poniedziałek, 26 lutego 2018

Kobieta w związku

               Kobieta w związku ma znacznie gorzej. Trudno się dziwić, że stajemy się jak baba jaga. Mojego pierwszego małżeństwa prawie nie pamiętam. Było złe na tyle, że nie wyobrażałam sobie spędzić w nim całe życie. Było złe na tyle, że długo nie wyobrażałam siebie w nowym związku. Aż po ponad dwudziestu latach poczułam się samotna. Jurek bardzo się starał. Sprzątał, nadskakiwał. Powiedziałam, dlaczego nie. Może wreszcie nie będę musiała o wszystko starać się sama. Należy mi się też trochę troski od kogoś drugiego. Tak było na początku. Teraz dużo się zmieniło, a mnie dużo denerwuje, bo dlaczego nie. Na przykład, schodzę dzisiaj z góry, a w salonie na centralnym miejscu, na stole ładuje się okropne urządzenie, jakby nie można tego włączyć w innym, dyskretnym miejscu. Wcześniej w łazience umywalka brudna, na podłodze i sedes w same kropki od moczy, na okienku rozlany mocz z pojemnika do badania. W dolnej łazience też jak zwykle pod pisuarem podłoga obsikana, na oknie skrawki papieru toaletowego, bo taki mały skrawek trzeba jeszcze podzielić, a reszta czeka na drugi raz. Denerwują mnie też te ciągle opryskane lustra. Ja też czyszczę zęby, ale nie zostawiam po tym śladów na lustrze. Ubrania albo ubieram drugi raz, albo lądują w koszu do prania. Kto je wietrzy w łazience porozwieszane na całej wannie. I jak tu się kąpać? Nigdy nie uskuteczniałam drzemki w pościeli. Łóżko służy do snu w nocy, a na drzemkę w ubraniu jest kanapa. Niestety nie dla mojego męża. Na tapczanie może być tylko jedna poduszka. Ja lubię więcej, dla dekoracji. Znowu problem, bo przeszkadzają. W szafie też powinno być tyle przedmiotów jak słupów przez pole, bo inaczej wszystkiego od razu nie widać i jest „bałagan”. Gdzieś jednak to wszystko musi być, ale nie wiem gdzie. W przedpokoju wystawa wszystkich butów, bo mogą się przydać. To nic że dwa kroki dalej jest szafa. I ta szmatka na siedzisku w przedpokoju do oparcia nogi, aby wiązać sznurowadła. Jak będzie w koszyki niżej, to już trzeba wykonać dodatkową czynność. Musi być akcent szpecący. No i jeszcze to co może kiedyś doprowadzić do tragedii. Ciągle walające się jakieś tabletki, gubione przy dzieleniu do tygodniowego pudełka. Na podłodze, na stole, na kanapie. Co będzie jak Ola raz się zapomni. Mówię jej, że to dziadka i nie wolno, ale to przecież małe dziecko. Do tego ta oszczędność zakrawająca na sknerstwo. Wody do mycia podłogi góra i dół razem na dnie wiaderka. Przy zmywaniu naczyń podobnie. Mycie w umywalce nie inaczej, a potem umywalka aż obrośnięta brudem. I jeszcze ciągle powinnam mieć ochotę na seks. Mam czasem tego wszystkiego serdecznie dosyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz