niedziela, 31 sierpnia 2025

Gdańsk Brzeźno

         Brzeźno to jedna z 35 dzielnic Gdańska.  Od wschodu graniczy z Nowym Portem i Letnicą, od południa z Wrzeszczem Dolnym, a od zachodu z Zaspą Rozstajami i Przymorzem Wielkim. Od północy granicę dzielnicy stanowią wody Zatoki Gdańskiej i to stanowi chyba największy atut dzielnicy.


     Od XIII wieku obszar należał do klasztoru cystersów w Oliwie, a od roku 1480 istniał jako wieś rybacka. W 1577 roku, w czasie wojny Gdańska z królem polskim Stefanem Batorym zostało całkowicie zniszczone, a następnie odbudowane i oddawane przez cystersów w dzierżawę.  W roku 1769 w części północno-zachodniej /okolice obecnego mola/ teren wydzierżawił Franz Carl Deissel, budując tam wytwórnię saletry, która upadła w roku 1793.
     Po I rozbiorze Polski, od 1772 roku znajdowało się w granicach państwa pruskiego. Po dokonanej w tym  roku, przez króla Fryderyka II Wielkiego, kasacji klasztoru w Oliwie, do roku 1807 Brzeźno należało do tzw. dóbr oliwskich, zarządzanych przez państwo. W 1781 r. mieszkało tam 127 osób. Dzierżawione przez rybaków za czasów klasztornych gospodarstwa stały się ich własnością, stopniowo wykupywaną przez nowych przybyszy.
       W latach 1814 -1877  było własnością I Wolnego Miasta Gdańsk, a potem do 1914 roku stanowiło terytorium gminy wiejskiej Zaspa. 
        W granicach administracyjnych Gdańska znalazło się  1914 roku. Do lat 60-tych XX wieku zachowało charakter osady rybackiej.  Lata 1962-1984 radyklanie zmieniły charakter dzielnicy jako jedna z „sypialń” miasta dla pracowników gdańskich stoczni, portów i zakładów przemysłowych. Wtedy też, w związku z zanieczyszczeniem wód Zatoki Gdańskiej zamknięto nadmorskie kąpielisko i przystań rybacką.
        Kąpielisko istniało w Brzeźnie już przed 1804 rokiem. Pierwszy zakład kąpielowy  powstał w 1803 roku za sprawą kupca Gotthilfa Friedricha Dallmera, właściciela połączonych majątków w Brzeźnie i Nowych Szkotach. Składał się z dwóch drewnianych budynków kąpielowych oddzielnie dla pań i panów. Panie za każdą godzinę kąpieli ciepłej lub zimnej płaciły 24 grosze, a panowie 12 groszy. W celu pokonania odległości z Gdańska do Brzeźna uruchomiono powozy zaprzężone w 4 konie tzw. żurnaliery, które oferowały regularne kursy i mogły przewieźć jednorazowo do 14 osób.
     W 1832 roku Wilhelm Pistorius wybudował zakład kąpielowy z ogrodem, belwederem widokowym na redę oraz cumujące statki oraz na wzgórza ciągnące się od Strzyży po Oliwę. Obiekt był sukcesywnie rozbudowany w latach 1840-1842 i znajdowało się tam 40 pokoi, z dużą salą i łazienkami. Dom kuracyjny spłonął w roku 1892 i rok później zastąpił go nowy, zbudowany przy obecnej ul. Zdrojowej. Powstał w 1893 roku jako trójbryłowy budynek na planie prostokąta, z reprezentacyjną częścią centralną, dwoma symetrycznymi skrzydłami bocznymi oraz drewnianymi werandami. W 1899 roku bryłę powiększono, dobudowując od wschodniej strony, murowany budynek. Obiekt oferował pokoje dla letników oraz kąpiele i diety lecznicze. Działania wojenne w roku 1945  przetrwał bez większych zniszczeń, a w pierwszych powojennych latach służył jako miejsce organizacji kursów szkoleniowych dla pielęgniarek. Do około 1950 roku w Domu Zdrojowym działał Hotel Garnizonowy, a w 1959  urządzono mieszkania socjalne.


         Powrót do rekreacyjnego charakteru Brzeźna nastąpił w latach 80 i 90-tych XX wieku. W roku 1992  otwarto plaże, a w latach 1993-1996 powstało nowe kąpielisko wraz z molem.
Nie odbudowano dotąd zniszczonych w czasie wojny łazienek, mola ani Hali Plażowej, ale przetrwał „Nowy” Dom Kuracyjny. Już piętnaście lat temu, 


           a i później wyglądał marnie.




               Pamiętam jak wówczas ubolewałam, że tak marnieje. Zasiedlony jako mieszkalny, nikt o niego nie dbał i stało się. Na szczęście  w 1993 roku  został wpisany do rejestru zabytków, a w 2016 roku władze Gdańska podjęły decyzję o jego rewitalizacji. Przeszedł remont i odzyskał swój blask. Oczywiście tylko z zewnątrz, bo w środku nie zachowały się chyba żadne historyczne elementy. W grudniu 2021 roku Dom Zdrojowy ponownie otworzył podwoje dla mieszkańców i turystów, stając się przestrzenią edukacji ekologicznej, z miejscami hotelowymi i restauracją.











              Zrewitalizowano też park, bezpośrednio wokół domu.
W sąsiedztwie zauważyłam również ciekawy budynek, chyba prywatny.




 
           Może udałoby się znaleźć jeszcze jakieś pojedyncze, raczej zniszczone, ciekawe budynki.


         Fontanna przy pętli tramwajowej,  park obecnie nazwany  im. Jana Jerzego Haffnera, który  jest nierozłącznie związany z powstaniem i rozwojem  kąpieliska.

  
            Dla mnie jednak dzielnica jawi się nieciekawie. Brak jakiejkolwiek spójności w stylu budownictwa, zniszczenia i zaniedbania. Wszechobecny bałagan, chociażby na zapleczach sklepów, na skwerkach. Nie wiem skąd bierze się opinia, bo taką słyszałam, że to najdroższa dzielnica jeśli chodzi o ceny mieszkań. Chyba podbijana przez właścicieli z uwagi na możliwość wynajmu turystom, bo Brzeźno leży tuż nad wodą. Dzisiaj na plaży nie było tłoku, ale pusta też nie była. Ja mieszkać tam bym nie chciała.




wtorek, 26 sierpnia 2025

" Kraj rodzinny" - Clare Francis


    Jest 1946 rok. Wielka Brytania zniszczona wojną, nękana srogą zimą, kryzysem żywnościowym i paliwowym próbuje wrócić do życia. Trudną sytuację pogłębia napływ zdemobilizowanych żołnierzy, niechcianych  żołnierzy. Władysław Malinowski jest jednym z tysięcy Polaków z armii Andersa, którzy zdecydowali się na emigrację, bojąc się uwięzienia w kraju. Niektórzy nie mają też dokąd wracać.  Władysław dostaje pracę na farmie i próbuje  wiązać się z Angielką.  Miejscowa społeczność jest niestety wobec Polaków pełna uprzedzeń. Konflikt narasta, gdy Władysław i jego kolega zostają oskarżeni o spowodowanie śmierci Lyndona Hanleya.
         Życie Anglików jest również trudne. Wszyscy przeżywają traumy wojenne, lata, które zabrała wojna, jak wrócić do normalnego życia.
          Autorka  jest Angielką, ale  nie szczędzi swoim rodakom  gorzkich słów za ksenofobię i brak tolerancji, a Polaków przedstawia z wielką sympatią i dużą znajomością rzeczy historycznego tła.
           Książkę znalazłam na półce u mojej mamy. Nie wiem czy ją przeczytała, ale chyba wiem dlaczego ją miała. Szkoda, że natrafiłam na nią dopiero teraz, bo przed laty miałam okazję słuchać opowieści byłego żołnierza z armii Andersa, który również pozostał na emigracji w Wielkiej Brytanii. Nie było mu łatwo, ale tam poczuł wielki świat, pochodził ze wsi, może nie z biedy, ale widział różnice i szanse dla siebie. Mówił też o obawach o uwięzienie. Gdybym znała tą powieść szybciej, mogłabym zadać mu wiele pytań.
           Mnie książka się podobała.

" Człowiek, który zwleka z wyborem, dostanie wybór dokonany przez okoliczności".
*
" Szczęście tak naprawdę jest kwestią świadomego wyboru".
" Mądrym człowiekiem jest ten, który wie, kiedy się poddać, 
a głupcem ten, który załamuje się przy pierwszej przeszkodzie. "
---
30 książka, 415/9.621

piątek, 22 sierpnia 2025

Poranek w kinie w kinie


          Chciałabym, aby moje wnusie kiedyś wspominały wakacje u babci i nie tylko wakacje. W tym roku były już  półkolonie, wakacje z rodzicami i teraz wakacje z babcią. Co prawda takie połowiczne, bo mama je po pracy zabiera do domu, ale cały dzień są u mnie. Starsza w poprzednich latach zostawała na noc. Teraz pojechała na swój obóz taneczny, a młodsza do końca miesiąca z babcią. Dzisiaj poszłyśmy na poranek w kinie. Film animowany " Bluey w kinie: Kolekcja pobawmy się w szefa kuchni"  to godzinna uczta  składająca się z ośmiu  odcinków pochodzących z trzech serii serialu telewizyjnego, wszystkie oparte na zabawie z jedzeniem. Widzowie  mają okazję  przyjrzeć się pamiętnym momentom z odcinków takich jak Jedzenie na wynos, Wytworna restauracja, i podziwiać umiejętności rodzinki Bluey w kuchni w odcinkach takich jak Omlet i Tort-kaczka i jak się okazuje, gotowanie nigdy nie było tak zabawne.
        Czas trwania filmu: 55 minut, a w dniach 22-24 sierpnia są  specjalne seanse z konkursami i nagrodami. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero w kinie, a była to dodatkowa atrakcja.


             Zapamiętane zdanie z filmu:
" Skąd można wiedzieć, czy zwierzątka, które nie mają ogonka się cieszą"

sobota, 16 sierpnia 2025

Cytat na dzisiaj

 " Żyjemy nadal wyłącznie poprzez rzeczy , które po nas zostają".

      Wypisałam ten cytat z jakiejś książki, którą ostatnio czytałam, niestety nie wiem z której, więc autor nieznany. Cytat, który pasuje do dzisiejszego dnia. Dzisiaj odprowadziliśmy Teresę na miejsce jej wiecznego spoczynku. Prędko się to wszystko zadziało.

piątek, 15 sierpnia 2025

" Przedostatnie marzenie" -


               On, biedny kelner, ona bogata panna i miłość, która zrodziła się nagle. Jednak, czy w latach trzydziestych ubiegłego stulecia, taka miłość mogła się spełnić? Jak przetrwało uczucie i dlaczego, kiedy wszystko było już możliwe, wybrali wspólną śmierć. Jak potrafiła odrodzić się miłość w ich dzieciach, a nawet wnukach.
             Kryminały i romanse to nie są moje ulubione tematy, ale czytałam. Z ciekawości , dlaczego tak się stało, że, kiedy już wszystko było możliwe, wybrali wspólną śmierć, co wyjaśniło się dopiero na ostatnich stronach, ale i z ciekawości jak potoczą się losy miłości kolejnego pokolenia. Czytałam, bo chwilami urzekał poetycki wręcz język, ale kilkakrotnie chciałam już książkę odłożyć. No cóż, nierealna bajka, a ja nie lubię i nie wierzę w bajki. Pomimo, że byłam ciekawa co dalej, to niektóre fragmenty były wręcz infantylne i złościły mnie. Jednak, kto lubi romanse, to może poczytać. Ja czytałam, chociaż nie przepadam.

" Wszyscy nosimy w duszy jakąś nutę, która przestała dźwięczeć, 
albo też zagubiliśmy ją w naszej drodze przez życie"
*
" My nie wybieramy czasu, to on wybiera nas".
---
29 książka, 494/9.206

czwartek, 7 sierpnia 2025

Cieszmy się dopóki możemy

         Cieszmy się z każdego drobiazgu, póki możemy, póki nam dane, bo dni nasze są policzone, chociaż i może na szczęście, nie wiemy ile ich nam zostało.
          Wczoraj odwiedziłam w hospicjum kuzynkę i chociaż wiedziałam, że jest źle, to przeżyłam szok. W tak krótkim czasie, zaledwie trzy miesiące i taka zmiana wyglądu, zachowania. Tak jak powiedziała na początku tej przeklętej choroby, będę walczyć, to jeszcze teraz chce, żeby ją operowali. Nie dotarło chyba do niej, że już nic nie pomoże, chyba nadal ma nadzieję i wolę walki, chociaż sił już nie ma. 
          Pojechałam z myślą, że jeszcze pogadamy, powspominamy. Pojechałam się pożegnać, ale zostało tylko to ostatnie. Ona już nie miała ochoty, a właściwie sił na rozmowę. Słabo mówiła, była zmęczona. Może to wpływ morfiny. To koniec. 
          Kiedy wracałam, 130 kilometrów, to mijałam rożne krajobrazy, które przywoływały wspomnienia. Te z dzieciństwa i te trochę późniejsze. I nic się nie zmieniło. Tak samo jak kiedyś zboża czekają na zżęcie, tyle, że zrobi to kombajn, a nie mężczyźni z kosami. Przy drogach rosną umęczone letnim upałem trawy i chwasty, w ogrodach kwitną kwiaty, może inne, ale też te dawne, z babcinego ogrodu. Tak samo chmurzy się na deszcz i tylko osób, z którymi było się kiedyś, już nie ma. Wspominałam chwile spędzane z dziadkami, rodzicami, bratem i innymi . Wnet będę wspominać Teresę, a życie toczy się dalej. Cieszmy się więc z każdego dnia, z każdej chwili. Dzisiaj na pocieszenie znowu narobiłam fotek w ogrodzie. W końcu nie wiadomo co będzie za rok, za dzień, za chwilę. 
            Sesja, wieczór w ogrodzie.