna się zielenić. Dobry czas na spacer, wyjazd lub prace w ogrodzie. A ja nie robię nic. Leżę i czuję się znowu jak zbity pies, bo ile można znosić. Dzisiaj znowu, tylko dlatego, że nie określiłam od razu co chcę kupić u ogrodnika, a chciałam obejrzeć co mają i wybrać do swoich potrzeb, usłyszałam " ty nic nie wiesz". Tych słów o niby mojej głupocie jest tak dużo i często, że wszystkiego się odechciewa, zwłaszcza, że to ja ciągnę to wszystko, poza oczywiście zabezpieczeniem pieniędzy. Tutaj, chociaż nie narzekam, ale nie dorównuję. Pieniądze i stan posiadania nie upoważnia jednak do ubliżania innym. Ja sprzątam, gotuję, piorę, prasuję, jestem księgową od rachunków, PITów, muszę pamiętać o terminach płatności, składania życzeń w rodzinie i o wszystkim. Jedyną moją radością jest wnusia i ogród, ale to mam wypominane. Żałuję swojej decyzji sprzed ośmiu lat. Dzisiaj wolałabym być sama. Sama decydować o sobie i swoim życiu. Żyć w zgodzie ze sobą i swoim sumieniem. Mieć mniej, chociaż teraz też nie mam wiele, bo jestem dodatkiem do wiele. Zatem mieć mniej, ale móc być sobą. Teraz rozumiem Irenę i jej zachowania. Izolacja od pewnych decyzji i życie w swoim świecie czasem ratuje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz