Dlaczego " Strażniczki moralności", ja dałabym tytuł " Matki i córki", bo to książka głównie o nich, o relacjach pomiędzy matkami i córkami. Owszem. opowiedziana historia pokazuje destrukcyjny wpływ hejtu "strażniczek", jednak ja w niej znalazłam głównie znaczenie relacji matki i córki w dorosłym życiu. Książka porusza kwestie związane z miłością, odrzuceniem oraz wpływem społecznych norm na indywidualne wybory. Główna bohaterka odkrywa, że prawdziwa siła rodzi się w momencie, gdy decydujemy się odciąć od przeszłości oraz od opinii innych. Ale jak odciąć się od matki, o miłość której walczy się całe życie. W książce znalazłam własne doświadczenia. Jak bardzo potrafią ranić słowa najbliższych, tych, na których wsparciu najbardziej nam zależy. Jak bardzo można łaknąć ich aprobaty, ich zainteresowania. Można mieć swoją rodzinę, swój dom, sukcesy zawodowe, ale wciąż być małą dziewczynką, która czując się odtrącona przez matkę, robi wszystko, by zwrócić na siebie jej uwagę. Jest na każde jej zawołanie, a pomimo to, wciąż jest niewystarczająca.
Autorka zwraca uwagę , że to na rodzicach spoczywa obowiązek wychowywania dzieci. Na rodzicach spoczywa troska o ich dobro. Nigdy na odwrót, bo jak być matką swojej matki.
Pokazuje jak ważne w naszym ulotnym życiu jest pojednanie, jak ważne są słowa "przepraszam" i "wybaczam". Książka, jak każda zresztą Anny Niemczynow przesiąknięta jest emocjami.
Osoba od której dostałam książkę mówiła, że płakała nad nią. Znając jej historię i ostatnie doświadczenia, rozumiem to. Ja nie płakałam. Mnie ta książka wzmocniła i doszłam do następującego wniosku o sobie.
Zawsze rozliczałam się w swojej duszy z punktu widzenia mojej mamy, czyli z tego czego nie zrobiłam, nie mogłam zrobić, nie umiałam lub nawet nie chciałam, bo miałam swoje powody. Rodziły się z tego wyrzuty sumienia, poczucie winy, złe samopoczucie, które odbierało radość . Nigdy nie rozliczałam się z tego co jej dawałam, bo to wydawało się normalne, naturalne, wręcz obowiązkowe wobec matki. Tak mnie wychowała, dla siebie.
Dopiero niedawno dotarło do mnie, że wcale tak nie musiało być. Przyzwyczaiłam ją do bezwarunkowego brania, bez jakiejkolwiek wzajemności. Wdzięczności nawet nie oczekiwałam. Jak bohaterka książki, uzależniłam się od matki, bo czekałam na jej akceptację. Uświadomiłam sobie to za późno, bo gdybym postawiła granice wcześniej, może udałoby się coś z naszych relacji uratować. Może, tego nie wiem. Dopiero kiedy leżała nieprzytomna pod respiratorem, kiedy nie mogła mnie zranić, odważyłam się pogłaskać ją po policzku, uścisnąć za rękę, powiedzieć, mamo nie tak miało być, przepraszam, że nie umiałam być taka, jakiej chciałaś. Nie użyłam słowa żądałaś, ale ona żądała. Ja, pomimo, że czułam się skrzywdzona, nigdy tego słowa nie usłyszałam. To zawsze we mnie pozostanie, ale uczę się z tym żyć.
" Ludzie, którymi najczęściej się przejmujemy, to ci,
przez których z różnych przyczyn nie czujemy się akceptowani
i którym wciąż staramy się coś udowadniać"
*
" Rezygnowała z siebie, zapierała się siebie, oddawała siebie, byle tylko być zaakceptowanym i stworzyć więź z tą, która wydała ją na świat".
*
" Wszyscy lubimy myśleć, że tylko nasza prawda jest prawdą.
Ale coś takiego prawdopodobnie nie istnieje".
*
" Piątki w szkole nie gwarantują piątek w życiu"
*
" Toksyczni ludzie są jak wiatraki. Nie wygrasz z nimi"
*
" Trzeba nam nauczyć się odchodzić od tych, którzy nie doceniają tego, że jesteśmy".
---
37 książka, 559/12.523
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz