poniedziałek, 10 kwietnia 2023

Oj polewało się, polewało, albo dyngowało

 

         Oj polewało się, polewało, albo dyngowało, w zależności od regionu. Na przestrzeni dziejów powstały  takie zwyczaje wielkanocne, o których dawniej nawet nie dane  było nam słyszeć, gdyż były domeną danego regionu. Wszechobecny internet odkrył wszystko i teraz ta regionalna wiedza jest już dla każdego. To rozpowszechnienie wszystkiego dla wszystkich dotyczy nie tylko Wielkanocy, ale dzisiaj właśnie o niej, a właściwie o Wielkanocnym Poniedziałku, zwanym Lanym Poniedziałkiem. Jest o czas radości, zabawy, psikusów, na które wszyscy, zwłaszcza młodzi,  czekali przez cały okres postu. Lany poniedziałek, inaczej zwany śmigusem-dyngusem, dzień w którym polewa się wzajemnie wodą. Zwyczaj oblewania ludzi wodą pochodzi jeszcze z czasów pogańskich i dawniej śmigus i dyngus były odrębnymi obrządkami. Śmigus oznaczał tradycyjne smaganie, czyli uderzanie wierzbowymi gałązkami lub polewanie wodą, chłopcy smagali dziewczęta po gołych łydkach. Dyngus był to inaczej wykup. Chłopcy chodzi od domu do domu i w zamian za życzenia i śpiew domagali się wykupu w postaci pisanek, słodyczy, a nawet pieniędzy. Z czasem połączono te zwyczaje i dziś tylko polewamy się wodą, bądź smagamy brzozowymi gałązkami. Dawniej chodzono też po wsi z kogutem. Był to symbol sił witalnych i urodzaju. Kogutek był mile widzianym gościem w każdym gospodarstwie. Z czasem żywe zwierzęta zastąpiły te gliniane, drewniane. W Wielkanocny Poniedziałek święciło się też pola. Gospodarze wyruszają w procesji na pola i święcili je palmami nasączonym wodą. Z tych palm robili krzyżyki i wbijali w ziemię, aby zapewnić sobie dostatek. Chociaż pochodzę ze wsi to nigdy nie widziałam na polach gospodarzy pielęgnujących ten obrzęd. Była to też okazja do spotkań towarzyskich i rozmów, cieszenia się wspólnie spędzanym czasem i budzącą się do życia przyrodą. Woda i gałązki oczywiście tak.  Jeszcze dwadzieścia perę lat temu, wspominam jak strach było w niektórych miejscach przechodzić, idąc do kościoła, bo czyhali tam młodzieńcy z wiadrami pełnymi wody, chociaż region raczej dungusowy ze smaganiem gałązkami. Mówiło się dyngowanie. Wędrówka ludów, przemieszczanie się wzajemne powodowały też mieszanie się zwyczajów. Obecnie dzieci mogą kupić specjalne psikawki lub plastikowy pistolet i w ramach zabawy nawzajem polewać się wodą. W niektórych gospodarstwach obowiązuje tradycja budzenia domowników z samego rana za pomocą zimnej wody. Nie każdy jednak o tym marzy. Tradycja mówi, że bycie mokrym podczas śmigusa-dyngusa zwiastuje szczęście.
      W niektórych częściach Polski powszechny jest zwyczaj „szukania zajączka”, czyli drobnych upominków lub słodyczy. Zajączek zostawia podarunki na Śląsku, Pomorzu Zachodnim i w Wielkopolsce. Zazwyczaj przychodzi nad ranem w Wielką Niedzielę,  w niektórych rejonach Polski  w Wielki Czwartek, u nas w poniedziałek wielkanocny. Zajączek jest wielkanocnym odpowiednikiem Świętego Mikołaja. Przynosi jednak skromniejsze prezenty. Wkłada je do specjalnego koszyczka, albo chowa po całym domu lub ogrodzie, aby  dzieci mogły wyruszyć na małe poszukiwania. Ten zwyczaj wielkanocny przywędrował do Polski najprawdopodobniej z Niemiec i krajów anglosaskich. Tam szukanie podarunków od zajączka od dawna jest bardzo popularne.
      Tradycją wielkanocną na Kujawach były tzw. przywołówki, zwyczaj obchodzony wieczorem w Niedzielę Wielkanocną. Polegał on na tym, że chłopcy z całej wsi zbierali się na centralnym placu, następnie wspinali na podwyższenie, mur albo drzewo i „przywoływali” okoliczne dziewczęta: wygłaszali dla nich wierszyki czy śpiewali piosenki. Czasami obdarowywali je także drobnymi prezentami, aby „wykupić” sobie ich sympatię.
        Na Śląsku i tylko tam,  zwłaszcza w Wilamowicach obchodzi się tzw. śmiergust. Jest to bardzo podobny do śmigusa-dyngusa zwyczaj wielkanocny, jednak obchodzony w nieco innej formie. Podczas śmiergusta chłopcy przebierają się w kolorowe stroje, zakładają kapelusze ozdobione bibułą i często zasłaniają twarze ręcznie wykonanymi maskami i przy dźwiękach muzyki chodzą od domu do domu, napotkane dziewczęta oblewają wodą, po czym wspólnie z nimi tańczą i śpiewają. Jak w przypadku tradycyjnego śmigusa-dyngusa – mokre panny mają mieć większe szanse na szybkie zamążpójście. 
          Siuda Baba to tradycja wielkanocna z małopolski. Jej korzeni należy szukać w pogańskich zwyczajach związanych z przepędzaniem zimy. Według legendy w świątyni w Lednicy Górnej mieszkała kiedyś kapłanka. Przez cały rok strzegła ognia i tylko raz w roku wychodziła z ukrycia, aby znaleźć następczynię i zabrać ją ze sobą. Dziewczęta chowały się wtedy w domach, ponieważ wybór kapłanki był ostateczny i nie można się było wykupić. Obecnie święto Siudej Baby odbywa się w Poniedziałek Wielkanocny i obchodzone jest wyłącznie w Lednicy Górnej oraz Wieliczce, choć tam w nieco zmienionej formie. Za kapłankę przebiera się młody mężczyzna. Maluje on całe ciało sadzą, zakłada korale z kasztanów, ziemniaków lub z drewna. Następnie wspólnie z orszakiem chodzi od domu do domu, aby zebrać jak najwięcej datków. Poczernienie twarzy przez Siudą Babę przynosi szczęście, a dziewczętom ma zwiastować szybkie zamążpójście.
         W Poniedziałek Wielkanocny  w Polsce, Czechach i na Słowacji  urządza się Emaus, czyli odpust. U nas najsłynniejszy jest odpust krakowski. Organizowane są wówczas zabawy dla dzieci czy inne atrakcje, np. loterie dla całej rodziny. Wystawiane są także liczne stragany, zwłaszcza z zabawkami i słodyczami. Obecnie odpust pełni raczej funkcję rozrywkową. Jednak dawniej mieszkańcy wioski odbywali uroczysty spacer po wspólnie spędzonym dniu, a sama tradycja wielkanocna miała dla nich wymiar duchowy. Nazwa „Emaus” wzięła się bowiem od nazwy biblijnej wsi, do której zmierzał Jezus Chrystus, nierozpoznany nawet przez własnych uczniów. Kiermasz miał być uczczeniem pamięci o tej historii.
           Kiedy kończy się Wielkanoc, nadchodzi rękawka,  nadal żywy zwyczaj obchodzony w Krakowie we wtorek po Świętach. Nawiązuje do słowiańskiej tradycji Dziadów i trwa przynajmniej od XVIII wieku. Dawniej na krakowski kopiec Kraka, który według legendy został własnoręcznie usypany przez lud,  stąd nazwa „rękawka” wspinali się zamożniejsi mieszkańcy miasta i podczas odpustu zrzucali w stronę biedoty żywność np. jajka, obwarzanki, jabłka czy pierniki, a czasami nawet drobne monety. Obecnie Krakusy przychodzą na kopiec Kraka z okazji corocznego festynu, a jajka staczane są już tylko symbolicznie.
          Tradycje wielkanocne kształtowały się w Polsce przez wiele wieków. Obecnie obchodzimy je ze względów obyczajowych, jednak dawniej ludzie wierzyli, że ich kultywowanie zapewni szczęśliwe i dostatnie życie. Różnorodność zwyczajów w poszczególnych regionach może nie tylko wiele powiedzieć o tym, jak kiedyś obchodzono Wielkanoc, ale także pomóc w ustaleniu pochodzenia niektórych ceremonii na ziemiach polskich. Bez względu na pierwotne źródła warto powspominać przynajmniej niektóre z nich. Podczas Świąt warto znaleźć chwilę, usiąść z dzieckiem i opowiedzieć mu zarówno o tych powszechnie, jak i mniej znanych obrządkach. To wspaniały sposób na uczczenie pięknych i długoletnich tradycji związanych z Wielkanocą.

         
I jeszcze ciekawostka, a może nie, może to poważna sprawa. Ile może wynieść obecnie mandat za oblanie wodą?
   - nie ma mandatu
   - do 500 zł
   - do 5 tys. złotych

Myślałam, że nie ma mandatu, a niestety, prawidłowa odpowiedź jest ta ostatnia.

1 komentarz: