Było kiedyś moim rajem. Kiedyś. Co prawda, zaczęło się od balkonu. Były nawet nagrody. Raj, ale maleńki. Metr na pięć metrów, czwarte piętro, więc moje kwiaty, a w górze tylko niebo. Wystarczało, bo kiedy pracowałam, czasu nie było zbyt dużo. Było przede wszystkim miejsce do odpoczynku.

Potem, jeszcze kiedy mieszkaliśmy w bloku, pojawiła się emerytura i działka w lesie. To był mój już 400 metrowy raj. Bywaliśmy tam przede wszystkim w weekendy, pracować i ładować akumulatory. Rzadko na dłużej. To już był mój prawdziwy raj. Był. Dopóty nie zamieszkaliśmy w obecnym domu z ogrodem. Zabrakło czasu i sił na tamten. Rozważamy ewentualność sprzedania tamtej działki, więc pojawiły się wspomnienia. To był cudowny czas, beztroski. Mama sprawna, córka samodzielna. Nikt nie słuszał o covidzie, nie było wojny. Były, ale nie tak blisko. Wydawało się, że nic nam nie zagraża, że tak będzie zawsze. My też byliśmy pełni pozytywnych, dobrych uczuć. Bywaliśmy tam na przedwiośniu, wiosną, latem, jesienią, a czasem nawet zimą. Zimą jednak tylko na chwilę, przy okazji nart, na gorącą herbatę z termosu, wypitą przy kominku.
Jakże piękne były poranki, gdy mgła snuła się nad jeziorem widocznym z okna, a ptaki dawały koncerty.
Śniadania na trawie, gdy słońce przebijało się przez wysokie drzewa z graniczacego z nami lasu, a czasem na tarasie, bo padało.
Dni pełne pracy, ale też relaksu, rejsów łódeczką, spacerów po okolicy, wypraw rowerowych, a czasem po prostu lenistwa.
Popołudnia na tarasie z kawą, lampką wina, książką, krzyżówką. W domku kryliśmy się poźno wieczorem, kiedy komary nie pozwalały dłużej siedzieć. Na tarasie do późna słuchaliśmy żabich koncertów.
.jpg)
Piękne zachody słońca nad jeziorem i wieczorne spacery.
I noce z niebem pełnym gwiazd, pohukiwaniem sów w lesie. Nasz raj to niewielka działeczka ze starym, klimatycznym domkiem. Teraz każdy mówi, już tylko do wyburzenia.
Owszem, koza za dużo ciepła nie dawała, kiedy zrobiło się zimno. Łazienka prowizoryczna, kuchnia też. Ile można zrobić bez większych nakładów w domku z lat siedemdziesiątych poprzedniego stulecia, ale był. Trochę jak skansen, ale Nasz. Latem na noce i dnie. Zimą tylko na chwilę.
A skoro raj, to ogród i kwiaty. To obserwowanie motyli, słuchanie ptaków, szumu leśnych drzew i fotografowanie tych wszystkich skarbów. Przejrzałam zdjęcia z rajskiego miejsca. Mam ich setki. Nie wiedziałam które wybrać, a skoro to wspomnienie ze szczęśliwego okresu życia, wybrałam, za dużo. Może jednak ktoś wytrwa do końca.
To był cudowny czas. Niech trwa we wspomnieniach, a wspomnienia zatrzymają to co było wtedy i co w nas było najlepsze.